Narsil pisze:
Cytuj:
Przeciętny Kowalski nie ma zielonego pojęcia jak co działa
A gdzie ma się tego nauczyć? Bo przecież w szkole nikt mu o tym nie piśnie nawet słówkiem, a od rodziców/przyjaciół to się dowie co najwyżej że "wszystkie polityki to kurfy som i złodzieje, panie dziejku!"
Ekhem, ale nie ma pojęcia dlatego, że media i portale pieprzą głupoty. Kliki muszą się zgadzać.
Kowalski może przeczytać ustawę, może iść do biura rachunkowego/doradcy i dowiedzieć się co i jak działa - to nie jest rakietsajens i nawet jak pobieram za to kasę, to na pewno nie od jakiejś pierdoły (inna sprawa, że często kończy się to podpisaniem umowy) a od konkretnego przepisu, który może lub już sprawia problemy.
Dzisiaj zadaniem mediów typu telewizja czy portale internetowe, nie jest szerzenie informacji, a szerzenie dezinformacji. Czym mocniej podlana ta dezinformacja tym więcej kliknięć/większa oglądalność. Czym więcej klinięć, tym więcej kasy. Czym więcej kasy tym lepiej.
Kolejną sprawą jest to, że praktycznie do każdej ustawy masz wyroki sądowe (o ile były rozprawy w temacie) czy interpretacje. Które też często są różne w zależności od urzędu. To chyba Japonia ma taki system ustawodawczy, że nie ma w nim miejsca na interpretacje - to też pokazuje jaka ch... jest u nas.
Niemniej problem tkwi tu w tym, że szary Kowalski ma pełne zaufanie do papki, która serwowana jest codziennie przez różnego rodzaju serwisy i do głowy mu nawet nie przyjdzie żeby to sprawdzić. I napędzony tą sztuczną histerią, nasz szary Kowalski, wyrabia sobie opinię o czymś o czym nadal nie ma zielonego pojęcia. Ba, ma nawet w tym temacie najwięcej do powiedzenia - w myśl starej zasady "Nie znam się, więc zabiorę głos". :)
Dla mnie git. Więcej nieogarniętych ludzi wierzących w te bzdury -> więcej kasy dla mnie.
Ala pisze:
Po to Kowalski ma księgowego, by ten wiedział co i jak. Sorry, ale w gąszczu naszych przepisów finansowych naprawdę niełatwo się poruszać (sami księgowi też czasem się gubią).
Niemal codziennie słyszę: "Panie Marcinie, a w internetach pisali, że..." i potem muszę prostować. Bezgraniczna wiara we wszystko co piszą w necie lub mówią w TV jest przerażająca z jednej strony.