Oti pisze:
Uważacie że takie wątki są potrzebne w dyskusji publicznej czy może jest to nowa moda?
Moda jest, ale na "denializm" raczej tejże ekologii. Mentalny, podświadomy tryumf korwinizmu. Ludzie w większości wierzą w "ubran legends", które sprzedają im publicyści typu Wildstein czy Ziemkiewicz Rafał (polecam notkę:
http://adamwajrak.blox.pl/2009/01/Zekot ... stein.html) albo pisarze sf na swoich blogach (Szczepan T.:)). Znacie to pewnie "dla nich ważniejsze są żaby niż ludzie, panie", "ten globcio to pic na wodę i faszyzm, zresztą to kwestia słońca i wulkanów" a w ogóle "to jest to nowa religia tych lewaków z pokolenia 68 dla zsekularyzowanych społeczeństw, panie" no i oczywiście "dla lewaków ekologia to po prostu walka klas, panie" (było coś takiego, jak ktoś nie wierzy znajdę linka). To jest imitacja dyskursu neokonów z USA (polską nowością w tym jest jedynie to, że prawdopodobnie za tą całą ekologią stoi Agora;)). Tylko tam służyła pewnym grupom interesów. W Polsce po prostu to był backlash bez frontclashu. Jak się czyta "Co z tym Kansas?" Franka to ma się wrażenie deja vu. U nas pojawiło się to chyba zupełnie bezmyślnie, na zasadzie papugi. Nawet liberalne (liberalne w sensie amerykańskim) media typu "Polityka" puszczają takie teksty kolesi, którzy naukowcami zajmującymi się klimatem i bioróżnorodnością nie są. To wynika z polskiej specyfiki. Oszołom "prawicowy" z powodów historycznych jest u nas częściej spotykany niż oszołom typu lewicowego (zupełnie odwrotnie niż w "starej" Unii, w USA jest IMVHO fifty fifty mniej więcej). O tyle mnie to dziwi, że w dzisiejszych czasach to jednak dość łatwo zweryfikować w necie. Artykuły ze "Science" czy "Nature" są w necie, dokumenty Panelu Klimatycznego ONZu są w necie, strony NASA z projektami typu Ozonewatch są w necie etc. Można sprawdzić, wyrobić sobie opinię, przyjąć postawę niewiernego Tomasza etc. Ludzie, również ci bardzo inteligentni jednak w tej konkretnej sprawie wolą zazwyczaj legendy miejskie. Pokutuje też IMVHO dawne "oszołomstwo" typu ekologicznego (z pionierskich czasów ekologii jako takiej w Polsce) w rodzaju oblewania farbą futer, haseł typu "mięso to faszyzm", pajacowanie i festyniarstwo Ala Gora etc. które zbudowało taki a nie inny obrazek ekologii w Polsce.
Osobiście bioróżnorodność, ochrona gatunków, ogólny stan planety oraz ścieżki rowerowe ;) to są rzeczy dla mnie osobiście ważne, ale nie do tego stopnia żebym nie spał po nocach czy przykuwał się do drzew;) Po prostu w tej sprawie lepiej dmuchać na zimne o ile w ogóle to jest możliwe. Co najmniej raz na dwa dni staram się biegać w sympatycznym lesie i nie chciał bym, żeby te okolice uległy stepowieniu czy jakiejś innej formie degradacji. Wystarczy, że przez jakiś idiotów azjatyckie biedronki - mutanty eksterminują nasze rodzime biedronki oraz nas samych;) Nie jest tak, że łykam bezkrytycznie każdą ekonarrację (np.kwestia świetlówek jest dość kontrowersyjna i grupy interesu tu też mają znaczenie). Ale też dziś można to wszystko weryfikować i sobie zdanie w punkcie polityki ochrony środowiska wyrobić. Nie trzeba mieć zaraz doktoratu z nauk przyrodniczych. W polskiej polityce to są sprawy na tyle marginalne dla klasy politycznej, że też trudno tu mówić o jakiejś zależności pomiędzy decyzją na kogo głosować a stosunkiem do ekologii. Na szczęście ta straszna, zakazująca mówić mama i dobijająca Polskę kwotami mlecznymi i kulturą gejowską;) Bruksela wymusza z natury rzeczy (poprzez np. to, że jednak mamy konflikty polityczne typu Rospuda) i edukację i zajęcie stanowiska. Gdyby tylko mainstreamowe media inne niż kanały edukacyjne podchodziły do tych tematów w sposób bardziej wyważony. Priorytetem jest chyba na obecnym etapie walki klasowej;) wiedza po prostu. Dlatego nieodmiennie polecam blog znanego przyrodnika Adama Wajraka (
http://adamwajrak.blox.pl/html ) i linki z niego (zwłaszcza ten:
http://doskonaleszare.blox.pl/html ).
Oti pisze:
Co do meritum, to nawet jeżeli wpływ człowieka na efekt cieplarniany to ściema, a organizacje ekologiczne są sponsorowane przez koncerny, to i tak, niech dalej robią swoje :) Mam podobne podejście jak napisał kilka postów wyżej ensel. Nie chciałbym, żeby moje otoczenie stało się betonową dżunglą. Dostatecznie przeraża mnie Japonia na googlemaps.
A wszystkie akcje z torebkami i gaszeniem światła mają swój skutek, zmieniają świadomość. Jeśli te działania doprowadzą choćby do tego, że ochrona kawałka starodrzewia Puszczy Białowieskiej stanie się w świadomości społecznej ważniejsza niż wykorzystanie przemysłowe drewna z powyższego źródła to było warto.
Nic dodać nic ująć. W pełni się zgadzam. Z tymże organizacje denialistyczne i ich konferencje są już na 100% sponsorowane przez koncerny:)
Kkkara pisze:
I co? Nie wiedzieli? Planu nie widzieli, jak kupowali?
To jest możliwe, że nie wiedzieli. Trzeba by sprawdzić okoliczności i fakty.
Kkkara pisze:
Bo było tanio? A nie zastanowiło ich, dlaczego?
Powodów, dla którego "było tanio" może być dziesiątki. Kwestią jest możliwość dostępu do informacji. Oraz ewentualnie dezinformacja jako strategia sprzedaży. Nie każda taka "okazja" jest z gruntu ściemą tego typu. Większość nie jest, a decyzja o skorzystaniu z takiej oferty jest jak najbardziej racjonalna.
Apaczyk pisze:
Mam nieodparte wrażenie, że właśnie tacy potem najgłośniej protestują, bo nie chcą przyznać, że zrobili się na szaro sami.
Większość pewnie nie wie i to prawdopodobnie nie ze swojej winy> Nie ma co ulegać stereotypowi kupującego - nieodpowiedzialnego ekonomicznie debila. Ale w takiej konkretnej sprawie faktycznie wykładniczo pomogli zrobić się na szaro i są "współwinni". Co nie zmienia faktu, że IMVHO każdy rozsądny człowiek powinien domagać się ustawy pozwalającej eliminować przez rozstrzelanie takich "spekulantów" z rynku, albowiem godne to jest i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne.