Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 18.04.2024 @ 19:56:08

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
Post: 15.01.2005 @ 1:45:24 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Kris spojrzała na zegarek-była czwarta rano. Stanęła nad wanną i wylała do wody purpurową zawartość niewielkiego flakonika. Rozebrała się i weszła do wody oddychając w specyficzny sposób. Była zupełnie spokojna.

Janusz wracał do swojego pokoju. Wspinając się ospale po schodach czuł drżenie mięśni nóg. Był kompletnie wykończony. Jego kimono było mokre od potu i pokryte kropelkami krwi. Nowy, czarny pas miał zawiązany fantazyjnie w poczwórną kokardkę, stary-sprany prawie do białości niósł przewieszony przez ramię. Z kostek pięści sączyła mu się krew. Egzamin rozpoczął się jeszcze wczorajszego wieczoru. Mistrz Tanaka zaakceptował wykonanie jego ulubionego kata- Wankan. Potem wyszeptał-„jeszcze trochę”...a wiele godzin później zarządził trening na makiwara. Po godzinie uderzania w drewniane, owinięte słomą ryżową słupy, Tanaka pozwolił ćwiczącym zanurzyć poranione dłonie w misach z zimną wodą które sam przyniósł do sali...To była faktycznie zimna woda...pół na pół z sokiem cytrynowym...
Janusz stanął przed drzwiami pokoju który łącząc się przechodnimi drzwiami z kilkoma innymi pomieszczeniami, tworzył nieformalne mieszkanie dla kilku osób. Wygrawerowany na srebrnej plakietce, chiński ( dla przyzwoitości) napis głosił; „Jaskinia Purpurowych Obłoków, brzydkim kobietom, psom i dzieciom-wstęp surowo wzbroniony”. Zrzucił z siebie przepocone łachy i ruszył prosto pod prysznic, odkręcił zimną wodę. Zaczęło mu powoli świtać, że najgorsze ma już za sobą. Sięgnął po mydło. Na półce leżało świeżo wyprane kimono i strój do ćwiczeń Andrzeja, znak, że Hua Lan wróciła już do Ośrodka. Na jednym z luster, ktoś-prawdopodobnie Fuseki, napisał mydłem ; „Prawdziwe Piekło?”. Janusz roześmiał się i dopisał „Zebranie Ligi Kobiet”. Użył znaku „fujin” nie mając pewności czy nie byłoby bardziej właściwe gdyby wybrał jeden z pozostałych ideogramów oznaczających „kobietę”. Wytarł się niedbale ręcznikiem i nie gasząc nawet światła w łazience, rzucił się na łóżko i po chwili zasnął.
W kilka minut później otworzyły się cicho drzwi i do pokoju weszła smukła, nieziemsko piękna Chinka. Patrząc na jej filigranową sylwetkę, nikt nie przypuszczałby, że Sun Hua Lan zdobyła kilka lat temu mistrzostwo Tygrysiego Pazura, na nielegalnym turnieju w Hong-Kongu...Noo...a w każdym razie niewiele osób na świecie. Bossowie singapurskiej Triady co roku palili trociczki przed fotografiami „Świętego Brata 444” i „Czerwonego Kija”, ludzi którzy popełnili największy i ostatni błąd w swoim życiu, wchodząc jej w drogę. Hua Lan delikatnie przykryła kocem śpiącego Janusza i weszła do łazienki aby zgasić światło. Jej usta drgnęły nieznacznie gdy spojrzała na wypisane na lustrze haiku. Nieustanna rywalizacja poetycka była od kilku lat zwyczajem członków Klubu Bambusowego Gaju, którzy prześcigali się w fabrykowaniu wierszy, rozmaitej zresztą jakości-niezmiennie pisanych w języku chińskim lub japońskim. Po chwili zagryzła wargi patrząc na ubrania Andrzeja. Od śmierci Miriam zmagający się z własnym diabłem, odrzucający wszelką pomoc...Istniało niewielu ludzi którzy mogliby się poszczycić, że zajmują jakieś miejsce w życiu Hua Lan. Z wyjątkiem chorego na raka ojca, właściwie tylko dwóch-Janusz i Dalaj–Lama. To przezwisko tak przylgnęło do Andrzeja, że prawie nikt nie używał już jego imienia.

Kris spojrzała po raz ostatni na stół. Wszystko było tak jak trzeba. Czterdzieści świec z czarnego wosku tworzyło Ścieżkę Krwi. Na drugim końcu leżał jakiś przedmiot o kształcie sześcianu, przykryty czarną płachtą. Kris zapaliła wszystkie świece i rozpoczęła inkantację. Korzystała z łacińskiej wersji „Picatrix” i książki Asz-Szachrastaniego „O sektach”. Siwy dym z dziwnie kopcących świec szybko zasnuł cały pokój. Kris otworzyła wielką księgę z wytłoczonym wizerunkiem żaby na okładce. Zapisana alfabetem gyyz, zawierała fonetyczną rejestrację zaklęć w języku który już półtora tysiąca lat temu, uważany był za martwy. Dziewczyna pobladła, ale zmusiła się aby spojrzeć na gąszcz splątanych znaków i rozpoczęła Wezwanie.

Janusz leżał na tapczanie, z głową na kolanach Hua Lan i zdawał jej relację z egzaminu. Nagle rozległo się pukanie i do pokoju wszedł młody, dobrze zbudowany mężczyzna z ogoloną na łyso głową.
-Cześć Demonie-rzucił wesoło przybyły.
-Witaj-mruknął Janusz.
Nie przepadał za swoim japońskim pseudonimem oznaczającym właśnie –demona.
-Pani Hua Lan-ukłonił się grzecznie przybysz.
Dziewczyna odpowiedziała prawie niedostrzegalnym skinieniem głowy.
-Siadaj Roman-powiedział Janusz wskazując mu dywan niedbałym machnięciem ręki.
W całym pokoju nie było ani jednego krzesła.
-I jak mówiłem, Tanaka przygotował nam na koniec miski z zimną wodą. Musiał się nieźle wykosztować...
-Nie rozumiem o co chodzi-spytała ocknąwszy się z zamyślenia Hua Lan.
-W tych miskach było więcej soku z cytryny niż wody-wyjaśnił Janusz.
Roman otwarcie zarechotał a Hua Lan uśmiechnęła się z przymusem. Janusz usiadł i popatrzył ze zniecierpliwieniem na dziewczynę.
-No co jest?- warknął. Znowu coś z Dalaj-Lamą?
Siedzący na podłodze Roman popatrzył oszołomiony na pobladłą Chinkę i błyskawicznie zerwał się na nogi.
-Przepraszam, chyba wpadnę do Kris, muszę już iść...
Wybiegł pędem na korytarz zamykając z ulgą drzwi i ciężko dysząc oparł się o ścianę. Obok przechodziło właśnie dwóch ubranych w kimona mężczyzn.
-Co się stało Roman?- spytał jeden, patrząc na niego z ciekawością.
-A...nic, po prostu atmosfera zrobiła się zbyt napięta. Demon zabrał się za porządkowanie życia uczuciowego pani Hua Lan.
-A, to ta śliczna Chinka-ożywił się jeden z mężczyzn o wyglądzie kulturysty.
-Mieciu, tylko nie rób żadnych głupstw-ostrzegł go Roman.
-Już dzisiaj dość ich narobił-warknął drugi.
-To znaczy?
-Wyobraź sobie, że zobaczył Latającego Holendra jak medytował pod wodospadem. Stwierdził od razu swoim kulturystycznym okiem, że to przeciwnik w sam raz dla początkującego, tak jak on. Bo to pięćdziesiąt kilo żywej wagi i w ogóle wygląda na gruźlika...
Roman nie mogąc się opanować wił się ze śmiechu.
-I jaki...był skutek?- wykrztusił.
-A jaki mógł być?! Holender znokautował go w trzy sekundy a potem trzeba go było pół godziny cucić.
-Ale Hua Lan...-zaczął Miecio.
-Pani Hua Lan!-z naciskiem poprawił go Roman. Otóż Mieciu, jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci ochota wypróbować cierpliwość pani Hua Lan, to lepiej wybierz się do Zoo.
-Po co? -spytał zaskoczony kulturysta.
-Wejdź do klatki i kopnij tygrysa w dupę...co by o tym nie mówić, będziesz miał większe szanse przeżycia-wyjaśnił uprzejmie Roman.

-An jing, an jing-szeptał Janusz tuląc płaczącą Chinkę.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem i do pokoju wpadł Roman. Zatoczył się i oparł o ścianę, z uszu i nosa płynęła mu krew. Janusz zerwał się na nogi.
-Co się stało?!- krzyknął.
-Kris...świece gasną, inkantacja-wyszeptał z trudem Roman osuwając się na dywan.
Hua Lan podbiegła go podtrzymać.
-Zostaw go!- wrzasnął Janusz. Nic mu nie będzie!
Wybiegł do sąsiedniego pokoju i wrócił z dziwnie wyglądającym, chińskim mieczem.
-Biegnij po Dalaj-Lamę i Mistrza. Już!
Sam wyskoczył na korytarz i biorąc po trzy stopnie naraz, pobiegł na górę do pokoju Kris. Gwałtownym szarpnięciem otworzył drzwi.
-Kris...-zaczął.
Ale w tym pokoju nie było Kris. Był za to serdeczny przyjaciel Janusza- Fuseki, beztrosko zajmujący się jedyną rozrywką godną wojownika...Fuseki przyjął najście z filozoficznym spokojem, ale siedząca mu na kolanach Yoko, rzuciła w Janusza tanto.
-Nie wygłupiaj się-warknął Janusz robiąc unik, podczas gdy długie na trzydzieści centymetrów ostrze drgało we framudze drzwi.
-Riohei, leć po Mistrza!
Zaniepokojony tonem Janusza, Riohei Fuseki strząsnął z kolan Yoko i wypadł na korytarz z impetem nosorożca. Janusz biegnąc do przeciwległych drzwi słyszał jeszcze przeraźliwy, kobiecy krzyk. No cóż...jeśli ktoś znienacka zobaczy gołego, ważącego sto dwadzieścia kilo Japończyka...Wpadł do środka. W całym pokoju było pełno dymu. Na podłodze leżało kilka osób. Kris wstrząsana drgawkami wiła się na krześle, bezskutecznie usiłując z niego wstać. Janusz jednym skokiem znalazł się na stole i wyciągnął miecz. Nic się nie stało...
Najwyraźniej broń wykuta przeciwko istotom Chodzącym W Cieniu Gwiazd, nie zagrażała temu co torowało sobie przejście przez Krwawą Ścieżkę. Następne dwie świece zgasły...Pozostały tylko najprostsze, najbardziej prymitywne środki...Janusz przeciągnął ostrzem miecza po przedramieniu i rozlał krew w poprzek stołu.
-Nie przejdziesz!- powiedział. Zamykam bramę życiem i krwią...nie przejdziesz.
Poczuł gęstą, wręcz namacalną emanację wrogiej siły. Zabrakło mu powietrza w płucach i opadł na jedno kolano. Tylko wbita w stół klinga nie pozwoliła mu upaść. Bronił się z całych sił. I przegrywał...Czuł w uszach basowy, niemal niesłyszalny pomruk. Na stole zgasły dwie następne świece. Upadł na blat stołu, dusił się. Nagle zaczerpnął haust świeżego powietrza. Wyczuł bardziej niż usłyszał recytację. Zasłaniając go własnym ciałem stanął przed nim Dalaj-Lama. Andrzej trzymał ciężki, tybetański sztylet do odpędzania demonów i recytował mantrę Bernagczan. Jeśli wezwie tu Strażnika W Czarnym Płaszczu to przeżyjemy- pomyślał. Kątem oka widział wykrzywioną bólem twarz Dalaj-Lamy. Zobaczył padający sztylet i Andrzej stoczył się ze stołu znikając w gęstym dymie snującym się nad podłogą. Czuł, że umiera i słyszał jakiś chichot. Desperackim wysiłkiem podniósł głowę i zobaczył jak drzwi otwierają się i do pokoju wchodzi główny mistrz Ośrodka. Ponad siedemdziesięcioletni mistrz, zwany przez wdzięcznych uczniów Starą Małpą, popatrzył na cały galimatias bez specjalnego zainteresowania i wykonał krótki ruch ręką. Dym zniknął...Stara Małpa podszedł do stołu i gołą ręką zgasił jedną po drugiej tlące się świece. Rozglądnął się beznamiętnie, wziął pod pachę owinięty w czarny materiał przedmiot i wyszedł z pokoju. Janusz podniósł się na nogi i stanął obok stołu. Wszyscy inni też dochodzili do siebie. Kris siedziała na krześle już przytomna, z ogłupiałym wyrazem twarzy. Do pokoju weszła Hua Lan i popatrzyła chmurnie na Janusza i wstającego z ziemi Dalaj-Lamę który niezdarnie usiłował zetrzeć sobie krew z twarzy. Janusz zachwiał się na nogach i rzucił naprzód, w samą porę aby złapać za ręce Hua Lan która podeszła do Kris z nie wróżącym nic dobrego wyrazem twarzy.
-Nie wygłupiaj się-wyszeptał Janusz. Pomóż lepiej jemu-powiedział patrząc na Dalaj-Lamę. Kiepsko wygląda a ja nie mam siły...
Chinka bez słowa podtrzymała Dalaj-Lamę i pomogła mu wydostać się z pokoju.
-A co z tobą?- spytała spoglądając z niepokojem na Janusza.
-Wszystko w porządku-odparł i gdyby nie druga ręka Hua Lan, upadłby na ziemię. Dziewczyna szła pośrodku, podtrzymując ich bez widocznego wysiłku.
-Prowadzi nas jak jakichś cholernych pijaczków-wystękał Dalaj-Lama gdy taszczyła ich przez próg.
Obaj upadli na tapczan z westchnieniem ulgi.
-Co też przyszło tej idiotce do głowy?- zapytał z jękiem Janusz.
-Gdybyś mi...-zaczęła Chinka.
-Tak, tak-przerwał jej Dalaj-Lama. Wszyscy wiemy na co miałaś ochotę, ale to nie Hong-Kong. A co do niej, to o ile wiem ma ciężko chorego chłopaka-stwierdził.
-Więc myślisz, że ona chciała go...przy pomocy tego...-wymamrotał z niedowierzaniem w głosie Janusz.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Wlazł! -krzyknął Janusz.
-Mistrzu...zmieszany Dalaj-Lama usiłował wstać na nogi.
-Leż!- powiedział stanowczo przybyły.
-Ty też-machnął ręką na Janusza.
Macie to wypić-powiedział podając im dwie szklanki. Janusz łyknął ochoczo mętnego płynu o mlecznym zabarwieniu.
-Coś na alkoholu?- zapytał z nadzieją.
-Nie, na opium-powiedział spokojnie Stara Małpa.
-Pomóż mi ich ułożyć-mruknął do Hua Lan. Niech trochę pośpią...

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 15.01.2005 @ 21:12:41 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Ponownie: sprawnie napisane, interesujące, kompetentne, słowem: dobre - wyrazy uznania. Ogólnie (czyli ogółowi, jak sądzę) czyta się dobrze. Natomiast szczegółowi - czyli w tym przypadku mnie - czyta się średnio dobrze, a to z powodu tzw. "dekoracji". Co mam na myśli? A no to, że ta historia mogłaby być początkiem scenariusza jakiejś mangi, a ja osobiście organicznie mangi nie znoszę.

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 15.01.2005 @ 23:36:58 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29.12.2004 @ 17:36:18
Posty: 3143
Lokalizacja: Khatovar
naprawdę się wciagnęłam...podobało mi się i mam tylko jedno zastrzeżenie - za dużo postaci!!! spokojnie mogła by być ich połowa, lepiej by się czytało

_________________
- What do you do for fun, Esther?
- I run naked through the pages of the United States Criminal Code. [Boardwalk Empire]
Estheriada
Bierki


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 15:08:58 
Offline
Wiedźmin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19.10.2004 @ 15:31:44
Posty: 680
Lokalizacja: z Mchu i Paproci
Nie mam zastrzeżeń do języka, nie znalazłem błędów. Nie schodzisz poniżej pewnego poziomu - umiesz pisać.
Ale poprzednie opowiadanie bardziej mi się podobało.
IMO przesadziłeś troszkę z nazwami i dalekowschodnimi gadźetami. W takich ilościach przestają być ciekawe, powszednieją.
W poprzednim opowiadaniu zacząłeś od akcji, która wciągnęła czytelnika. Tu nie ma takiej wartkiej akcji "na zachętę", opowiadanie wolniej się rozkręca, trzeba odrobiny dobrej woli, żeby przy nim wytrwać.
Liczba bohaterów rzeczywiście jest jakby duża, trzeba sie skoncentrować, żeby się połapać kto jest kim. To nie jest trudne, ale nie jest też oczywiste - a powinno być.
Zakończenie "deus ex machina" - przychodzi Mistrz i gasi światło, bez słowa wyjaśnienia. Jeśli to rozdział większej całości, to może być, ale ja bym się chętnie dowiedział czegoś o Starej Małpie. Zakończenie pozostawia niedosyt.

Pozdrawiam

_________________
Chwała filozofom!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 16:37:43 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 16.02.2004 @ 22:23:34
Posty: 1408
Geoffrey Monck pisze:
IMO przesadziłeś troszkę z nazwami i dalekowschodnimi gadźetami. W takich ilościach przestają być ciekawe, powszednieją.


prawda? ja powiem więcej: powstał tu efekt zdecydowanie komiczny. I o ile poprzednio chwaliłem tekst z pozycji tego, co go odróżnia od płodów zachłyśniętych Wschodem wyrobników - tutaj bodajże piszesz gorzej niż oni...

Nie skończyłem czytać. W tym życiu nie zamierzam

_________________
I'm so far behind, I thought I was first


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 17:05:14 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Niekogo nie zamierzam epatować orientalnymi gadżetami. Opisuję jednak rzeczywistość czy też quasi-rzeczywistość ludzi którzy "siedzą " w tym ( np. w temacie sztuk walki, języków dalekowschodnich czy nawet- orientalnych kulinariów) na poważnie. Przyjąłem też zasadę, że niczego nie tłumaczę w tekście bo nie chcę aby wyszła mi z tego encyklopedia. Rozumiem, że dla niektórych może to być momentami niezrozumiałe. Te opowiadanka ( zarówno "Onikudaki" jak i "Inkantacją...") są częścią większej całości. Jako całość są moim zdaniem-zrozumiałe. Jako części-nieco mniej. Z drugiej strony trudno mi przepisać wszystko co mam na ten temat i walnąć na jeden raz do fanfików. Krytykę przyjmuję w pokorze, choć nie mam ambicji literackich a opowiadanka zamieszczam jedynie ku uciesze przyjaciółki z dawnych czasów :)

Ps. Jestem gotów wyjaśnić na żądanie czytelników wszelkie kwestie niezrozumiałe ;)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 17:44:02 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 16.02.2004 @ 22:23:34
Posty: 1408
Navajero pisze:
Niekogo nie zamierzam epatować orientalnymi gadżetami. Opisuję jednak rzeczywistość czy też quasi-rzeczywistość ludzi którzy "siedzą " w tym ( np. w temacie sztuk walki, języków dalekowschodnich )


dobrze więc trafiłeś. niedobrze, że to niczego nie zmienia. Piszesz w języku polskim, a i sama literatura rządzi się pewnymi, nazwijmy to, prawidłami (np stylistycznymi: choćby równowaga ozdobników wprowadzających klimat egzotyki...)

Wyjaśnianie co krok faktycznie nie byłoby żadnym rozwiązaniem - więc może powinieneś ograniczyć wspomniane epatowanie i wybrać inny sposób ekspresji, narracji? Bo tutaj wyszło to komicznie i jakoś prostacko nawet (w Onikudaki było więcej oddechu, różnorodności formalnej i jednak mniej "epatowania")

Idąc tropem Twego wyjaśnienia można uznać, że podręczniki elektrotechniczne jakie mój brat czytał na polibudzie też są właściwie beletrystyką...tyle, że ich autorzy nie publikują tu fragmentów, a na pewno nie uważają tego, co piszą za beletrystykę (która, jak wspomniałem, rządzi się swoimi prawami...)

_________________
I'm so far behind, I thought I was first


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 18:48:58 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Hmm...jeżeli piszesz dla ludzi, ktrzy siedzą w tym temacie i potrafia połapać się w tym wszytskim, OK. TYlko czy na pewno ma sens umieszczanie tego tutaj? Dobrze, że nie zdecydowałes sie tłumaczyć wszytskiego w tekście. Ale mogłeś wepchnąc do tekstu trszkę mniej elegemntów egzotycznych, albo wprowadzać je stopniowo. Nie chodzi o to, że autor musi zniżać się do poziomu czytelnika, ale jakąś poprawkę na czytelnika musi brać. Z czystego szacunku dla ludzi, którzy maja twoje teksty czytać.

To co nam tu prezentujesz robi na mnie wrażenie chwalenia się wiedzą. patrzcie, ja to wszytsko wiem, a wy nie. Buahahaha! Trzeba być Eco, żeby móc sobie pozwolić na takie rzeczy;-)


Potrafisz pisać, i rób to dalej. Tylko pomyśl czasem o osobach, które maja to czytać.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 18:58:16 
Offline
Wiedźmin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19.10.2004 @ 15:31:44
Posty: 680
Lokalizacja: z Mchu i Paproci
arien pisze:
(...) Buahahaha! (...).

Z tym się nie zgodzę ;)
Cytuj:
Potrafisz pisać, i rób to dalej. Tylko pomyśl czasem o osobach, które maja to czytać

ale z tym tak.
Niektóre fragmenty wychodzą Ci całkiem dobrze, zdroworozsądkowo, np:
Cytuj:
rzuciła w Janusza tanto.
-Nie wygłupiaj się-warknął Janusz robiąc unik, podczas gdy długie na trzydzieści centymetrów ostrze drgało we framudze drzwi.

Nie wyjaśniasz co to jest Tanto, ale wystarczy, że ma 30 centymetrowe ostrze.
Tylko trochę tego za dużo. Jakby były 3 - 4 takie elementy, to jeszcze bym się cieszył, że poszerzam swoja wiedzę. A tak nic nie pamiętam z opowiadania.

_________________
Chwała filozofom!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:00:11 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Nie martw się Navajero, ja tam się nie czuję wyzuta z czci, godności i cnoty (hehe). Może to dlatego, że nie wykryłam w tekście niczego szczególnie niezrozumiałego, wiedzy umyślnie hermetycznej, albo innego baboka co to pod łóżkiem mieszka. Jakimś cudem również nadążałam za sytuacją "who is who". Za to miałam rację, że to początek scenariusza mangi :D:D:D:D ;P*

*nic nie piłam, a jakbym pijana była... hehehehehe :D Fajne uczucie :D

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:14:35 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
A czy ja napisałam, że czuję się z czegokolwiek wyzuta? Nie zauważyłam.
Ale to, że Navajero pisze dla siebie, lub dla grupy podobnych mu insiderów, innymi się nie przejmująć, wciąż podtrzymuję. Tak samo jak to, ze pisze dobrze.

Nocto, w mandzie Chińczyków by nie było, Japończycy za nimi nie przepadają, delikatnie mówiąc.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:26:09 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
arien pisze:
w mandzie Chińczyków by nie było, Japończycy za nimi nie przepadają, delikatnie mówiąc

Jest mi to idealnie obojętne, albowiem manga cała jest mi równie idealnie obojętna jako zjawisko, co jest rzeczą wiadomą i w dziedziny wiedzy tajemnej się nie zalicza. I w niczym nie zmienia mojej opinii, że historia powyższa nadaje się na początek scenariusza mangi.

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:30:50 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Nie, nie nadaje się niezależnie od twojego zdania na temat mangi jako zjawiska:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:31:05 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 08.05.2004 @ 15:09:27
Posty: 3054
Lokalizacja: Osiris
Nocta, z całym szacunkiem... omijając mangę szerokim łukiem i nie mając zbyt wielkiego o niej pojęcia, nie masz chyba odpowiednich kompetencji do tego, żeby stwierdzić czy coś się nadaje / nie nadaje na jej scenariusz?

_________________
Are you playing with me, Cleric?
Komitet Obrony Styropianowych Głazów i Rozbujanej Kamery


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.01.2005 @ 19:32:46 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
W ogóle dyskutujemy tu o konkretnym tekście autorstwa Navajero, a nie o mandze jako zjawisku.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group