Zeszłam w dół na tereny stacji kolejki/metra, która wzorowana była chyba na Grand Central Station - marmury, złocone litery, oświetlenie, tylko wszystko takie jakby nasze :), mniejsze. Na perony właściwe zjeżdżało się ruchomymi schodami, a raczej ruchomymi siedzeniami, z obiciem w kolorze ciemnego granatu z żółtymi punkcikami. Na peronach to samo napięcie i oczekiwanie na wagony, które miały pojawić się w ciągu minuty. Bilety mogłam kupić od konduktora w granatowym mundurze, ale bliżej miałam kiosk. Poprosiłam 2 bilety, po 2 zł każdy, na 2 przejazdy w strefie pierwszej. Zapłaciłam kartą i już miałam odchodzić na peron, kiedy pani prowadząca kiosk podała mi małego pluszowego misia, informując, że płaciłam kartą, w związku z czym otrzymuję misia i jestem proszona o naciśnięcie noska lub jednego z misiowych uszków lub jedną z łapek. Nacisnęłam lewe oczko. Pluszak wydał z siebie zadowolone, popiskujące dźwięki. Podobne, tylko głośniejsze, zaczęła wydawać z siebie Pani z kiosku, informując mnie chwilę później, że wygrałam nagrodę pieniężną i - zabrawszy misia - zaczęła wyjmować spod lady pliki spiętych banderolami dwusetek z Zygmuntem Starym, niebieskich pięćdziesiątek i jeszcze innych banknotów. Z tego wszystkiego uciekł mi pociąg, więc by nie stać się atrakcją tworzącej się pod kioskiem kolejki, wyszłam na na powierzchnię, pod oblepione skłębionymi chmurami niebo. Wysoko przeleciał statek, podobny kształtem do tego, którym latał Boba Fett, tylko rozświetlony światłami jak choinka, o rozmiarach chyba QE2. W miejscu, gdzie przeleciał, rozdarte chmury skłębiły się i zamknęły na nowo. Potem jakby ktoś włączył i zaraz zgasił świetlówkę. A potem chmury zaczęły się rozstępować i Ci, którzy spojrzeli w górę, zobaczyli ogromną twarz. "I ujrzą oblicze Syna Człowieczego", usłyszałam szept gdzieś z lewej. "Zobacz, tak działa HAARP", usłyszałam z innej strony. Odwróciłam się. Jakiś ojciec pochylony ku dziecku, ręką wskazywał na niebo. Spojrzałam znów w górę. Twarz nie była doskonała. Męska, pociągła, o długich włosach, piękna, ale w sinoniebieskim i popielatym kolorze. Nie była trójwymiarowa. Wyglądała tak, jakby ktoś przeciął skórę z tyłu głowy od szczytu do szyi i całość rozpłaszczył na szybie.
|