Chemik i myślisz, że okoliczności oparzenia nie były gruntownie zbadane? No chyba jako prawnik z wykształcenia, nie masz tak naiwnych wyobrażeń o postępowaniu cywilnym jak stereotypowy korwinista z Wykopu. Nie wierzę w to. Tam wyszła jeszcze sprawa wcześniej kontroli jakości związanej z przypadkami za gorącej kawy w McDrive (ponad 700 przypadków) i złego oznaczenia tej kawy. Kluczowe były zeznania ich menadżera jakości o tym, że zignorowali jako niedostatecznie istotną sprawę raportów z tych 700 poparzeń, gdzie była instrukcja ile kawa ma stygnąć, zanim będzie podana w okienku dla aut. A wcześniej McDonalds kompletnie zlał mediatora. Więc to nie chodziło o brednie z forum onetu, że kobieta pozywa, bo pies w mikrofalówce się nie wysuszył.
Woydzio pisze:
Wspomnę jeszcze o tym, że w wersji, którą ja znam, kobieta postawiła sobie kubek z kawą na siedzeniu między nogami, ruszyła i oblała się.
Nie ruszyła, ponieważ nawet nie prowadziła samochodu. Samochód stał, a jej siostrzeniec czekał z ruszeniem, zanim ona wsypie cukier. Późno było, więc nie sprecyzowałem: "McDonald's quality control managers specified that its coffee should be served at 180-190 degrees Fahrenheit." - to było pierwotne stanowisko sieci, ignorującej raporty kontroli jakości jaką kawę należy podawać w okienku (to ważne rozróżnienie w tej sprawie z tym okienkiem) i jak oznaczoną, a wg. optymalnych norm jakości dla McDrive w okienku powinna być w okolicach 149 F (tak stwierdził sąd, McDonald próbował to zdissować w postępowaniu i mu się nie udało). I bajer polega wbrew temu co pierdzielicie na ogromnej różnicy. Bo nie chodzi tylko samo oparzenie z powodu nieostrożności, a o to jakie jest to oparzenie. Tzn. o obrażenia. Tam szło o to, że było 6 % poparzeń trzeciego stopnia i 16% w mniejszym stopniu, konieczny przeszczep skóry. Ponieważ to franczyza (a więc masz ścisłe regulacje ile razy przekładamy smażącego się hamburgera, ile ma stygnąć kawa przed podaniem w okienku, a ile w budynku sieci etc.) to szło o to po ilu sekundach podaje się kawę w okienku (kwestia stygnięcia). I wyszło raz, że sieć nie wypełniła postulatów kolesi od jakości, oraz dwa podano do okienka kawę za wcześnie. Gdyby kawę podano po prawidłowym czasie, nawet jak by się oblała to by nie było mowy o przeszczepach skóry, hospitalizacji. Więc generalnie "80% winy sieci" to te dodatkowe sekundy, oraz o zignorowanie wniosków kontroli jakości z poprzednich wypadków przez menadżerów co do czasu stygnięcia i poprawy metod pakowania. Chemik pisał, że "Różnica nieistotna". No więc właśnie wykazano, że istotna, bo są oparzenia i oparzenia. Różnica jak między stłuczką, a czołówką "na trzeciego" (przesadziłem, wiem, ale celowo). To jest IMVHO owszem ciekawy przyczynek do dyskusji, ale nie o głupocie rzekomej Amerykanów, tylko o ich modelu finansowania służby zdrowia. Ale to temat na inną opowieść.
Cytuj:
Poza tym wybacz, ale kraj w którym ludzie pozywają koncerny za oparzenie się gorącą kawą, za dostanie raka od palenia papierosów czy za śmierć psa w mikrofalówce (bo właścicielka wykąpała pupila i chciała go w mikrofali wysuszyć) jest dla mnie krajem idiotów z prawem ustanowionym przez innych idiotów.
Woydzio
Wybacz, ale kraj w którym zwykli ludzie nawet nie dopuszczają możliwości pozwania wielkiego koncernu o odszkodowanie (bo to godne rzekomo idiotów) w ramach procesu cywilnego to kraj ludzi pozbawionych kompletnie instynktu samozachowawczego. A kraj, w którym ludzie tak gorliwie wierzą w wyjątkowo głupie legendy miejskie (jak z suszeniem psa w mikrofalówce, w ufoka z Roswell też wierzycie?) to już w ogóle jak to skomentować? W tym przypadku mieliśmy hospitalizację i zabieg, wycenione na konkretną sumę. Poza tym Woydziu, umówmy się. Ani Ty, ani ja nie mamy na tyle rzetelnej wiedzy o amerykańskim systemie prawnym (bo nie są nią przecież ani seriale, ani tabloidowe brednie i legendy miejskie z Wykopu), żeby wydawać tak twarde wyroki. To jest zbyt złożona i niejednoznaczna sprawa, żeby tak to sobie podsumować, a zdecydowana większość amerykańskich "frivolous litigatio" to wymysły z netu (ta konkretna kwestia nie była żadnym pieniactwem procesowym). Cóż sporo jako społeczeństwo "tym idiotom" historycznie zawdzięczamy. Ciekawe jak by wyglądały nowoczesne społeczeństwa i ich katalog praw podstawowych bez Rewolucji Amerykańskiej. Dodam, że sam uważam system kontynentalny per saldo za dużo lepszy od anglosaskiego. Natomiast możliwość sprawiedliwego dochodzenia roszczeń (np. w sprawach takich jak powyższa) obywatela przed sądem to powinna być norma cywilizacyjna.
Chemik pisze:
Ale najlepsze było uzasadnienie- bo sprawca miał trudne dzieciństwo, był w domu dziecka i poprawczaku. A PONADTO, napadnięta nie ma do sprawcy żalu, a rany ładnie się zagoiły.
Facepalm, IMVHO.
W Stanach nie do pomyślenia raczej, si? No więc ile masz Chemik w Polsce tekstów w stylu "gdyby nie ubrała wieczorem krótkiej spódniczki to by jej nie zgwałcili, więc niech teraz nie zawraca sądom głowy" etc. A Hagar ma rację z porównaniem. Ponieważ tutaj nie chodzi o to, że tu są sądy a tu grupa populistów, tylko o opisywanie rzeczywistości za pomocą legendy miejskiej. Stąd masz na zachodzie np. w dyskusji o polityce rolnej wobec młodszej części UE ilustracje w serwisach z furmanką na ekranie ("rolnictwo w Polsce"), czy newsy o tym, że Polacy jedzą łabędzie. Tylko, że to podobno tylko oni są głupi, a my już mądrzy. A to poziom bardzo podobny do "naszego" odszkodowania za psa w mikrofalówce i tym podobnych. Późniejsze cwaniackie próby wydojenia frajera, w rodzaju specjalnie się poparzę i pozwę producenta ekspresu do kawy były dissowane już na pierwszej rozprawie. Bo oni zdają sobie sprawę, że to nie jest to samo i mają postępowanie dowodowe. Wbrew temu co się wielu Polakom ubzdurało. A to jest smutne, że w Polsce wiara w legendy miejskie rośnie z roku na rok (wraz z coraz lepszym dostępem do internetu;-))