Wieża Błaznów

Chyba nie czytasz, co napisałam. ;)
Ja jestem pracodawcą (i pracownikiem, bo jestem wspólnikiem pobierającym pensję i równocześnie odpowiedzialnym za zatrudnianie ludzi do projektów) i moi wykonawcy, w 99 procentach artyści, nie chcą żadnych ZUSów, chcą mieć więcej na rękę (a zarabiają lepiej niż niejeden etatowy pracownik) i chcą sami sobie opłacać prywatne ubezpieczenie. Część z nich emerytalne płaci sobie na jakichś dziwnych zasadach w Wielkiej Brytanii.
I co mam z nimi zrobić? Udusić? :)

_________________
Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach

W zasadzie rozstrzelanie byłoby bardziej na miejscu ;P

_________________
Pomyślcie tylko. Bycie ateistą w depresji jest przesrane: nie ma po co żyć, nie ma po co umierać. ;/

No jak nie chcą to już ich problem - ale jak jest pracownikiem to MUSISZ opłacać za niego ZUS. Chyba, że jest na umowę o dzieło, która jest zwolniona z ZUS. Artyści to chyba też podlegają pod wolny zawód, nie?

Dla ciebie lepiej, bo mniej pierdzielenia się z papierkami. Znaczy, dla twojej księgowości. :)

Umowy "śmieciowe" to problem, do którego ludzie się zabierają od dupy strony. Jakby były normalne warunki, normalne składki i opłaty, to by pracodawcy nie kombinowali. No i też pracownicy - nie zrozumcie mnie źle - są trochę sobie winni godząc się na każde warunki pracy i nie posiadają znajomości Kodeksu Pracy.
Nie napiszę, w której firmie bo mam lojalkę, ale w jednej pracownicy się zbuntowali i nasłali PiP na pracodawcę. Jak zabulił kilkanaście tysięcy za niezgodność dokumentacji i stanu faktycznego, to od razu zmienił podejście do pracowników.
Inna sprawa, że czasem ludziom nie zostaje nic innego niż zgodzić się na to, co daje pracodawca - a to nie jest normalna sytuacja i pełną odpowiedzialność za to ponosi państwo.

A dlaczego? :)

_________________
May the force be equal mass times acceleration.

Owszem, artyści pracują na umowy o dzieło i składek płacić teoretycznie nie muszą.

Natomiast problem jest taki, że po pierwsze sami artyści czują się urażeni, gdy wrzuca się ich do jednego worka z osobami, którym pracodawca narzuca te umowy zwane "śmieciowymi", bo z ich punktu widzenia one śmieciowe nie są. Są więcej warte niż etat.
Po drugie, irytują się, gdy banki traktują ich jak kogoś drugiej kategorii, a jak pisałam, taki artysta zarabia nierzadko kilka razy więcej w skali roku czy nawet miesiąca, niż "porządny" pracownik etatowy. I to jest irytujące. Bo to faktycznie patrzenie na problem od dupy strony i znowu przykładanie każdego, na siłę, do jednej miarki.

_________________
Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach

Weź mi nic nie mów. Zarabiam powyżej średniej krajowej i w sumie ostatnio prowadziłem batalię z kredytem na rozkręcenie biznesu (takie tam, popierdółki). Obroty, zarobki, dodatkowe źródła dochodu...a i tak mogłem się cmoknąć lub wziąć minimum 200k - gdzie potrzebowałem góra 20k. :/

_________________
May the force be equal mass times acceleration.

No właśnie. :/
Pamiętam jak kiedyś znajomy pisarz się zirytował, gdy mu bank odmówił kredytu na mieszkanie, uzasadniając tym, że pisarz, artysta nie jest dla nich wiarygodnym kredytobiorcą mimo przedstawionych plików umów z wydawnictwem, zapewnień, że w rozliczeniu kwartalnym czy półrocznym dostaje kasę z praw autorskich i innych takich. To się wkurzył, poczekał kilka miesięcy aż mu spłynęła kasa i kupił mieszkanie za gotówkę. A z bankiem się pożegnał.

_________________
Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach

Taaa, a jeszcze gorzej mają ci, którzy wprawdzie zarabiają powyżej średniej, czasem nawet znacznie, ale jednak nie na tyle dużo, żeby sobie po kilku czy kilkunastu miesiącach pozwolić na mieszkanie za gotówkę. Dla nich sytuacja jest prawdziwie patowa.

_________________
Ha! Węgle jak u taty!
Moje dziewczęta updated!
I jeszcze jedna
Ech, wakacje

Dlatego ja się cieszę, że moja spółdzielnia mieszkaniowa poszła po rozum do głowy i ustawiła cenę wykupu na kilka do kilkunastu tysięcy pln. Jakbym miał teraz kupowac mieszkanie, to bym musiał się ostro nakombinować. No bo przeciez ktoś, kto od pięciu lat prowadzi firmę, nigdy z niczym nie zalegał, płaci podatki, do tego ma jeszcze jedną spólkę za granicą oraz etat nie ma zdolności kredytowej. Nic tylko wziąc pałę i lać. :)

_________________
May the force be equal mass times acceleration.

http://jacekgaworski.pl/index.php/2013/ ... eutanazji/

Szczerze powiedziawszy odpowiedź p. prof.dr hab. n. med mnie trochę zdruzgotała. Zwłaszcza passus "pacjenci z wtórnie postępującą postacią SM-u nie powinni być leczeni – gdyż jest to wbrew zasadzie medycyny opartej na faktach”. Ciekawi mnie, jakim cudem takie bezduszne kurfiszcze znalazło się na tak wysokim stanowisku i jakim cudem wciąż je piastuje. I kto, bazując na jakich przesłankach, dał temu czemuś dyplom lekarza.

_________________
Czułe pozdrowienia! Co cię gniecie?
* * *
Pies, który szczeka, jest niedogotowany - przysłowie chińskie.

THIS IS NOT A LOVE SONG

No tak, sytuacja jest straszna, ale to raczej nie jest wina tej osoby, tylko programu lekowego z Ministerstwa. Tak samo nie leczy się dzieci z SM, bo program nie przewiduje, że mogłaby zachorować np. osoba dwunastoletnia.
Zresztą, tak tragiczna polityka dotyczy wielu różnych chorób przewlekłych. Np. ja potrzebuję stałej rehabilitacji, do końca życia. Część rzeczy jestem w stanie zrobić - i robię - we własnym zakresie, ale do innych - nie ma bata, potrzebny jest rehabilitant. W porażeniu mózgowym najskuteczniejsze jest leczenie metodami Bobbath i PNF. Co mi proponuje NFZ? Tydzień rocznie rehabilitacji pourazowej na "podwieszkach":> Oczywiście, koszt mojej rocznej rehabilitacji (w wymiarze 2h/tyg.) to koszt jednej dawki leku na SM, i to tego tańszego (nieco ponad 5 tys. PLN, bo jedna godzina kosztuje 70 PLN). Ale i tak jest to 1/3 moich rocznych zarobków. Gdybym nie miała konta w Fundacji, to mogłoby być z tym krucho.

_________________
Występny Wartowniku! Cintryjka chwali książkę! Bym miał pieniądze, to bym se chyba, normalnie, kupił, tak mnie to zaszokowało ;) - Ben

siekierka

Pomijając stronę merytoryczną (nie znam się, to się nie wypowiem), to zauważyliście jaki to jest bełkot? Po jednokrotnym przeczytaniu nie wiedziałam o co tak w zasadzie chodzi. Komunikatywna jest biurokracja (bo to już chyba nie jest stadium administracji, tylko cokolwiek dalej) "po byku fest".

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson
ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>

No co, polskiego na medycynę zdawać nie trzeba:) Ale fakt, tragedia.

_________________
Występny Wartowniku! Cintryjka chwali książkę! Bym miał pieniądze, to bym se chyba, normalnie, kupił, tak mnie to zaszokowało ;) - Ben

siekierka

To dobrze, że ludzie zaczynają zauważać, jaki "bigos" został im zgotowany przez ostatnią ustawę refundacyjną (m.in. leczenie zgodnie z Charakterystykami Produktów Leczniczych). Szkoda, że nie dostrzegają, kto za to odpowiada. Prawo w tym kraju stanowi Sejm, a nie jakaś grupa zawodowa, NFZ, czy firma farmaceutyczna. Ale zeszłoroczny protest "pieczątkowy" (Refundacja do decyzji NFZ) był przedstawiony w prorządowych mediach, jako spisek lekarzy z firmami farmaceutycznymi przeciwko pacjentom. No, to teraz nie ma protestu, prawo jest przestrzegane co do joty. A że ktoś w między czasie umrze paskudną, bolesną śmiercią pozbawiony - z przyczyn finansowych - leczenia? Cóż, tak będzie, dopóki politycy nie przekonają się, że ich decyzje wpływają na życie ludzi. I dopóki im nie zacznie na tych ludziach zależeć.

No przecież napisałam wyżej, że to nie wina tej profesor, tylko przepisów.

_________________
Występny Wartowniku! Cintryjka chwali książkę! Bym miał pieniądze, to bym se chyba, normalnie, kupił, tak mnie to zaszokowało ;) - Ben

siekierka

Oj, ja przecież nie o Tobie pisałem, tylko tak ogólnie. Osoby zainteresowane, czyli chorzy, ich rodziny, interesują się tym i po wyjaśnieniach są w pełni świadomi ograniczeń systemu. Niestety, to tylko niewielka część społeczeństwa - większość ludzi jest karmiona medialną sieczką o ujemnym potencjale informacyjnym, skąd czerpie "wiedzę" o otaczającym świecie.