Ezena pisze:
Pójdę dalej, o zgrozo, uważam, że ci przykładowi spawacze, z których żartujesz nie są gorszym gatunkiem.
Na poziomie mitochondrialnym to absolutnie każdy człowiek jest wręcz piękny:-) Ez proszę Cię przeczytaj to co napisałem. Dokładnie to piszę.Nie są gorszym gatunkiem (i nawet z nich nie żartowałem:D)! W związku z tym nie traktujmy tego potencjalnego spawacza paternalistyczne w stylu (odwracając ciąg skojarzeń zaprezentowany w Twoim poście): został spawaczem, więc nie wie, lub nie umie sprawdzić kto zacz Talleyrand (i parę innych rzeczy przy okazji też, pewnie ważniejszych), a w zasadzie to po cholerę mu to wiedzieć, może nawet lepiej, że nie wie. Bardzo potrzebujemy spawaczy (upraszczam zaznaczam). Fajnie jednak moim zdaniem, gdy ten potencjalny spawacz lepiej zadba o własną podmiotowość. Niektóre na przykład grupy interesów będą z takiego obrotu spraw bardzo niezadowolone, bo to i kit trudniej wciskać. Ktoś kto umie sobie sam policzyć procent składany i weryfikować informację może zafiksowanego na punkcie własnej prowizji, zakłamanego palanta z Open Fajans spuścić na drzewo na przykład. Narracja "słuchajcie jak ktoś ma deficyt wiedzy ogólnej, kapitału społecznego, to my przecież spawaczy potrzebujemy" jest moim zdaniem właśnie paternalistyczna. Zaczęłaś solidaryzować się w tej wymianie poglądów z "obśmianą" gimbazą i zobacz co Ci Droga Ezeno po drodze, zapewne zupełnie nieświadomie wyszło. Styl myślenia o człowieku, w którym ten człowiek po prostu jest zasobem do efektywnego zarządzania, a o alokacji środków (ludzi) decyduje wyłącznie rynek. I to od empatii wychodząc. Upraszczając bardzo mocno podkreślam: "hej, nie śmiejcie się, nie wymądrzajcie się, niby wiedza ogólna jest ważna, ale to jednak nastolatki, poza tym potrzebujemy spawaczy". To jest paternalizm właśnie wobec tych młodych ludzi (wobec spawaczy przy okazji zresztą też). W Polsce na przełomie XX wieku/XXI wieku jak wiele razy zauważono etos polskiej inteligencji (która jest wypierana teraz przez klasę średnią) zawsze był w sferze deklaracji inkluzywny: każdy może się czuć zaproszony. W sferze deklaracji właśnie, bo w realu to jest jak w tym dowcipie "Co pana skłoniło do wyboru aplikacji radcowskiej? Oj tato, co się wygłupiasz". Sympatyzujesz z gimbazą obśmianą. OK, ale przy okazji paternalistyczne podejście gdzieś tam wyłazi (moim zdaniem). Zwróciłem uwagę, pewnie mało komunikatywnie za co przepraszam, na wewnętrzną sprzeczność w Twojej wypowiedzi.
I idźmy dalej:
Cytuj:
Czy odbiera im się prawo do edukacji? Nie, to jest wybór, chęci do nauki, lub ich brak. Tak było zawsze i zawsze będzie. Kropka.
To jest już bardzo, bardzo naiwne moim zdaniem wyobrażenie. Czy decydujesz o tym w jakiej rodzinie się urodziłaś, wychowujesz? Nie. Czy na starcie kapitał kulturowy i społeczny Twojego środowiska i Twojej rodziny ma znaczenie? Ogromne. Czy zwykłe miejsce urodzenia i zamieszkania w dzieciństwie i latach nastoletnich ma znaczenie? Jasne, że tak, ogromne. Jeśli tam gdzie żyjesz jest przyzwoita szkoła, przedszkole, dom kultury, biblioteka, klub sportowy jest inaczej niż gdzie ich nie ma. Czy w tej szkole jest np. sensowny matematyk, anglista etc., a jak nie ma to czy ktoś w domu będzie umiał Ci pomóc, albo czy stać Twoich rodziców na korki? Czy w Twojej rodzinie przywiązuje się do tego jakąkolwiek wagę, czy posyłają Cię na języki obce (czy ich stać na dodatkowe zajęcia), czy masz dostęp do sieci, czy miałaś do czynienia z książką, z aktywnością sportową, kulturalną, społeczną, czy Twoich starych stać na jakąś pomoc jeśli wyjedziesz na studia albo do szkoły do innego miasta etc. Od razu sytuacja startowa jest zupełnie inna. Więc mem "to jest wybór, chęci do nauki, lub ich brak" to jest fundamentalna nieprawda. Bo te "chęci" to jest w znacznej mierze pochodna kapitału kulturowego Twojego środowiska. Nie mówiąc już o takich sytuacjach rodzinnych jak strukturalne bezrobocie, czy przemoc w domu. Odpowiednio przemyślana polityka kulturalna i edukacja mogą, czy wręcz stają się warunkiem nie tylko rozwoju gospodarczego, ale też kreowania spójności społecznej, wyrównywania szans, rozwiązywania takich problemów. U nas jak dotąd stawiało się w epoce transformacji raczej na wyścig szczurów od reformy matury wychodząc. Wiadomo są lepsze licea (zawsze pewnie będą), rodzice, którzy inwestują w rozwój swoich dzieci i tak dalej. Słabiej jest z działaniem w drugą stronę. Podniesienie poziomu tam gdzie jest zły poziom. Aktywna polityka społeczna w środowiskach gdzie jest niedobrze. Zamiast uczyć dzieci w szkole kompetencji informacyjnych i komunikacyjnych to w ramach jakiejś dziwacznej mutacji empatii (nie zabijajmy śmiechem gimbusów, gdy plotą bzdury, to podłe), degradujemy rzeczonego gimbusa na poziomie stereotypu "o tym co ma wiedzieć ten dzieciak z całą brutalnością decyduje nasza wersja rynku pracy". Kiedyś chyba Lhun pisał, że robotnik w dzisiejszych czasach może wszystko, może zostać przedsiębiorcą kapitalistą, może się kształcić, więc On nie popiera rewolucji;-) To jest równie naiwny opis rzeczywistości moim zdaniem. Jakże pięknie by było, gdyby było tak jak piszesz Ezeno i jak pisał Lhun. Ale niestety, żeby tak było to wymaga innego urządzenia edukacji, polityki społecznej etc.. Edukacja powinna być m.in. po to, żeby nie było tak "feudalnie".
Cytuj:
Idę o zakład, że sporo wyższe niż uczelniany pracownik naukowy.
I nie, nie brakuje nam ludzi mądrych i mających predyspozycje do pracy naukowej. Brakuje nam godziwych warunków, w których mogliby pracować. Ci zdolni często wyjeżdżają zagranicę, albo wybierają inną drogę zawodową. Ale to nie kwestia edukacji i temat na inną dyskusję.
To jak najbardziej temat edukacji, choć faktycznie na inną dyskusję. Symptomatyczne, ale ścieżkę kariery naukowca kojarzy się w Polsce przede wszystkim jako pracę dydaktyczną na uczelni. Tak to faktycznie w Polsce wygląda. Kariera naukowca to zazwyczaj przede wszystkim praca dydaktyczna na uczelni (na pewnym etapie tylko i wyłącznie) i to jest moim zdaniem bardzo duży problem polskiej nauki (i polskiej gospodarki przy okazji). Społeczeństwo wiedzy/ Knowledge Society to pojęcie nie zamykające się w liczbie ludzi mądrych oraz naukowców w tymże społeczeństwie. Chyba, że na zawsze chcemy być potęgą w produkcji europalet czy jak się to nazywa (co jest w sumie fajne, ale w każdej chwili może się zwinąć gdzieś indziej).
Cytuj:
Fajnie, że miałeś szacun na dzielni.
Ja tam o sobie nie piszę zasadniczo.
Tarkus pisze:
Oh, them glory days of the nerdy playground :)
Ja tam w latach nastoletnich wolałem radio, dziewczyny i imprezy ;)
Jedno nie wyklucza drugiego:-)