Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 20.04.2024 @ 13:31:02

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Tancerz
Post: 03.02.2005 @ 11:08:36 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Tancerz


Linthara była wściekła...Jej świeżo poślubiony małżonek okazał się mięczakiem i głupkiem...I jeszcze ojciec, który stanowczo nalegał by to właśnie on, Darred Imravel przejął interesy kupieckiej dynastii Altanhar tu w Calimshan. Po pół roku takiego zarządzania dom Altanhar przestanie istnieć w tej okolicy!
-Może chciałabyś ten naszyjnik kochanie?- spytał szeptem Darred zatrzymując się przy straganie jakiegoś obszarpanego kupca.
Linthara zgrzytnęła zębami- Darred trzymał w ręku tandetny wisiorek z pozłacanej blachy...Niech Waukeen chroni dom Altanhar!- pomyślała z bezsilną wściekłością.
-Ty idioto!- dziewczyna szarpnęła za rękaw męża obracając go do siebie...a raczej próbując odwrócić- Imravel nawet nie drgnął.
Palce obszarpańca poruszyły się w geście Tajemnej Mowy.
-Chyba...niewolnik-zdołała odczytać Linthara.
Wtedy zaczęło się...W gromadce wystawionych na sprzedaż niewolników rozległ się krzyk. Linthara widziała jak jeden z odzianych w łachmany nieszczęśników uderza gołą dłonią w gardło strażnika w barwach Domu Cthyn i wyrywa z jego ręki miecz...Kapitan straży Cthyn wywarczał krótką komendę i zbrojni w czerwonych barwach otoczyli targ niewolników. Wokół zaczął zbierać się tłum. Tuż przy stojącej obok męża Lintharze stanął jakiś krasnolud z toporem.
-Przeklęci handlarze niewolników-mruknął mierząc kapitana Cthyn wściekłym spojrzeniem.
Dom Cthyn nie cieszył się tu dobrą reputacją, prawdę mówiąc-nigdzie się taką reputacją nie cieszył...Kupców Cthyn pomawiano o kontakty z mrocznymi elfami a nawet bandami orków i goblinów. Jeśli jednak ktoś chciał tanio kupić rzadki towar i nie miał zbyt wielu skrupułów, udawał się do kupców Cthyn. Trzech strażników rzuciło się na krnąbrnego niewolnika. Linthara otrzymała jak wszystkie kobiety z Domu Altanhar wyszkolenie bojowe i nie mogła nie podziwiać ich fachowości. Dwóch uderzyło z boku, tnąc w głowę i udo a trzeci pchnął klingą w nieosłonięte plecy niewolnika. Szybko, fachowo, skutecznie-pomyślała Linthara z trudem opanowując mdłości. Stojący obok krasnolud zaklął plugawie. Kilku barbarzyńskich wojowników zawtórowało mu po chwili. Jednak niewolnik nie zamierzał umierać, Linthara nie zauważyła nic szczególnego tylko strażnicy upadli a niewolnik cofnął się tanecznym niemal ruchem pokryty krwią z rozrąbanych przed chwilą tętnic. I zaczął śpiewać...
-Koniec z nim, ale nawet połowa tych mętów nie odejdzie stąd o własnych siłach-ocenił z mściwą satysfakcją krasnolud.
Część strażników sięgnęła po kusze a pozostałych kapitan sformował w klin.
-Co się...-zaczęła Linthara odwracając się do krasnoluda.
-To Tancerz Śmierci z Myth Dranor- odpowiedział na nie zadane pytanie krasnolud.
W tłumie rozległ się pomruk, nie trzeba było mówić więcej. Tancerze Śmierci z Myth Dranor byli taką samą legendą jak elfi Pieśniarze Klingi. Kiedy wrogie hordy zalały to miasto walczyli do końca broniąc jego mieszkańców. Plotki głosiły, że część z nich przeżyła wysłana z jakąś tajemniczą misją tuż przed upadkiem miasta. Choć Myth Dranor upadło dziesięć lat temu, złożone z ludzi, elfów i krasnoludów Bractwo Tancerzy Śmierci nadal było legendą, pamiątką po czasach sojuszu wielu ras...Niewolnik dalej walczył śpiewając, nadal rozdawał śmierć choć widać było jak co chwila jego ciało znaczy nowa rana. Strażnicy stracili następnych pięciu ludzi, ale na targowisko wbiegło dwudziestu wojowników w czerwieni, ściągniętych widać z handlowej faktorii Cthyn. Śpiew nadal trwał i Linthara zaczęła rozumieć słowa.
-„Przyjdź Mroczna Pani obejmij mnie
Jestem Twoją klingą w mroku
Jestem płomieniem w świetle dnia,
Myth Dranor będzie trwać bezpieczne,
Póki tańczysz u mego boku Pani,
Moje ostrze przeciw jego wrogom,
Tańcz na mym mieczu Mroczna!"
Jeden z barbarzyńców sięgnął po broń, jednak jęknął z bólu złapany żelaznym chwytem za nadgarstek przez wysokiego wojownika.
-Chcesz by nas znowu przegnali z miasta Hrotgarze?- wysyczał tamten.
-Tu handel niewolnikami jest legalny!
Na bruk przed Lintharą upadł kosztowny kupiecki strój. Nagle przed oczyma dziewczyny mignęła błyskawica miecza i dwóch strażników mierzących z kuszy upadło.
-Tancerz!- rozległy się okrzyki.
Rozebrany do pasa Darred Imravel wpadł między czerwonych wojowników śpiewając i tnąc mieczem z taką szybkością, że Linthara widziała tylko błyski stali. Plecy, pierś i ramiona jej męża pokrywały liczne blizny. Wyciąwszy szeroki na dwa metry korytarz wśród strażników, Imravel oparł się plecami o plecy niewolnika i razem z nim odpierał wściekłe ataki gwardzistów Cthyn.
-„Bądź mą kochanką Mroczna Pani,
Skieruj we mnie klingi wrogów,
Póki tańczysz u mego boku,
Myth Dranor będzie trwać.”
Oszołomiona Linthara patrzyła na rozgrywającą się przed jej oczyma akcję. Szczęknęły kusze i Darred opadł na jedno kolano trafiony bełtem w udo. Niewolnik chwiał się na nogach brocząc krwią z dziesiątków ran. Nagle jeden ze strażników uniósł ponownie kuszę i wycelował w jej męża. Nie zastanawiając nawet nad tym co robi, dziewczyna pchnęła go sztyletem w plecy.
-Altanhar vial failumned- krzyknęła.-Przyjaciele Domu Altanhar przybywajcie!
Każdy Dom kupiecki miał dłużników krwi, osoby którym przedstawiciele Domu pomogli w potrzebie a ci zaprzysięgli mu krwawy dług. Na wpół magiczna, składana przed kapłanem przysięga obligowała ich do pomocy w każdych okolicznościach, nawet z narażeniem życia. Jeden z czerwonych gwardzistów wyszarpnął miecz i zamierzył się na dziewczynę.
-Altanhar hargeas muir! - wrzasnął krasnolud uderzając toporem.
Podobne okrzyki rozległy się w kilku miejscach placu. -Altanhar- spłacam dług!
Tłum zaszemrał gniewnie. Ród Altanhar handlował tu od pokoleń i był szanowany. Co innego burda wśród niewolników a co innego dziedziczka Altanhar broniąca męża, męża który był legendarnym Tancerzem z Myth Dranor. Na czerwonych strażników posypały się kamienie i razy...Jeden z barbarzyńców zatoczył się popchnięty przez walczącego z tłumem gwardzistę Cthyn.
-Teraz już można Hrotgarze!- zawołał ze świątobliwą miną przywódca dzikich wojowników wyjmując dwuręczny miecz.
Odpowiedziało mu pełne uciechy wycie ruszających do ataku barbarzyńców. Jeszcze przez chwilę trwała kotłowanina i na placu nie było już żadnych zbrojnych w czerwieni...Nagle rozległy się groźne okrzyki i na plac wkroczyła kolumna Cichej Straży prowadzona przez niedawno mianowanego księcia-zarządcę Vala Rilwina. Zapadła cisza...Straż sformowała idealny czworobok obejmujący miejsce zajścia. Żaden ze strażników nie sięgnął po broń, ale tłum cofnął się odruchowo, nawet barbarzyńcy ucichli. Tylko skończeni głupcy odważyliby się zadrzeć z tą elitarną formacją. Czasem trafiał się jakiś złodziej, wojownik czy mag który uważał, że może zlekceważyć Cichą Straż tak jak wiele innych straży miejskich w Krainach.
Ktoś taki stwierdzał zawsze, że popełnił ostatni błąd w swoim życiu...
-Nie martw się dziewczyno-powiedział krasnolud oglądając z dezaprobatą szczerby na swoim toporze. Wszyscy Cthyn zginęli i ...
Strażnicy podnieśli z ziemi jakiegoś człowieka w czerwonym mundurze. Kapitan Cthyn chwiał się na nogach, ale był najwyraźniej przytomny. Linthara zbladła, Cicha Straż wymierzała sprawiedliwość szybko i na miejscu. Spróbowała się dostać do męża, ale strażnicy jej nie przepuścili. Wzmocniony jakimś pomniejszym czarem głos kapitana rozległ się na całym placu.
-Niewolnik się zbuntował...bez powodu, potem ten drugi Tancerz...
Widać było jak Rilwin unosi brwi.
-Tancerz?- zapytał. To dlatego tu takie jatki...
-Potem ta baba z Altanhar...
Rilwin nie wykonał żadnego gestu, ale nagle Linthara znalazła się przed księciem podtrzymywana przez dwóch strażników.
-Zaprzeczasz swojemu udziałowi w tym?- skinął w stronę pobojowiska.
-Nie zaprzeczam!- warknęła Linthara. Broniłam męża!
Nad placem zaległa śmiertelna cisza. Wszyscy patrzyli na księcia. Val Rilwin wyrobił już sobie opinię nieprzekupnego, bezlitosnego urzędnika.
-Jak się nazywasz kapitanie?- zapytał.
-Den Reis z Domu Cthyn- odparł tamten mierząc Lintharę lodowatym wzrokiem.
-Siedem lat temu wpłynęło oskarżenie przeciw człowiekowi imieniem Den Reis- powiedział Zarządca nie zwracając się pozornie do nikogo. Skarżąca była wieśniaczką mieszkającą pod miastem której porwano dziecko. Karą za taką zbrodnię jest śmierć.
-Ja nie...-zaczął kapitan.
Rilwin powstrzymał go skinieniem dłoni.
-Karą za podniesienie ręki na członka jednego z Bractw Rycerskich jest śmierć-kontynuował.
-Nie wiedziałem, że niewolnik to Tancerz, zapłacę okup-powiedział szybko kapitan.
-Istotnie, jest też taka możliwość-przyznał Zarządca. Jednak...odrzucam tą propozycję.
Błysnął miecz i głowa kapitana Cthyn upadła na bruk.
-Pani Lintharo...-zapłaci pani za wszystkie szkody na placu-stwierdził Val Rilwin. Życzę miłego popołudnia...
Książę wydał krótki rozkaz i Cicha Straż zaczęła opuszczać rynek.
-Ten facet nie jest taki zły!- krzyknął jeden z barbarzyńców.
Zawtórowały mu okrzyki rozentuzjazmowanego tłumu.
-Niezły dyplomata z tego Rilwina- mruknął Darred Imravel przeciskając się do żony. Calimshan ma i tak zrezygnować z handlu niewolnikami a wykopanie stąd Cthynów zapewni miastu wdzięczność wszystkich innych kupieckich Domów.
-Nie spodziewałem się po tobie...-zaczął Darred.
-Zawsze dbam o swoją własność-mruknęła Linthara pomagając wejść mężowi do wezwanego powozu. Ten stary drań oczywiście wiedział o wszystkim!
- Jeśli masz na myśli swojego ojca to istotnie...hmm...
-Czeka nas długa rozmowa mężu-stwierdziła z przekąsem dziewczyna.
-Nie mogę się doczekać-odparł z wesołym błyskiem o oku Darred...



Linthara czytała wypisane na ozdobnym papierze zaproszenie. Obiad w pałacu księcia...
Jej mąż- Darred Imravel, spojrzał przelotnie na zaproszenie i wzruszył ramionami.
-Będziesz musiała się uroczyście ubrać-powiedział.
-A ty nie?- spytała marszcząc brwi Linthara.
-Ja nie-odpowiedział z uśmiechem.
Podszedł do stojaka na broń i zaczął kontemplować ostrze swego najlepszego miecza.
-Chyba nie weźmiesz broni?- zaniepokoiła się Linthara- przecież cię nie wpuszczą.
-Wpuszczą-odpowiedział z irytującym uśmieszkiem na twarzy Darred.
Dziewczyna westchnęła gniewnie. Co prawda już dawno przestała uważać swego męża za kretyna, no...dość dawno...dwa tygodnie temu miała na ten temat zupełnie inne zdanie, ale teraz była pewna swego.
-Nie znasz tutejszych zwyczajów-zaczęła. Tutaj nawet najlepszy przyjaciel zostawia broń przed wejściem...
-Wejdę do domu księcia z bronią-przerwał jej Darred.
-Założysz się-spytał widząc jej uniesione brwi.
-O co?- zapytała Linthara.
-Jedno twoje życzenie przeciwko mojemu...
-A czego ty sobie życzysz?
-Lubisz krem truskawkowy?- zapytał pozornie bez związku Darred.
-Tak...
-Ty, ja i spora ilość kremu truskawkowego sam na sam, co ty na to?
-Po co ten krem?- zapytała bezmyślnie Linthara .
Darred nachylił się jej do ucha i wytłumaczył dokładnie po co... Poczerwieniała dziewczyna kopnęła go z wściekłością w łydkę .
-Nie myślisz chyba...
-Ty się boisz-zawołał w krytycznym momencie Darred.
-Dobra-warknęła Linthara.- Jak wygrasz...
-Ja zawsze wygrywam-odpowiedział bezczelnie Darred.
Stanęli przed bramą do pałacu. Darred ubrany był w strój który najlepiej można było określić nazwą-roboczy...Miał miecz i jak podejrzewała Linthara, kilka dziwnych ostrzy, poutykanych po różnych zakamarkach ubrania. Przed bramę wyszedł siwowłosy człowiek w którym dziewczyna rozpoznała dowódcę osobistej straży księcia.
-Czy wchodzisz panie w te drzwi z bronią?- zapytał z dziwnym napięciem w głosie.
-Z bronią-skinął głową Darred.
Linthara ze zdziwieniem ujrzała, jak twarz dowódcy straży rozjaśnia się w uśmiechu.
- Wejdźcie-zaprosił.
-O co tu chodzi? -syknęła dziewczyna.
-To proste-wzruszył ramionami Darred Imravel. Kogoś takiego jak Tancerze czy Pieśniarze Klingi nie można kupić czy wynająć, jeśli więc ktoś z nas wchodzi z bronią do domu jakiegoś dostojnika, oznacza to , że w zamian za okazane zaufanie zobowiązuje się w razie czego walczyć w obronie gospodarza. To wszystko. Rozumiesz chyba, że każdy chce mieć takiego nadprogramowego strażnika, tutejszy książę-też...
-Przegrałaś!- powiedział z uśmiechem Darred.
Akurat tą chwilę wybrał sobie Val Rilwin aby powitać gości. Skłonił grzecznie głowę obejmując rozbawionym spojrzeniem czerwoną jak burak dziewczynę.
-Widzę, że małżeństwo ci służy panie-powiedział podając Darrelowi dłoń.
-Panie?- parsknęła Linthara.
-Hmm...twojemu mężowi pani przysługuje tytuł szlachecki. Rozumiem, że nie miał jeszcze czasu aby cię o tym poinformować?- stwierdził Rilwin.
Książę-zarządca z całej siły starał się pohamować uśmiech.
-Nie!- warknęła Linthara.



Zasiedli do posiłku w ogrodzie. Mimo niezobowiązującej, prowadzonej lekkim tonem rozmowy, Linthara cały czas miała wrażenie, że Rilwin na coś czeka...I to czeka z napięciem...W pewnym momencie do stołu przy którym siedzieli, podszedł dowódca straży niosąc dwa treningowe miecze. Rilwin pytająco spojrzał na Darreda.
-Czy pozwolisz panie..?- zaczął.
Ku zdumieniu Linthary jej mąż pokręcił przecząco głową.
-Ostre-stwierdził stanowczo.
Zanim zdążyła nabrać powietrza w płuca-ci dwaj już walczyli. Siwowłosy dowódca straży przytrzymał ją za ramię.
-Nic się nie stanie...nikomu-powiedział.
-Co oni do licha wyprawiają? -warknęła Linthara.
-Hmm...wojownik przełknął ślinę i najwyraźniej miał problem z udzieleniem wyjaśnień. Wreszcie się zdecydował.-Tancerze zostali poddani w Myth-Drannor pewnym...eee...modyfikacjom...Magicznym-dorzucił szybko. Magia tkwi w ich krwi, między innymi...Jeśli chcą, mogą się nią podzielić, uczyć kogoś...Książe ma nadzieję, że jeśli zrani twojego męża pani, dostanie kilka kropel jego krwi. Aby sporządzić eliksir. Starczy raz, ale Tancerz musi się na to zgodzić...Potem zostaje już tylko nauka...
Tymczasem wyglądało jakby walczący chcieli się pozabijać. Posiniaczony od uderzeń płazem miecza i krwawiący z kilkunastu niewielkich ranek książę, usiłował sforsować obronę Darreda. Bezskutecznie...Linthara spiorunowała spojrzeniem męża. Najwyraźniej rozbawiony spojrzeniem dziewczyny mężczyzna uśmiechnął się i sparował cięcie Rilwina...nieco wolniej niż powinien...Po chwili podniósł miecz przerywając walkę. Kilku służących rzuciło się w stronę księcia z bandażami i maściami leczniczymi. Darred Imravel usiadł przy stole bawiąc się od niechcenia niewielkim pucharkiem wina. Po chwili zastanowienia pozwolił aby kilka kropel krwi spłynęło mu po palcach do naczynia. Podał puchar ciężko dyszącemu księciu.
-Jutro-rzucił szorstkim głosem. Godzinę przed świtem.
Klasnął w dłonie i natychmiast podbiegła do niego jedna z kobiet usługujących do stołu.
-Zaprowadź mnie do łaźni- zażądał.
Po chwili odchodził już od stołu w towarzystwie służącej.
-Przepraszam panie za maniery mego męża...-zaczęła Linthara.
Książę-zarządca podniósł dłoń aby jej przerwać.
-Od dziś pani Lintharo, pani mąż ma w tym domu prawa nauczyciela. Mój majątek i moja służba należą do niego.
-O co tu chodzi?- spytała niecierpliwie Linthara. I czy naprawdę ma pan zamiar ćwiczyć już jutro przy tych ranach? Jest pan cały posiniaczony, ma pan pęknięte ze dwa żebra i głębokie cięcie na ramieniu.
Val Rilwin bez słowa podciągnął rękaw luźnej szaty pokazując zakrwawiony biceps-bez najmniejszego draśnięcia...
-To ten eliksir-wyjaśnił. Goi rany, leczy złamane kości, daje siłę mięśniom, usuwa ból i strach. I zostaje we krwi tego kto go wypił...na zawsze.
Linthara pochyliła głowę starając się opanować łzy. Nie wyglądało na to aby jej mąż miał zamiar zaproponować jej wypicie takiego wina...
Książę westchnął rozdzierająco.
-Może pani wstać Lintharo?- zapytał. I odejść nieco od stołu, bardzo cenię sobie tą zastawę...
Zdezorientowana dziewczyna stanęła kilka kroków od stołu.
-Zabij ją Indo- powiedział Rilwin nie odwracając nawet głowy.
Jeden z ochroniarzy księcia, potężnie zbudowany mężczyzna, runął do ataku wyciągając w biegu miecz. Oszołomiona Linthara zareagowała zgodnie ze swoim wyszkoleniem-odpychając rękę z mieczem i kopiąc napastnika w brzuch. Gdzieś-w podświadomości, wiedziała, że i tak już nie żyje. Strażnicy księcia byli mistrzami sztuk walki a ona tylko kiepsko wyszkoloną amatorką...kilka razy lżejszą od muskularnego mężczyzny który ją zaatakował...Zdołała jedynie musnąć lekko rękę strażnika...I przeżyła...Miecz napastnika odleciał na drugi koniec ogrodu a sam mężczyzna został odrzucony daleko w tył jakby został uderzony w brzuch taranem a nie kopnięty przez filigranową dziewczynę...Linthara przyglądała się temu ze zdumieniem.
-To magia Tancerzy-odezwał się konwersacyjnym tonem książę. Naprawdę myślała pani, że mąż nie przekazał pani tego? Na oko jest kilkakrotnie silniejsza od tej którą ja dostałem.
-Ale jak..? -zająknęła się Linthara. Nie piłam żadnych mikstur z jego krwią. To ja w domu szykuję jedzenie, wiedziałabym...
-Ekhm...-Val Rilwin najwyraźniej miał problemy z konwersacją. To nie musi być krew-powiedział. Eee...płyny fizjologiczne, ogólnie- stwierdził lekko zaczerwieniony książę.
Dziewczynie wydawało się przez moment, że krew tryśnie jej z policzków.
-Dlaczego w takim razie mało nie został zabity w czasie tamtego zamieszania?- spytała. Skoro magia daje mu takie nadludzkie możliwości?
-To trochę bardziej skomplikowane-powiedział Rilwin. Czasem Tancerz musi odprawić pewne rytuały...Aby aktywować magiczną moc która w nim jest. W trakcie ceremonii jest całkowicie bezbronny, podatny na każdy atak magiczny i zwykły. Kiedy istniało Myth Drannor robiono to po prostu w koszarach Tancerzy. W trakcie rytuału nad odprawiającymi ceremonię czuwali inni. Teraz to co innego. Trudno znaleźć kogoś kto będzie strzegł Tancerza w trakcie rytuału i prędzej sam zginie niż dopuści do ataku na niego.
-Ale nie jest to niemożliwe-stwierdził patrząc na Lintharę.
Dziewczyna ponownie się zaczerwieniła.
-Gorąco-stwierdził Darred podchodząc do stołu.
Jej mąż najwyraźniej zdążył się już wykąpać i przebrać w jakąś przewiewną szatę. Wypił chłodzący napój i podniósł się z krzesła.
-Chyba już pójdziemy-stwierdził.
Książę odprowadził ich aż do drzwi pałacu.
-Czy ty naprawdę przekazałeś mi magię?- spytała z odrobiną niepewności w głosie Linthara.
-Wielokrotnie-stwierdził wesoło Darred Imravel. A także w różnych...eee...sytuacjach.
Po chwili kilku oszołomionych ze zdumienia mieszkańców Calimshanu miało okazję widzieć, jak młoda żona śmiercionośnego Tancerza próbuje z okrzykiem wściekłości wepchnąć męża do przydrożnego rowu...

-Co robiłeś w Myth Drannor- spytała Linthara masując mężowi barki.
Darred leżał zanurzony po brodę w potężnej wannie i wyglądało na to, że nie ma zamiaru w najbliższym czasie zmieniać pozycji.
-To znaczy jak się nudziłeś-dodała.
-Czytałem nieprzyzwoite książki-odparł z błyskiem w oku mężczyzna. Najbardziej podobały mi się takie, napisane przez elfkę Ilmanriel. Zupełnym przypadkiem kilka z nich leży teraz na stole w naszej sypialni...
-Gdzie-spytała oglądając się za siebie Linthara.
-Tuż obok miski z kremem truskawkowym-wyjaśnił uprzejmie Darred Imravel...

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 03.02.2005 @ 11:36:45 
Offline
Bloede Blath aen Laeke Dhromchla

Rejestracja: 17.10.2002 @ 11:59:59
Posty: 13943
Lokalizacja: ze stajenki
Ładne, lekkie i bezpretensjonalne. I ciutek przypominało mi Kaya - to chyba dobrze :))

_________________
ggadem lub emalią


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 03.02.2005 @ 12:07:15 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Jednym słowem-jak autor...za wyłączeniem słowa "ładny" ;)))

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 03.02.2005 @ 13:42:56 
Offline
Adept
Awatar użytkownika

Rejestracja: 26.10.2004 @ 9:31:58
Posty: 443
Lokalizacja: Cornwall
Navajero pisze:
Jednym słowem-jak autor...za wyłączeniem słowa "ładny" ;)))

Nie martw się - literki i cyferki można z pysia(awatara) zmyć ;D
A opek - jedno słowo - oki:)

_________________
audaces fortuna iuvat


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 04.02.2005 @ 17:58:24 
Offline
Adept
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27.10.2004 @ 16:43:01
Posty: 289
Lokalizacja: Jelenia Góra
Jestem na tak. Czyta sie dobrze, z zainteresowaniem. Nic jakoś nie zgrzyta.

_________________
Czy nie możemy sie modlić o coś dobrego, na przykład o precyzyjne bombardowanie ?

Paragraf 22

Za nóżki i o ścianę !!! Na pohybel idiotkom.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 05.02.2005 @ 1:14:02 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Ogólnie owszem, bardzo dobrze - dostateczny ;)
Ale niech mi będzie wolno spytać czemu on się właściwie ukrywał ze swoją tożsamością?

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 05.02.2005 @ 10:51:38 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
Nocta pisze:
Ogólnie owszem, bardzo dobrze - dostateczny ;)

Cios w samo serce... ;)))
Nocta pisze:
Ale niech mi będzie wolno spytać czemu on się właściwie ukrywał ze swoją tożsamością?

Nie powiem bo mam naszkicowany ciąg dalszy, może kiedyś przełamię wrodzone lenistwo :)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 17.02.2005 @ 11:39:06 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13.05.2003 @ 9:00:16
Posty: 3118
Lokalizacja: Wylęgarnia
No to ja czekam na ten ciąg dlaszy z niecierpliwością, bo ten fragment mi się całkiem podobał:))

_________________
Here comes Lightning down the street
While you just stand there talking
If I were you I'd start to move
And tell my story walking
About a hundred miles an hour!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 22.05.2005 @ 5:43:57 
Offline
Zmiany

Rejestracja: 22.04.2005 @ 4:57:35
Posty: 195
Lokalizacja: Denver, Co
Ja tez! Mnie sie bardzo podobalo! Lekkie, przyjemne, szybko sie czytalo. Wzbudza emocje, a nie za bardzo trzeba sie zastanawiac czy rozmyslac;) We mnie, Navajero, masz bardzo wdzieczna czytelniczke. Tego typu historie zawsze poprawiaja mi humor:))))
P.S. I absolutnie chcialabym wiecej;)))))

_________________
"Only put off until tomorrow what you are willing to die having left undone." Fortune Cookie


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 22.05.2005 @ 21:58:18 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
anetahottie pisze:
We mnie, Navajero, masz bardzo wdzieczna czytelniczke. Tego typu historie zawsze poprawiaja mi humor:))))
P.S. I absolutnie chcialabym wiecej;)))))


Hmm...Pomyślę o tym ;)

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.05.2005 @ 0:54:57 
Offline
Zmiany

Rejestracja: 22.04.2005 @ 4:57:35
Posty: 195
Lokalizacja: Denver, Co
No to fajnie;) A w ogole to dopiero teraz zauwazylam, ze jestes autorem 'Laski Raju' i paru innych opowiadan. :D Gosh, ale jestem spostrzegawcza;)) To chyba dlatego, ze fanfiki zaczelam czytac ciegiem, po kolei, bez patrzenia na autorow.
Wyglada na to, ze generalnie rzecz biorac Twoj styl pisania mi sie podoba i tyle. I pomysly tez. I zeby nie bylo, ze sie podlizuje albo co.:DDD Bo nie.:))

_________________
"Only put off until tomorrow what you are willing to die having left undone." Fortune Cookie


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.05.2005 @ 7:45:17 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Wiem, że anetahottie nie ma polskich znaków, ale "Laska Raju" wygląda genialnie :D:D:D:D:D (O ile sobie przypominam, nawet trochę nawiązuje do treści...? ) ;)))

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.05.2005 @ 12:51:47 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10.12.2003 @ 13:45:04
Posty: 6932
Lokalizacja: urojone Trondheim za morzem
Navajero, popełniłeś taki sam błąd, jak ja kiedyś:) Wkleiłeś do fanfików opowiadania, które fanfikami w żadnym razie nie są. Ale, żeby wszystko było w jednym miejscu, ja też tutaj umieszczę moje następne - jak tylko znajdę siłę, by je skończyć.
Podoba mi się twoje pisanie. Tylko tematyka obca. Tak bardzo obca.

_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.05.2005 @ 16:23:02 
Offline
Rębacz z Crinfrid
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25.11.2004 @ 23:25:28
Posty: 1474
Lokalizacja: Shangri-La
wyjątkowo młody kot pisze:
Navajero, popełniłeś taki sam błąd, jak ja kiedyś:)

Bo ja w ogóle często błądzę ;) Ale teraz to mam już chyba przywilej przez zasiedzenie?

_________________
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.05.2005 @ 16:31:59 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10.12.2003 @ 13:45:04
Posty: 6932
Lokalizacja: urojone Trondheim za morzem
Tak samo, jak ja:)

_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group