Gt_O pisze:
Ok, ja np. nie byłem wychowany w żadnej wierze i tzw. uczucia religijne to dla mnie generalnie kwestia mistyczno-mitologiczna. Wedle waszego rozumowania chyba jestem antyteistą, ale dobra, nie będę się pieniać ;)
Ja raczej potraktowałbym Cię jako agnostyka, ewentualnie agnostyka, ale nie wiem, czy się nie obrazisz ;P
Ta bitwa o symbole religijne wiszące tu i ówdzie, to IMHO mały pikuś, choć gdybym zaczął paradować z krzyżem odwróconym do góry nogami i trzema szóstkami wyeksponowanymi w najbardziej widocznym miejscu, to raczej niewiele osób przymknęło by oko.
Dla mnie najbardziej drażniącym tematem jest religia w szkole. Niby element nieobowiązkowy, bo jak rodzice zadeklarują, że dziecko nie musi uczęszczać, to niby nic, ale brak jednej oceny na świadectwie obniża średnią. I co teraz z tą demokracją? Za moich czasów była do wyboru etyka, w sumie niegłupi przedmiot, nauczyłem się na nim kilku ciekawych elementów psychologicznych, metod postrzegania świata i interpretowania innych osób, dogmatów i otaczających nas elementów. Mój umysł w jakiś sposób otworzył się na świat... A teraz? Albo religia, albo nic - BE ZE DURA! Ch*j, nie demokracja...
Kościół jest po prostu elementem otaczającej nas rzeczywistości, a IMHO stał się instytucją, która ma zbyt duży wkład we wszelkie wydarzenia w tym kraju - i lał pies symbole, bo to i tak bzdura, biblia wyraźnie twierdzi, że modlić to się mają ludzie do boga, a nie jego podobizn i symboli, co już świadczy o zacofaniu populacji, skoro tego zrozumieć nie potrafi. Ale żeby dogmaty wymyślane przez istoty człekopodobne kilka wieków temu kierowały moim obecnym życiem, to już przegięcie...