Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 29.03.2024 @ 17:56:59

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Onikudaki
Post: 16.12.2004 @ 23:20:15 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Onikudaki ( jap. miażdżący demon)


Trzy zasiewy rzucono
- by władać w ciemności.
Jeden - by działać
Wśród mroków nocy.
Drugi - by rządzić
demonami zmierzchu.
Trzeci - nieliczny,
By strzec tajemnicy.
I wskazywać drogę
Wśród milczenia wieków.
Minęły stulecia
Lecz wszystkie - przetrwały...
( z japońskiego manuskryptu)


Janusz skręcał właśnie w wąską uliczkę, niedaleko wzgórza wawelskiego kiedy usłyszał odgłosy szamotaniny. Obejrzał się. Trzech mężczyzn ciągnęło jakąś kobietę w stronę najbliższej bramy. Zatrzymał się i spojrzał z wahaniem na rozgrywającą się na jego oczach scenę. Była pierwsza w nocy i nie mógł dostrzec kim była kobieta. Nie krzyczała ani nie stawiała napastnikom oporu. Skrzywił się z niesmakiem i zamierzał odejść kiedy dostrzegł twarz kobiety, w świetle jedynej czynnej latarni. Azjatka? Janusz podbiegł do odwróconego tyłem mężczyzny i kopnął go kolanem w splot krzyżowy. Zaatakowany bez jęku osunął się na ziemię. Jeden z pozostałych napastników odepchnął kobietę. W mdłym świetle latarni błysnęły noże. Janusz cofnął się dwa kroki, trzymał dystans. Któryś obejrzał się na leżącego kumpla. Może wstanie i pomoże? Nie wstanie... Splot krzyżowy kontroluje większość nerwów rozchodzących się do bioder i nóg. Jeśli zostanie zaatakowany, następuje uszkodzenie kręgosłupa i ofiara ma szczęście jeśli kiedykolwiek będzie chodzić...Unik, unik, pasada baja... To nie byli amatorzy. Janusz cofał się ostrożnie. Hiszpańska szkoła noża? Tutaj? Zaatakowali jednocześnie, jeden zwodniczym pchnięciem w piątej linii zwanym viahe, drugi- desjarretazo. Ledwo zdążył odbić ostrze. Desjarretazo było morderczą techniką, po pchnięciu w arteria subclavia, po dwóch sekundach następowała utrata przytomności i śmierć... Owinął lewą rękę marynarką, zblokował kolejny cios i ciął ostrzem noża czoło napastnika. To była jedna z ulubionych technik szkoły Paladin. Tarcza i ostrze... Klingi napastników kilkakrotnie ugrzęzły w materiale. Nagle Janusz skoczył do przodu i pchnął. Krew z rozciętego czoła zalała oczy jednego z napastników i po chwili mężczyzna oddalał się pospiesznie uciskając tętnicę udową. Ostatni z mężczyzn spojrzał na Janusza i nagłym ruchem rzucił się w stronę kobiety. Kuląca się do tej pory kobieta zwróciła się w stronę napastnika. To była Japonka... Rozległ się ryk bólu... nieznajoma błyskawicznie wyrwała bark mężczyzny ze stawu i uderzyła jego głową o mur. Janusz osłupiał ze zdumienia. Tylko instynkt uratował mu życie. Janusz odtoczył się w tył unikając zadanego z niewiarygodną szybkością ciosu. Japonka skróciła dystans, miękkim, jakby kocim ruchem.
- Jestem twoim przyjacielem! - zawołał przywołując z pamięci japońskie zwroty.
Dziewczyna skrzyżowała na piersi dłonie zaciśnięte w pięści. W takiej pozycji przedstawiano na starych malowidłach skrzydlate demony, nauczające wybranych zakazanej sztuki. Janusz zrozumiał, że przegrał. Nagle rozległy się kroki i głosy kilku ludzi.
- Jestem przyjacielem - powtórzył.
Na twarzy dziewczyny odmalowało się zmieszanie.
- Pan nie był jednym z nich? - spytała po polsku, wyraźnie i bez żadnego, obcego akcentu. - Chodźmy - wzięła go pod ramię. Mogłam pana zranić... - powiedziała z troską w głosie.
Wyszli na oświetloną ulicę, w oddali widać było kilku przechodniów.
- Przepraszam, ale muszę już iść - odezwał się Janusz, odsuwając się lekko od Japonki.
- Proszę koniecznie dać mi swój adres! - poprosiła. Ja...uderzyłam pana...Czy mogłabym się jutro z panem zobaczyć? - spytała błagalnym tonem.
Janusz popatrzył na nią przez chwilę i podał jej adres wynajętego mieszkania gdzie się chwilowo zatrzymał.

Dotarł do mieszkania przed drugą w nocy. Drzwi otworzyła mu Kris, która w tym tygodniu miała dyżur.
- Nie umiesz trafić do dziurki od klucza? - warknęła przecierając oczy.
Zamilkła na widok jego twarzy. Rzuciła się do kuchni i wróciła niosąc szklankę wody.
- Masz, pij! - powiedziała. To chyba szok naczyniowy, albo coś w tym stylu - stwierdziła obserwując jego drżące ręce. - Daj, pomogę ci - powiedziała wyjmując mu z dłoni szklankę.
- Diabła tam szok! - mruknął Janusz. Nie mogłem się wystraszyć?
- To ja jestem lekarzem - odparła zimno Kris. Kładź się natychmiast! - powiedziała zdejmując mu marynarkę.
- Nie tak prędko! - wyrwał się jej Janusz. Bierz swoje manatki i znikaj stąd! - rzucił.
- Żartujesz chyba...
- Nie mam czasu ci tego teraz tłumaczyć, muszę mieć na jutro wolną chałupę. Powiedz żeby tu przez dwa dni nikt nie przychodził.
- Ale ty potrzebujesz... - zaczęła dziewczyna.
Janusz spojrzał na nią takim wzrokiem, że bez słowa wyszła do swojego pokoju. Po chwili pojawiła się niosąc niewielką torbę.
- Gdybyś mnie potrzebował to będę w Ośrodku - powiedziała.
- Dobra, dobra - machnął ręką Janusz.
Zamknął drzwi na klucz i podszedł do telefonu. Wykręcił numer z pamięci i usiadł starając się uspokoić.
- Proszę się zidentyfikować - usłyszał. Rzucił w słuchawkę kilka cyfr. Zdziwienie rozmówcy było niemal namacalne.
- Pan jest nieaktywny!
- Jestem w czerwonej strefie, potrzebuję broni - powiedział Janusz.
- Wycofał się pan - usłyszał zimny głos.
- To co, mam wystrugać sobie procę?!
- Chwileczkę... Westchnienie. - Ma pan nadal kredyt w sklepiku. - Kod?
- Dwunasty - odpowiedział Janusz.
- Na pewno?
- Powtarzam, dwunasty.
- Tylko broń?
- Tak, nie chcę wsparcia.
- Typ?
-Desert Eagle 357 Magnum. Jeśli nie będzie tego kalibru... - Janusz zawahał się na chwilę. Może być 44, albo nawet 50 na amunicję Action Express...
- Ale... - jego rozmówca zająknął się.
W słuchawce zapadła cisza. Każdy zawodowiec wiedział, że pistolety kalibru 44 czy większe sprawdzały się tylko na filmach z Clintem Eastwoodem. Potężne pociski nie rekompensowały jeszcze potężniejszego odrzutu, uniemożliwiającego w praktyce celne strzelanie. Masywny, dociążony na lufę, izraelski Pustynny Orzeł na pociski 375 Magnum, to było maksimum tego na co mógł sobie pozwolić silny mężczyzna.
- Co do tych większych kalibrów to będę strzelał z podpórką - powiedział z wysiłkiem Janusz. Amunicja, jak się da, Hydra- Shock.
Cisza w słuchawce tężała... Pociski Hydra-Shock powodowały tak rozległe obrażenia, że w zasadzie nie było żadnej szansy aby postrzelony przeżył.
- W porządku - usłyszał wreszcie. - Na kiedy?
- Jutro o dziewiątej rano - powiedział.
Odłożył słuchawkę i nie rozbierając się opadł na łóżko.

Punktualnie o dziewiątej usłyszał pukanie. Otworzył drzwi. Na korytarzu stała przeciętnie wyglądająca kobieta. Janusz zaprosił ją gestem do środka.
- Ma pani wszystko?
- Oczywiście-odpowiedziała. - Jest jeszcze jedna sprawa...
- Tak?
- Na pewno nie potrzebuje pan wsparcia?
Janusz spojrzał na nią chłodno.
- Czyżbym miał, aż taki kredyt w sklepiku?
Milczała przez chwilę.
- Moja siostra adoptowała Kluchę... - powiedziała.
Janusz zacisnął usta. Dotknął palcami drgającej powieki...
- Co z nią? - wycedził przez zęby.
- Nie sika już do łóżka - odpowiedziała spokojnie kobieta. Czasem budzi się z krzykiem w nocy i woła wujka...
Janusz podszedł bez słowa do wyjścia i otworzył drzwi. Kobieta stanęła w drzwiach i spojrzała mu w oczy.
- Jest pan zbyt surowy dla siebie - powiedziała.
Patrząc z bliska, było widać wyraźnie, że włożyła wiele trudu aby dodać sobie lat specjalnym makijażem.
- Niech pani już idzie - powiedział zmęczonym tonem Janusz.
Jeszcze raz skinęła mu głową i wyszła. Janusz rozpakował paczkę. Uśmiechnął się widząc różę wyrytą na okładzinie kolby. Jakaś dobra dusza dała mu jego własną broń...Nastawił budzik i położył się na łóżku, twarzą w kierunku drzwi. Sen nie przyniósł mu odpoczynku. Koszmar powrócił...
Polana w lesie. Na ziemi leżą wyczerpane kilkukilometrowym biegiem dzieciaki. Wśród nich kilkoro nie ma więcej niż cztery-pięć lat... Trzyletni co najwyżej chłopczyk leży nieprzytomny na ziemi. Nagie nogi, do pół uda ma obdarte ze skóry... Krew ścieka mu po nogach i miesza się ze śniegiem i na wpół zamarzniętym błotem. Janusz potrząsa najstarszą, piętnastoletnią dziewczyną.
- Weź się w garść Księżniczko! - chrypi.
Wyczerpana nastolatka apatycznie kręci głową.
- Jak sytuacja Szczurze? - rzuca w przymocowany do krtani mikrofon.
- Dziesięć do piętnastu minut - pada odpowiedź.
Janusz podchodzi do dyszącej ciężko dziewczyny i siłą rozwiera jej usta, wrzuca czerwoną kapsułkę i zaciska jej szczęki. Przerażone dzieci patrzą jak dziewczyna dostaje drgawek. Janusz trzyma ją mocno, starając się aby nie uderzyła głową o ziemię... Drgawki ustają...
- Po tym poczujesz się lepiej - chrypi Janusz.
Niecierpliwym ruchem rozmazuje krew po twarzy. Teraz weź małego i ruszajcie na tamtą polanę.
- Już! Podaje dziewczynie nieprzytomne dziecko. - Ruszamy! Wszyscy robią pociąg!
Zmaltretowane dzieci wstają z ziemi chwytając się za ręce ruszają w stronę oddalonej o kilkaset metrów polany.
- Kto przyjdzie tam pierwszy, dostanie witaminowego cukierka o smaku kwasu solnego-krzyczy Janusz próbując się uśmiechnąć.
Dzieciaki chwiejnym krokiem posuwają się naprzód... Janusz biegnie w przeciwną stronę.
- Kryję cię! - słyszy.
- Pilnuj dzieciaków! - warczy Janusz.
Z lasu dochodzi przeraźliwy skowyt. Z pomiędzy drzew wybiega kilkanaście osób. Potężny mężczyzna z wytatuowaną na czarno twarzą biegnie w kierunku dzieci. Janusz odwraca się do niego plecami i zaczyna strzelać w stronę nadbiegających, oszczędnymi, trzynabojowymi seriami. Azrael!- wyje wytatuowany, podnosząc japoński miecz. Gdzieś, daleko Mc Millan Snipper Rifle wydaje suche kaszlnięcie i pocisk o wadze 173 granów wybija dziurę wielkości pięści w piersi szaleńca...Dzieci krzyczą, zaczynają uciekać we wszystkie strony...Przeraźliwy dziecięcy pisk... Elegancko ubrana kobieta podnosi rytualny sztylet. Mężczyzna o poparzonej twarzy trzyma wyrywające się, drobne ciałko. Panie nasz, przyjmij ofiarę... Strzał z przystawienia. Mężczyzna pada. Kobieta odwraca się i uderza z wrzaskiem nienawiści. Już nie wygląda elegancko... Janusz uchyla się przed ostrzem. Czuje jak ktoś przywiera mu do uda krępując ruchy.
-Wujek!- krzyczy mała.
Ostrze orze mu przedramię. Janusz uderza w krtań kobiety.
-Spotkasz się ze swoim panem-syczy.
Kobieta tarza się po ziemi usiłując zaczerpnąć tchu. Chce oddychać, ale może tylko łykać własną krew, coraz więcej krwi...
- Nie patrz na to Klucha! - chrypi Janusz.
Słychać strzały, nadbiegają następni...
- Uciekaj mała! - wrzeszczy.- Szczur!!!
- Pięć minut - odpowiada głos w słuchawce.
Klucha znika w krzakach. Szarpnięcie... jakaś kula rozrywa mu rękaw. Janusz odwraca się i strzela. Huk za plecami.
- Co się dzieje?! - krzyczy ktoś w słuchawce.
Czyjaś noga w podkutych butach odwraca go kopnięciem. Janusz leży na wznak.
- Zostawcie go! - słyszy autorytatywny, kulturalny głos.
- Ale panie...
- Odejdźcie stąd!
Janusz sięga do umocowanej na udzie kabury. Powoli... jego ręka drży spazmatycznie... Wokół nikogo nie widać. Wyciąga broń i podnosi się z wysiłkiem na kolana. Ktoś biegnie do niego.
- Uciekajmy wujek!
Dziewczynka chwyta go za rękę i usiłuje ciągnąć.
- Uciekajmy!
Strzał. Pada na ziemię. Mimo kamizelki kuloodpornej czuje jak pękają mu następne żebra. Nie może się ruszać.
- Spuście ogary szatana! - słyszy.
Klucha szlocha i ciągnie go z całej siły za rękę.
- Uciekajmy wujek!
W dali rozlega się basowe ujadanie. Bliżej, coraz bliżej...
- Uciekaj Klucha - szepcze.
Dziewczynka patrzy z przerażeniem na nadbiegające psy i pada na ziemię usiłując się przytulić do Janusza.
- Wychodzę na optyczną - mówi nowy głos w słuchawce. - Pierwszy Niebieski do wszystkich! Wróg na godzinie szóstej! Zezwalam na użycie broni!
Coś zagłusza szczekanie nadciągających bestii... Coraz głośniej rozlega się łopot wirników helikopterów. Nad koronami drzew ukazują się śmigłowce szturmowe. Ostre nosy sześciolufowych działek Gatlinga węszą... szukają celu i znajdują go... Słychać głuchy łomot szybkostrzelnych działek, krótki skowyt i nastaje cisza...

Janusz siedział przy stole i pisał coś szybko ołówkiem w wystrzępionym zeszycie. Zostawię po sobie przynajmniej pożegnalny wiersz - pomyślał ironicznie.

Tej nocy leżąc wpatrujemy się
W odległy, upragniony brzeg.
Stopieni z cieniem, pełni mroku,
Tłumimy oddech, strachu szept...

Już słychać ujadanie sfory
I trzeba zerwać się i biec,
Na przekór bestiom i ich panom,
Niosącym szybkostrzelną śmierć.

Gdzieś tam-daleko, tulą dzieci,
Wracają z pracy, pieką chleb.
Tu klaszczą sucho szybkostrzały,
W rozmokłym śniegu ryją ścieg.

W przyszłości, w dali, w innym świecie,
Stojąc gdzieś na rozstaju dróg,
Nie uwierzymy w swoje szczęście,
W los który zesłał dziwny bóg...


Delikatne pukanie. Janusz podszedł i otworzył drzwi. W progu stała poznana wczoraj Japonka.
- Proszę wejść-powiedział uprzejmie Janusz.
- Przyszłam chyba zbyt późno...-zaczęła zmieszana dziewczyna.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się Janusz.
Usiadł w fotelu, naprzeciw dziewczyny. Po jego prawej stronie leżała na stoliku, wyjęta z pochwy katana.
-I nteresuje pana japońska broń? - spytała dziewczyna rzuciwszy krótkie spojrzenie na błyszczącą klingę.
- Nie teraz... - odparł dwuznacznym tonem Janusz, sięgając pod leżący obok koc. - Wiem, że przyszłaś mnie zabić-powiedział beznamiętnie.
Dziewczyna poruszyła się, jakby chciała coś powiedzieć. Rozległ się strzał i gruba, dębowa poręcz fotela na którym siedziała, rozleciała się w drzazgi. Janusz zerwał się z fotela przyjmując oburęczną pozycję Weavera.
- To Pustynny Orzeł - wyjaśnił z uśmiechem. I specjalna amunicja. Jak cię z tego trafię w piętę to odrąbie ci nogę w kolanie... - Teraz uniesiesz ręce do góry - kontynuował.
Japonka bez słowa wykonała rozkaz.
- Spełnisz wszystkie moje polecenia, jeśli zawahasz się choć na chwilę, strzelam! - uprzedził. Aha, jeszcze jedno. Jestem krótkowidzem i jakby co, to będę strzelał w środek celu... - Teraz rozbieraj się! Całkiem...
Dziewczyna posłusznie zaczęła ściągać ubranie.
- A mówią, że Japonki mają za krótkie nogi... - mruknął w chwilę później Janusz. - Usiądź teraz w pozycji lotosu. - To będzie po japońsku „kekka”- powiedział widząc, że nie rozumie polecenia. - Popatrz teraz w lewo - zażądał. Na stoliku leżą igły. Tak, widzę, że znalazłaś... Zaczniesz od punktu sanri, zablokujesz nerwy obu nóg a potem lewej ręki. - Zupełnie dobrze ci idzie ta akupunktura- pochwalił ją Janusz.
Dziewczyna wbiła ostatnią igłę w okolicę przegubu lewej dłoni i popatrzyła pytająco na Janusza. W jej oczach nie było strachu ani nienawiści, jedynie odrobina rezygnacji.
- Po co to wszystko? - spytała.
- Żeby cię unieruchomić - wyjaśnił Janusz odkładając broń. Słyszałem, że Ninja nie lubią jak ktoś ich rozpoznaje-dodał.
- Za dużo filmów się pan naoglądał - stwierdziła chłodno dziewczyna. -Moje umiejętności? W Japonii istnieje wiele sztuk wojennych o których w Europie nikt nawet nie słyszał. Yawara, Koppo, Fukihari, Subak - wyliczała.
- Chciałaś mnie zabić!
- Przez pomyłkę, było ciemno...
- Chciałbym mieć oczy choć w połowie tak dobre ja ty - przerwał jej Janusz. - Onikudaki- wyjaśnił. Technika „miażdżącego demona” opisana w jednym z dziesięciu tomów Bansenshukai. To taka XVII-wieczna encyklopedia Ninjutsu - dodał zjadliwym tonem. Ta technika powoduje wyłamanie ręki ze stawu barkowego przeciwnika. Tak jak ty to zrobiłaś...
- Takich technik jest wiele-odparła po chwili Japonka.
-T ak, ale ja przypadkiem wiem... jak wygląda Onikudaki...
Janusz podszedł do dziewczyny i delikatnie naciął skórę na jej unieruchomionej dłoni. Poczekał moment i podstawił czarkę z winem pod spływające krople krwi. Po chwili przeciągnął delikatnie ostrzem noża po swoim przedramieniu. Japonka przyglądała się temu z oszołomieniem w oczach. Janusz nacisnął rankę i wypisał własną krwią kilka sylab sanskryckiego alfabetu na piersi dziewczyny. W dwadzieścia minut później mężczyzna skończył recytować mantry i dwoma łykami wypił wino.
- To by było na tyle - stwierdził. Aha i możesz wyciągnąć już te igły...
Japonka przyglądała mu się kompletnie osłupiałym wzrokiem.
- Chcesz powiedzieć, że ta ceremonia... - zaczęła.
- Tak słoneczko - powiedział z serdecznym uśmiechem Janusz. Jestem teraz członkiem klanu! A jakbym się uparł to nawet twoim mężem... Duchowym! - zastrzegł się natychmiast.
- Co ze mną zrobisz?
- Z tobą? Nic!
Janusz podszedł i otulił siedzącą kocem.
- Robi się trochę chłodno-zauważył. Możesz robić co chcesz - powiedział. Mnie wystarczy świadomość, że jeszcze sobie trochę pożyję - westchnął. -Wiesz...mam na tym świecie jeszcze kilka spraw do załatwienia...
Dziewczyna patrzyła na niego bez słowa. Nagle zaczęła się śmiać.
- Nawet małpa spada z drzewa-zacytowała japońskie przysłowie.
Podniosła się z ziemi i podeszła do Janusza.
- Nie ubierzesz się? - zapytał Janusz popijając colę.
- Chyba będziesz mnie musiał przenocować, mężu...
Janusz zakrztusił się i rozkaszlał bezradnie, usiłując wstać z fotela. Było to o tyle trudne, że dziewczyna bezceremonialnie usiadła mu na kolanach. Po chwili jej palce nacisnęły jakieś miejsce na jego karku i zdrętwiały na moment ze strachu Janusz, zauważył, że przestał się krztusić.
- Wszystko w porządku? - spytała troskliwie Japonka. Mam na imię Sayako...- szepnęła.


W dwa dni później już od progu przywitał go hałas. Janusz rzucił w kąt reklamówkę z zakupami i ruszył do kuchni. Kris stała bezradna nad stołem zastawionym do obiadu. Tuż obok Fuseki odpierał kijem od miotły mordercze ataki Dalaj-Lamy.
- Janusz, zrób coś z nimi! - poprosiła.
Przybyły rozdał natychmiast po kilka kopniaków między obu kombatantów i zasiadł do stołu.
- Witaj! - rzucił się do niego Fuseki, wylewnie ściskając mu rękę.
- Gdzie jest Hua Lan? - spytał Janusz masując sobie obolałą dłoń.
- Przyjedzie dopiero jutro - odparł Dalaj - Lama napychając się bezwstydnie trzecią porcją sałatki.
- Co to jest? - zapytał nagle Fuseki.
- Co?
- To co masz na szyi.
- Talizman...- mruknął Janusz z pełnymi ustami.
- Mógłbym go zobaczyć? - spytał Japończyk.
- Proszę! - Janusz zdjął go przez głowę i podał.
- Jaki to metal? - spytała z ciekawością Kris.
- Chyba brąz albo miedź - odparł lekkim tonem Janusz.
- Kretyn! - Japończyk popatrzył na niego z politowaniem. - To shakudo, stop miedzi, złota i srebra - wyjaśnił.
- Skąd to masz - zapytał.
- Kupiłem w jakimś sklepie ze starociami...
- To jest, to...- Skąd to masz ty głupku - wrzasnął pobladły nagle Fuseki. Jeżeli to zdobyłeś wbrew woli poprzedniego właściciela to jesteś już trupem!
- A jeśli nie?- spytał ostrożnie Janusz.
- Co jeśli nie?!
- Jeśli nie wbrew woli...
- Demon... - odezwał się przymilnie Japończyk. - Co ty ukrywasz? Ten wisiorek na Dalekim Wschodzie to rzecz bezcenna!
- Co to znaczy? - spytał oszołomiony Janusz.
- Nie ma takiego człowieka na Wschodzie... mówię tu oczywiście o fachowcach... który odważyłby się podnieść rękę na właściciela tego hmm... talizmanu.
- Dlaczego? - spytał Dalaj - Lama.
- Tu jest napisane „Jego wrogów dosięgnie nasz cień”.
- Czyj? - spytała zafascynowana Kris.
- To tylko legenda - wykręcał się Fuseki. - Szept w ciemności... Nawet Triada się ich boi - powiedział. Tu są jeszcze inne znaki, ale nie potrafię ich odczytać - dodał Japończyk zwracając Januszowi talizman.
- On mnie na dwa dni wyrzucił z domu - powiedziała z namysłem Kris.
- Co tu wtedy robiłeś? - zapytał Fuseki.
- Czytałem sutry i mantry... - odpowiedział zgodnie z prawdą Janusz.
- Hmm... - Japończyk popatrzył podejrzliwie na Janusza. - Jesteśmy przecież kumplami, gdyby zdarzyło się coś ciekawego, powiedziałbyś mi... prawda?
- Na pewno! - zadeklarował się ochoczo Janusz...
Wieczorem do jego pokoju zapukał Dalaj - Lama.
- Czytałem przed chwilą sutry... chyba te same co ty - powiedział.
- Skąd wiesz? - zapytał Janusz.
- Bo znalazłem coś w książce - cierpliwie wyjaśniał mu Dalaj-Lama. - To zdjęcie poprzedniego właściciela... czy raczej właścicielki talizmanu...
- Skąd wiesz? - powtórzył osłupiały Janusz.
- Bo... hmm... ona nic na sobie nie ma, oprócz tego talizmanu... -powiedział Dalaj - Lama podając mu zdjęcie.
Na odwrocie fotografii było tylko jedno słowo - Żegnaj...

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Ostatnio zmieniony 14.05.2006 @ 21:52:34 przez Navajero, łącznie zmieniany 7 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.12.2004 @ 2:20:40 
Offline
Wiedźmin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19.10.2004 @ 15:31:44
Posty: 680
Lokalizacja: z Mchu i Paproci
Ależ mamy wysyp ciekawych opowiadanek !
Dokonałeś rzeczy niezwykłej: pierwsza część opowiadania tak mnie wciągnęła, że nie mogłem się oderwać od czytania. To literatura sensacyjna :)
Podoba mi się to, że wiesz, o czym piszesz ( mam przynajmniej takie wrażenie) - te szkoły walki, noże, itp gadżety. Świetne!
A teraz mroczny zasiew:
Trudno mi przebrnąć przez dialogi pisane "ciurkiem", jak strumień wspomnień, bez myślników. Wprowadzenie "klasycznej" formy poprawiłoby przejrzystość tekstu.
Sen bohatera jest IMO nieco za długi i skomplikowany, w końcu się w nim gubię. Dzieje się za dużo rzeczy, ginie mnóstwo osób, więcej niż w rzeczywistej akcji.
W ogóle, jak dla mnie trochę za szybkie tempo akcji.
Ciekawa scena zakupów w sklepiku sugeruje jakąś niezłą sieczkę. A potem z dużej chmury mały deszcz:)
Ogólnie opowiadanie mi się podoba,
Interesujące połączenie fantasy z sensacją i political fiction.
I nawet przesłanie jest:)
Już słychać ujadanie sfory
I trzeba zerwać się i biec,
Na przekór bestiom i ich panom,
Niosącym szybkostrzelną śmierć.


pozdrawiam i gratuluję.

_________________
Chwała filozofom!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.12.2004 @ 13:19:44 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 16.02.2004 @ 22:23:34
Posty: 1408
podpisuję się pod słowami szanownego poprzednika - wyjątkowo sprawnie napisane, nasycone ciekawymi szczególikami. W jakiś ciekawy sposób generalnie udaje Ci się uniknąć infantylności przy tychże...wielu pisarzy jak Lustbader tego nie umie, dostają orgazmu przy wyjaśnianiu jak coś jest tajemnicze, jak zabójcze i unikatowe i w ogóle...

Tylko tutaj się musiałem uśmiechnąć:

'- Amunicja, jak się da, Hydra- Shock. Cisza w słuchawce tężała...Pociski Hydra-Shock powodowały tak rozległe obrażenia, że w zasadzie nie było żadnej szansy aby postrzelony przeżył'

Ta 'cisza tężejąca' - w rozmowie między dwoma ludźmi, dla których śmierć jest chlebem powszednim...gdy zamawiający prosi o specjalne pociski do Magnum. 'Czyżby zamierzał kogoś zabić? Mój Boże, jak on tak może chcieć zabijać ludzi? I czemu chciał tylko lajcikowe Magnum - toż nawet straszak czyni większe spustoszenia...'

_________________
I'm so far behind, I thought I was first


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.12.2004 @ 15:51:13 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Geoffrey Monck pisze:
Trudno mi przebrnąć przez dialogi pisane "ciurkiem", jak strumień wspomnień, bez myślników. Wprowadzenie "klasycznej" formy poprawiłoby przejrzystość tekstu.


Pewnie tak, tylko wyglądałoby jak wypracowanie ze szkoły podstawowej :) Wiem bo próbowałem. Nb. myślniki-są. Rozumiem, że chodzi Ci raczej o akapity. Na pewno tu i ówdzie przydałby się takowy, ale chyba brakuje mi umiejętności polonistycznych :)

Geoffrey Monck pisze:
Ciekawa scena zakupów w sklepiku sugeruje jakąś niezłą sieczkę. A potem z dużej chmury mały deszcz:)

Noo...żal mi było ją zabijać :D


apollogetic pisze:

Ta 'cisza tężejąca' - w rozmowie między dwoma ludźmi, dla których śmierć jest chlebem powszednim...gdy zamawiający prosi o specjalne pociski do Magnum. 'Czyżby zamierzał kogoś zabić? Mój Boże, jak on tak może chcieć zabijać ludzi? I czemu chciał tylko lajcikowe Magnum - toż nawet straszak czyni większe spustoszenia...'


Nie chciałem z tego zrobić jakiegoś "agenta 007" który zabija w przerwie między drinkiem a uwodzeniem kolejnej panienki. Swego czasu miałem styczność z ludźmi którzy zawodowo stosowali przemoc. To nie byli goście którzy nokautowaliby nieszkodliwego pijaczka aby zrobić wrażenie na dziewczynie... Dla normalnego człowieka odebranie komuś życia nie jest sprawą błahą. I zawodowcy ( nie mówię tu o psycholach typu-najemnicy) nie robią tego z lekkim sercem. Jeśli muszą- to tak, ale tylko wtedy. Agresywnie zachowuje się tylko ktoś kto nigdy nie brał udziału w niczym większym od przepychanki pod budką z piwem...Człowiek który w walce rozpruł bliźniemu brzuch, poczuł smród krwi, strachu i gówna ( ranionemu puszczają wtedy przeważnie zwieracze) i rzygał jak kot przez tydzień po tym fakcie, używa broni z rozwagą.

Dziękuję za pochwały ;)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.12.2004 @ 16:54:50 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 16.02.2004 @ 22:23:34
Posty: 1408
Navajero pisze:
apollogetic pisze:

Ta 'cisza tężejąca' - w rozmowie między dwoma ludźmi, dla których śmierć jest chlebem powszednim...gdy zamawiający prosi o specjalne pociski do Magnum. 'Czyżby zamierzał kogoś zabić? Mój Boże, jak on tak może chcieć zabijać ludzi? I czemu chciał tylko lajcikowe Magnum - toż nawet straszak czyni większe spustoszenia...'


Nie chciałem z tego zrobić jakiegoś "agenta 007" który zabija w przerwie między drinkiem a uwodzeniem kolejnej panienki.


jasne - i doceniam to. rozbawiło mnie po prostu to przejęcie po drugiej stronie, że komuś, kto zabijał rutynowo może przyjdzie potrzeba kogoś zabić - a zwłaszcza, że ktoś strzelający z Magnum mógłby chcieć tylko kogoś powierzchownie zranić...(zaduma nad wyborem ammunicji)

_________________
I'm so far behind, I thought I was first


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.12.2004 @ 22:15:51 
Offline
Próba Traw
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06.09.2004 @ 19:01:29
Posty: 74
Lokalizacja: Kraina Dziwów
Ciekawe, wręcz bardzo. Jedyna moja uwaga, to dialogi pisane bez entera - myślniki powinny być od nowej linii. W ten sposób o wiele wygodniej się czyta. Chyba już zresztą ktoś zwrócił na to uwagę.

_________________
mrowienie w palcach skórę ogarnęły języki ognia moje oczy stały się topazowe czułem smak nocy


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 10:59:05 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10.12.2003 @ 13:45:04
Posty: 6932
Lokalizacja: urojone Trondheim za morzem
Podobało mi się. Dziwne, urokliwe i nieuchwytnego czaru pełne...

_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 11:21:30 
Offline
Bloede Blath aen Laeke Dhromchla

Rejestracja: 17.10.2002 @ 11:59:59
Posty: 13943
Lokalizacja: ze stajenki
Navajero pisze:
Geoffrey Monck pisze:
Trudno mi przebrnąć przez dialogi pisane "ciurkiem", jak strumień wspomnień, bez myślników. Wprowadzenie "klasycznej" formy poprawiłoby przejrzystość tekstu.


Pewnie tak, tylko wyglądałoby jak wypracowanie ze szkoły podstawowej :) Wiem bo próbowałem. Nb. myślniki-są.

Nie jak wypracowanie, tylko jak normalny tekst. Myslniki s nie zawsze. Szczerze powiedziawszy BARDZO mi to utrudnilo odbiór.. A opowiadanie ciekawe, tylko naprawde dla mnie stracilo sporo przez taka nieczytelna forme.

_________________
ggadem lub emalią


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 13:13:11 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Następnym razem się poprawię ;)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 15:30:33 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Dołączam się do pochwał.
Nie mam też zastrzeżeń jakie żywi Apollo odnośnie "tężejącej ciszy". Odebrałam to raczej jako zaskoczenie odnośnie tego, że "z taką amunicją, to musi się szykować coś naprawdę ostrego", a nie jak jakieś wątpliwości odnośnie zabijania in genere.
Ogólnie - bardzo sprawnie, nastojowo i fachowo napisany tekst. Moje gratulacje :)

PS. co do układu graficznego dialogów, to - choć mnie osobiście nie przeszkadza jak jest - mogłoby być "po bożemu". Byłoby czytelniej.
Nota bene same dialogi żywe i niewymuszone. Kolejny plus :)

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Ostatnio zmieniony 18.12.2004 @ 20:50:43 przez Nocta, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 20:49:00 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Aha, jeszcze jedno: poetą to Ty jednak nie będziesz, Navajero :P Jeśli miałabym do czegoś zastrzeżenie, to właśnie do tego fragmentu. Uważam, że jest fabularnie ze wszech miar zbędny.

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 21:46:16 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Tekst na wstępie opowiadania to tłumaczenie, prawda, że nieco swobodne. Ale tu pretensje nie do mnie :) Za wiersz wewnątrz opowiadania biorę odpowiedzialność. Kłócił się nie będę, tym bardziej, że poetyckich ciągot i pretensji raczej nie miewam. De gustibus... :) Ten drugi-ma swoje uzasadnienie, nawiązuje do pożegnalnych wierszy "Tanka" jakie pisali wojownicy przed walką. Tekst całego opowiadania jest nieco hermetyczny, ale uznałem, że nie ma sensu tłumaczyć każdemu z osobna co to jest passada baja czy inne takie...Za uznanie dziękuję. Za życzliwą krytykę...w zasadzie-też ;)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 22:34:45 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Navajero pisze:
Za wiersz wewnątrz opowiadania biorę odpowiedzialność.

O tym właśnie pisałam :)

Navajero pisze:
Za życzliwą krytykę...w zasadzie-też ;)

Przeceniasz mnie ;PPP

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Ostatnio zmieniony 18.12.2004 @ 22:36:29 przez Nocta, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 22:35:20 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 16.02.2004 @ 22:23:34
Posty: 1408
Nocta pisze:
Dołączam się do pochwał.
Nie mam też zastrzeżeń jakie żywi Apollo odnośnie "tężejącej ciszy". Odebrałam to raczej jako zaskoczenie odnośnie tego, że "z taką amunicją, to musi się szykować coś naprawdę ostrego", a nie jak jakieś wątpliwości odnośnie zabijania in genere.


więc tylko mnie rozbawiło, że dla kogoś jeszcze robi różnicę wyjaśnienie jaki efekt na ciele ludzkim czynią superspecjalne naboje (w przeciwieństwie do 'mniej specjalnych') ---- do superspecjalnego modelu Magnum?

IMHo tutaj właśnie autor - przez podzielenie się z nami efektownymi (i zupełnie w tym kontekście niepotrzebnymi...) szczegółami batalistycznymi - mocno zahaczył o kiczowaty styl autorów powieści o komandsach/tajemniczych adeptach tajemniczych sztuk wojennych itp

Szczegół, ale wybijający się dla mnie - bo moja pozytywna ocena wynika głównie z porównania z wspomnianymi książkami (trochę tego chłamu przeczytałem na początku liceum)

powiem za to, że mnie ten drugi wiersz specjalnie nie razi - jak to czytałem którejś nocy wydał mi się nawet bardzo klimatyczny

_________________
I'm so far behind, I thought I was first


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.12.2004 @ 22:42:37 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Co napisałeś, Apollo? ;)

Update: już widzę ;P

Aaaa, widzisz - ja "szara eminencja" ;) - zupełnie się na tych bzdetach nie znam. Dla mnie jakaś nazwa modelu czegośtam brzmi jak abrakadabra. Dlatego w moim przypadku dobrze jest objaśnić jakie szkody potrafi poczynić takie coś, bo w przeciwnym wypadku niczego nie zrozumiem. A tutaj przecież chodzi o nastrój: będzie ciężka przeprawa. A porem - zgrabny zwrot.

Apollogetic pisze:
powiem za to, że mnie ten drugi wiersz specjalnie nie razi - jak to czytałem którejś nocy wydał mi się nawet bardzo klimatyczny

Tyle, że tam jest coś o szybkostrzelnej broni. Jakieś to średnioliryczne jak dla mnie, ale pewnie jestem spaczona :]

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group