Ciekawi mnie, jak zareagowalibyście na inne 'opowiadanko' nie naszpikowane już takim dosadnym opisem "stopnia zidiocenia" umysłu bohatera.
Jednak, jakaż strata zaryzykować? ...przecież nie ma granic możliwości.
Bezsilność
Było ich zbyt wiele. Otoczony, przyparty do muru, czuł się jak mysz zapędzona do pułapki. Z nikąd nie mógł oczekiwać pomocy. Wszelka nadzieja była zbędną, niepotrzebną rzeczą, mógł ją odrzucić, jak zdarty but, ogryzek jabłka.
Przerażający, szyderczy śmiech wdzierał się do jego umysłu, burząc świadomość, niszcząc odczucia. Jak kąsające słowo bezbłędnie trafił w najsłabsze miejsce, zachwiał nim, jak targaną przez wiatr gałązką. Strach, lęk, tylko one kryły się w jego głowie, ścierały na proch każdą inną myśl, znosiły wszystko.
Obok w kałuży krwi leżeli Fen i Laneth. Z lekko uśmiechniętymi ustami, oczami niemo patrzącymi w dal, wydawali być się tak bezbronni, niewinni. ...lecz oni już odeszli. Pierwsi zaznali błogiego ukojenia.
Tuż pod skronią zabłyszczał sztylet, ostrzem lekko przepłynął po policzku, brodzie, zostawiając za sobą cienką, karminową smużkę. Powiódł oczami po klindze. Nie chcę.. błagał w myślach, nie teraz.
- I co bratku? Chcesz li zasmakować ostrza? – Jeden z mężczyzn spojrzał na niego. Przedziwny grymas politowania był przerażający. Rozwiewał wątpliwości co do przebiegu najbliższych chwil. Śmierć, krew..
Świst, szczęk odbijanego grotu. Szelest opadającej strzały. ...ale zdołano odbić tylko jedną. ...tylko jedną. Cały arsenał przebił wszystkich, mieszając odgłos rozdzieranych wnętrzności wraz z potwornym krzykiem. ...krzykiem wdzierającym się do trzewi z ogromnym impetem, bólem. ...krzykiem śmierci.
Ciała bezwładnie osunęły się na ziemię. Uważnie spojrzał w stronę lasu, na polanę. Widział tylko gałęzie drzew, źdźbła trawy lekko poruszane zefirkiem, ...i krew. Krew spoczywającą w każdej szczelinie, każdym zagłębieniu, napawającą szaleńczym przerażeniem. Elfy... pomyślał. Myśl ta, jednak przyprawiała go o dreszcze, chociaż to im zawdzięczał życie.
Chciał paść komuś do stóp, całować ręce, ale nikogo nie było. Nikogo nie widział.
Małe krople krwi bezszelestnie spadały z jego podbródka, gładziły piasek swą wspaniałą delikatnością, morderczo go pochłaniając. Niedaleko horyzontu zauważył oddalające się czarne sylwetki.
- Dziękuję – Rzekł wśród nikczemnej ciszy. Tylko ona mogła go wysłuchać, tylko ona zdołała.
_________________ Chyba jestem złośliwa*.
*...ale to tylko raz w miesiacu, zazwyczaj.
|