Wieża Błaznów

Śliczne dzięki:)
Teraz jeszcze muszę przeprowadzić casting na osobę towarzyszącą na wesele;)

Z tym, to już ci nie pomogę ;)

Ja! Ja! Ja! Uwielbiam cudze wesela!
;)

_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Od dawna nurtuje mnie jedna kwestia dotycząca grzybów, a że rośliny są najbliższe systematycznie, pytam tutaj: czy rzeczywiście wśród grzybów z rurkami pod spodem nie ma gatunków trujących i takie można bezpiecznie zbierać?

_________________
PCR, when you need to detect mutations
PCR, when you need to recombine
PCR, when you need to find out who the daddy is
PCR, when you need to solve a crime

Mniej lub bardziej trujące jest kilka gatunków borowików. Jednym z nich jest borowik szatański, stąd powszechnie wszystkie określa się tym mianem. Wśród grzybiarzy określane są mianem "szatanów", choć akurat najczęściej ta nazwą określany jest goryczak żółciowy - nie trujący, ale też i nie jadalny..
Poza tym jest też wśród grzybów z "rurkami" kilka gatunków określanych jako niejadalne (nie są trujące, ale mogą powodować "sensacje").

_________________
Hagar skończył się na Kill 'Em All

Dzięki. :)

_________________
PCR, when you need to detect mutations
PCR, when you need to recombine
PCR, when you need to find out who the daddy is
PCR, when you need to solve a crime

Słyszałem od mykologów nie potwierdzone plotki, że prawdziwego borowika szatańskiego widziano w Polsce ostatnio w zamierzchłych czasach (lata 50-te czy 60-te). Ale to są nie potwierdzone plotki.

To są bardzo prawdopodobne plotki. Jest to jeden z rzadszych gatunków. Za to inne gatunki trujących (ale nie tak mocno) borowików są znacznie powszechniejsze. A chyba najpowszechniejszym szatanem jest wspomniany goryczak żółciowy.
W praktyce rozróżnia się poprzez dotknięcie językiem dolnej strony kapelusza (tej z rurkami) - trujące borowiki są bardzo gorzkie. Trudno się pomylić.

_________________
Hagar skończył się na Kill 'Em All

A ja tam rózne trucizny w mój otwór gębowy zapodaję i jakoś sobie żyję ;))

_________________
Pozdrawiam
Jacek

Ale bytujące i żerujące w koronie mszyce często wykorzystują wsparcie z ziemi w postaci najemnych mrówek, opłacanych słodkościami. Odcięcie im tego wsparcia zwiększa możliwości ofensywne biedronek, zatem bielenie pnia może mieć istotne znaczenie owadobójcze :) Co prawda nie mam na poparcie tej teorii żadnego źródła, ale wydaje mi się całkiem prawdopodobna.

_________________
Masz prawo nie rozumieć mnie, lecz proszę, nie zrozum mnie źle.

A high dive on a swimming pool
Filled with needles and with fools

Przyznam szczerze, że nie widziałem by pobielona kora stanowiła jakąkolwiek przeszkodę dla mrówek. Tym bardziej, że drzewka najpóźniej bieli się w marcu, z pierwsze mszyce pojawiają się w maju. Kora pozostaje wybielona, ale wapna jako takiego dawno na niej nie ma i wszelkie "paskudztwo" spokojnie sobie po niej biega. Jedyne czego bielenie rozwój hamuje, to przede wszystkim wszelkie "porośla" - glony, mchy i porosty

_________________
Hagar skończył się na Kill 'Em All

Temat sprzed potopu to może warto odświeżyć, choć główna forumowa pomoc botaniczna, Asł, już tu dawno nie zagląda. W każdym razie chcę w tym roku wreszcie uporządkować ogródek, mało tego jest, ledwie pasek szeroki na jakieś dwa metry a długi na osiem, w dodatku obsadzony niezbyt rozsądnie krzewami, które zaczynają włazić jeden na drugi. Mam plan, by wywalić część krzaków i iglaków (nie cierpię choinek w ogrodach) a między tym co zostanie, czyli wiśnią, tawułą, sporym bukszpanem i rosnącą na samym krańcu forsycją poupychać kwiatów ile się tylko da, tak, by uzyskać chociaż w przybliżeniu efekt wiejskiego ogródka angielskiego. Chcę posadzić między innymi ostróżki, naparstnice purpurowe, maki polne, niezapominajki. Do tego trochę rumianku, lawendy, jakąś miętę, estragon, szałwię, czosnek i inne zioła. Myślałam jeszcze o kosmosach, ale wiem, że te potrafią zagłuszyć wszystko inne, więc sama nie wiem... Z kolei pod płotem, blisko forsycji, mam naturalne środowisko leśne, nie wiem, jak to się stało, ale rośnie tam mech i płożą się jakieś dzikie krzewy, więc myślę, by wykorzystać to miejsce dla kwiatów lubiących cień i wilgoć.

I tu mam pytanie, może ktoś się orientuje: czy na takim małym skrawku ziemi tak różnorodne rośliny (kwiaty łąkowe, zioła i kwiaty leśne) nie będą sobie przeszkadzały?

_________________
Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach

Polecam metodę, którą stosuję w swoim ogrodzie - zasadź, a do jesieni się przekonasz, czy sobie przeszkadzają ;) Poza sympatiami i antypatiami wśród roślin jest całe mnóstwo czynników, od których zależy jak i czy w ogóle konkretne zielsko będzie rosło - nasłonecznienie, wilgotność, rodzaj gleby, jej odczyn, pogoda w końcu... Można zrobić doktorat, zaprojektować ogród zgodnie z podręcznikami a pewności, że wszystko wyrośnie zgodnie z planem nie ma. Ja stosuję metodę eksperymentalną i osiągam zadowalający procent sukcesów. Pozostałe przypadki traktuję jako zdrową aktywność na świeżym powietrzu :)

_________________
Masz prawo nie rozumieć mnie, lecz proszę, nie zrozum mnie źle.

A high dive on a swimming pool
Filled with needles and with fools

Podoba mi się takie podejście. :)
Na razie cieszę się, że w końcu zachciało mi się cokolwiek robić z tym ogródkiem, do tej pory zajmowałam się nim mało, bo całe stada zasiedziałych tu od powojnia sąsiadek zawsze wiedziały lepiej i co wyszłam z motyką, to obserwowały mnie zirytowane i gotowe walczyć o każde źdźbło trawy. Smutne to, ale po śmierci najbardziej zajadłej "babci" pozostałym się odechciało wtrącać w cudze sprawy i jakoś łatwiej tu teraz cokolwiek zrobić.

_________________
Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach

Też w tym roku muszę się ostro zabrać za przychałupie. Zacznę chyba od odłamkowego... Muszę powycinać krzaki i drzewa, przekopać glebę, nawieźć ziemię, a potem wymyślić co dalej ;>
A propos sąsiadów to mam Wandzię, której największym życiowym sukcesem jest zdobycie żółtych papierów ;) Bywa wesoło... Na szczęście nie graniczy z moją częścią ogrodu. Moja część graniczy z gościem, który już raz wlazł mi do domu ;> Bez pukania, przepraszam czy jest tu ktoś, po prostu wlazł do salonu, bo chciał o coś zapytać ;> Dobrze, że akurat miałam gości (lekko zdziwionych beżowych ;>) i wszystkie części garderoby na sobie. Palant.

_________________
Z poważaniem, Donna Ezena Capo di tutti capi Nazguli Ortografii
And when your heart begins to bleed, you're dead and dead, indeed.