Trochę mnie źle zrozumiałaś, albo raczej ja się źle wyraziłam. Pytając, co z tego, że "Żmiję" można interpretować w ciekawy sposób, miałam na myśli: co z tego, że można się w tej powieści doszukać drugiego dna, skoro źle mi się ją czytało? Mówię tutaj oczywiście tylko za siebie :) Chodzi mi z grubsza o to, że bez względu na to, jakiego przesłania można się w "Żmii" dopatrzeć, do mnie to przesłanie nie dotarło. Mówisz o ostatecznej decyzji Lewarta, a ja już nie pamiętam, o co chodzi... Z mojego punktu widzenia, książka, której zakończenie po dwóch miesiącach ledwo pamiętam, jest słaba. Nie słaba obiektywnie, bo nie mnie takie rzeczy oceniać, ale subiektywnie - tak. W tym, że nie mam ochoty do niej wrócić, że się nad nią nie zastanawiam, że nie żal mi bohaterów, w tej mojej doskonałej obojętności na "Żmiję" zamyka się wszystko, dla czego po prostu mi się nie podobała.
Sama musisz przyznać, że Twoja opinia o "Żmii" jest dosyć... może nie tyle kontrowersyjna, co mało popularna. W tym kontekście powstaje pytanie: czy to wina czytelników, czy autora? Powiedziałabym, że jeśli nikt książki nie rozumie, to wcale nie dlatego, że jej odbiorcy to ciemna, nieogarniająca geniuszu mistrza masa, ale dlatego, że mistrzowi nie udało się swojego geniuszu wyłożyć. IMO coś w procesie twórczym poszło nie tak, czegoś zabrakło i tym czymś jest jasność (co wcale nie jest równoznaczne z dosłownością) przekazu.
Dla mnie książka nie może być tylko suchym materiałem do analizy, zbiorem literackich chwytów i odniesień, które można wyłapywać w nieskończoność. Lubię coś takiego, fakt, ale jako dodatek, a nie jako treść. Beletrystykę czytam po to, żeby coś przeżyć. W moim przypadku nie chodzi tutaj o sensacyjną akcję czy kryminalną zagadkę (to się przecież w "Żmii" pojawiło"), ale o przywiązanie - do bohaterów, miejsc, jakiejś przedstawionej w książce idei. Żeby książka była dla mnie dobra, musi jakoś chwytać za serce. I, pozostając przy Sapkowskim, saga coś takiego miała. Trylogia husycka, która podobała mi się już średnio, mimo to też do mnie trafiała, wzbudzała
jakieś uczucia. "Żmija" - nie.
Cytuj:
A co do tych postaci, to w literaturze realistycznej nie zawsze muszą być one rozbudowane jak w książkach fantasy, ważne by struktura powieści odzwierciedlała przekaz.
Nie rozumiem. Od kiedy to w książkach fantasy obowiązkowo pojawiają się rozbudowane psychologicznie postaci? To znaczy, jasne, pojawiają się, ale gatunek nie jest tutaj chyba żadnym wyznacznikiem. Ja też się nie znam, ale wydaje mi się, że to właśnie w fantasy częściej pojawiają się bohaterowie nieco uproszczeni, przedstawiający archetypy jakichś postaw, odzwierciedlający baśniowe reguły swojej rzeczywistości. Właśnie od literatury realistycznej oczekiwałabym jak największego prawdopodobieństwa psychologicznego. Ale może nie zrozumiałam Cię, za co przepraszam :)
Cytuj:
A skoro książka oskarża kulturę współczesną, masową, system o dehumanizację, o ograniczenie roli jednostki na rzecz dobra ogólnego, konformizm itp. to ukazanie wielu bohaterów ciekawych acz mało znaczących jest jak najbardziej wskazane.
Okej, ale znowu, sam gatunek nie ma tu dla mnie nic do rzeczy. No i jest w tym pewna pułapka, z której AS, moim zdaniem, nie wybrnął - jeśli nie opisujemy żadnego interesującego bohatera, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że historia takich ledwo zarysowanych, niepogłębionych postaci nikogo nie wciągnie. Mnie na przykład nie wciągnęła. Był taki moment, kiedy Lewart mnie zaciekawił i to było przy okazji opowieści o jego zdolnościach i dzieciństwie w psychiatryku, ale zanim zdążyłam się tym wątkiem nacieszyć, już został zamknięty. Czy wręcz ucięty.
Cytuj:
Ktoś na innym forum napisał, że gdyby Sapkowski wydał ten utwór pod pseudonimem to zebrałby oprócz pochwał jeszcze kilka nagród, zgadzam się z tym w zupełności.
Może. Jeśli o mnie chodzi, to ja nie zmieniłabym opinii. Porównań z lepszymi książkami Sapkowskiego uniknąć się nie da, ale i tak bym się na "Żmii" nudziła, i tak :) W moim przypadku okazało się to niezależne od nazwiska autora.
Cytuj:
(...) porównują ją z (...) filmem "9 kompania" (bo to też wojna w Afganistanie).
Po przeczytaniu pierwszej sceny od razu nasunęło mi się porównanie z "9 kompanią" :) Jakbym czytała opis jednej ze scen tego filmu, zwłaszcza że byłam w miarę na świeżo po jego oglądaniu. Więc porównanie nie wynika chyba tylko z tematyki, ale też ze ... sposobu ujęcia tematu?
Przyznaję, że nie wyłapałam tych wszystkich kontekstów, o których mówisz - i w moim przypadku to zwykłe nieoczytanie. Ale ja to ja, a jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby wszyscy mieli ten problem. A jednak ludzie do tego poziomu interpretacyjnego nie docierają i to nie są odosobnione przypadki - a jak docierają, to najwyraźniej nie rekompensuje on im innych niedostatków "Żmii". Więc mimo wszystko trzymam się zdania, że coś tu AS-owi nie wyszło.