Woydzio pisze:
Ponieważ walę te tynki wtrącę kilka słów:
Żeby przewidzieć, że kupiona przed chwilą kawa jest gorąca, trzeba mieć zdolności profetyczne co najmniej Nostradamusa. Albo inteligencję Einsteina. Skoro ta pani nie miała ani jednego, ani drugiego, to powinna również zaskarżyć swoich rodziców za to, że przez ich geny urodziła się zbyt głupią żeby wiedzieć, że świeżo kupiona kawa jest gorąca. Powinna również zaskarżyć szkoły, do których uczęszczała, bo tam nauczyli ją tak nieprzydatnych rzeczy jak czytanie i pisanie a nie tego, że kawą można się oparzyć.
Woydzio
Woydziu a jak się wierzy w legendy miejskie to do kogo mieć pretensje? Srsly? Sprawa "Stella Liebeck vs. McDonald's case" polegała na tym, że nie mogła się "z 80% prawdopodobieństwem" (jak był w wyroku stwierdzony zakres odpowiedzialności sieci) nie oparzyć. Tak jej to podano, że nie mogła. Zasadniczo to była sieć jak wiecie działająca na zasadzie franczyzy, która deklarowała podawanie kawy w McDrive o określonej temperaturze (szybkie google "McDonald's quality control managers specified that its coffee should be served at 180-190 degrees Fahrenheit.") W kubkach teoretycznie dostosowanych do deklarowanej przez sieć temperatury, tak żeby się nie poparzyć. I podano za gorącą w stosunku do deklarowanej/normalnej praktyki o rząd wielkości czego skutkiem było "skin grafting". A sieć gwarantowała w swojej ofercie, że to nie jest taki wrzątek. Więc generalnie nie wiem jak można w ogóle uwierzyć, że gdzieś, w cywilizowanym kraju płacą odszkodowania, za "urodziła się zbyt głupią żeby wiedzieć, że świeżo kupiona kawa jest gorąca" a mimo to wygrała w sądzie. Że Elvis żyje też wierzycie? Zwrot kosztów medycznych i zadośćuczynienie należało jej się jak psu buda, a suma urosła, bo jak idioci szli w zaparte, po drugie mataczyli o tym jaka jest "deklarowana/ zwyczajowa temperatura kawy w McDrive z okienka dla aut" wykorzystując sztuczki proceduralne, przeciągali sprawę, a procencik leciał przez czas procesu cywilnego.To tak jak by powiedzieć "powinien przewidzieć, że żarciem w restauracji może się poważnie zatruć i tam nie jeść, a nie ma pretensje bezmózgi dwunóg". Problem z wiedzą na temat tego kazusu w Polsce (jak i z wiedzą Polaków o amerykańskim sądownictwie) się bierze z tego, że w najpopularniejszej wersji redagowali to chłopcy z Wykop.pl. Redagowali zresztą z anglojęzycznego newsa opisującego fejki o tzw. Stella Awards, gdzie wszyscy przyjęli to jak Woydzio, aż ktoś kliknął w anglojęzyczny oryginał i rozsądnie skomentował
"Pod linkiem nie są żadni laureaci, a "miejskie legendy" które nigdy nie miały miejsca, co autor sam próbuje wyjaśnić. Czyta się fajnie, ale warto ze zrozumieniem." Dziennikarze obywatelscy z Wykopu.pl jak zwykle;-) Problem Polaków polega na tym, że myśleli, że mądrze jest olewać takie sprawy, bo to "głupie". Ale na szczęście to się zaczyna zmienić i sami piszą pozwy np. przeciwko złodziejom - cwaniakom z Pobieraczek pe el czy sami skarżą wymuszanie "grania na czekanie" do UOiKK.