Puchacz pisze:
Śnił mi koniec świata jakiego znamy. Widok lecących na niebie rakiet z głowicami nuklearnymi nawet śliczny, ale późniejsze skutki oraz panika i żegnanie się z bliskimi w obliczu pewnego losu - przygnębiające i smutne.
Rakiety były pomalowane na niebiesko i srebrno, jakby się kto pytał.
Zabawne, jakiś tydzień temu śnił mi się podobny temat.
Byłem w moim obecnym mieszkaniu gdy dostałem wiadomość ( o której jakoś z góry wiedziałem, że jest prawdziwa ) że doszło do wybuchu wojny atomowej według najgorszego scenariusza i mam NATYCHMIAST udać się do specjalnego schronu w centrum - wiedziałem, gdzie on jest i wiedziałem że zostanę tam wpuszczony.
Wejście do schronu było niepozorne - ot, takie tam obdrapane stalowe drzwi w budynku z lat 60tych, wewnątrz natomiast były zapasy, mnóstwo różnego rodzaju sprzętu i prawdziwy tłum ludzi. Był nawet peryskop - z grubego szkła i zasłoną, w pełni analogowy bo wiadomo było, co impuls elektromagnetyczny zrobiłby z elektroniką. Usiadłem przy nim gdy było jeszcze kilka minut i patrzyłem na miasto w rejonie Pałacu i Domów Centrum.
Ulicami jak zwykle spacerowali ludzie, wszystko wyglądało normalnie. Wiedziałem, dlaczego: biorąc pod uwagę skalę uderzeń szanse mieli tylko ludzie w specjalnie przygotowanych schronach i część z tych, których wybuch wojny zastanie w metrze. Dobrze ponad 90% ludzi i tak było skazanych na śmierć, więc nie było żadnego ostrzeżenia by uniknąć paniki. W bunkrze była koperta z upoważnieniami ( mieliśmy występować jako element legalnej administracji państwa polskiego ) wraz z informacjami o tym, żeby po upływie odpowiedniego czasu ( chodziło o poziom promieniowania, mniej więcej po miesiącu ) podjąć próbę nawiązania kontaktu z osobami w innych schronach w rejonie miasta, przy czym lista schronów była przeraźliwie krótka.
Gdy została nie więcej niż minuta, ludzie na ulicy musieli się dowiedzieć. Wybuchła panika. Na trzydzieści sekund przed, Pałac złożył się do środka - najpierw schowała się iglica, potem części boczne schowały się do środka głównej ( podobnie jak kilka innych budynków w centrum ) i po prostu zjechał pod powierzchnię. Ktoś obok mnie rzucił 'wiedziałem, że się przygotowali ale to już przesada'.
Trzydzieści sekund później cywilizacja przestała istnieć w jednym, potężnym błysku - nie widziałem go, nikt z nas go nie widział ale czujniki na zewnątrz które przetrwały ułamek sekundy zdążyły przesłać dane nie pozostawiające żadnych wątpliwości. Nad nami była już pustynia, w centrum nawet betonowe gmachy nie mogły przetrwać.
Musiałem być w grupie wybrańców, bo wiedziałem coś jeszcze. Wiedziałem, dlaczego w naszym bunkrze jest tak dużo osób, niewspółmiernie dużo w stosunku do zapasów i zdecydowaną większość stanowiły młode kobiety.
Przetrwają najsilniejsi.