Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.03.2024 @ 10:48:22

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 9 ] 
Autor Wiadomość
Post: 13.03.2009 @ 15:17:30 
Offline
Adept
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22.10.2007 @ 15:19:24
Posty: 343
Lokalizacja: Zewsząd .. Bo skąd może być demonica?
Jest to w sumie opowiadanie, którego celem było przedstawienie miasta i legend go dotyczących w sposób fantastyczny. Rzecz do szkoły i nie jest to całość. Poza tym temat może nie wymarzony. Ale chciałabym poczytać troche krytycznych wypowiedzi. Sama wiem, że troche to płaskie i przegadane, a dialogów jest za mało, ale na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że nie mogłam napisać wszystkiego co chciałam i jak chciałam.;)


Koła wozu podskakiwały na kamieniach. Konie same szły do domu, ciągnąc siano i leżącego w nim woźnicę. Człowiek, któremu chłop powierzył lejce, na pewno lepiej prezentował się na koźle, jednak o powodzeniu nie miał pojęcia. Nogi w dwukolorowych najmodniejszych nogawicach wyciągnął przed siebie, aby móc podziwiać swoje nowe trzewiki z zawiniętymi noskami i najlepsze patynki. Czasami uśmiechał się i grał kilka dźwięków na lutni, pragnąc zaimponować idącym gościńcem dziewczętom i tylko na drogę przed sobą nie zwracał najmniejszej uwagi, dlatego wielkie było jego zdziwienie , kiedy wóz podskoczył po raz ostatni i gwałtownie stanął. Konie szarpnęły jeszcze bez przekonania i nie zwracając uwagi na krzyki pstrokato ubranego człowieka, zaczęły zjadać najbliżej rosnącą trawę, przerywając przeżuwanie tylko na krótkie chwile, by opędzić się od wyjątkowo dużych i natrętnych tego lata much. Chłopak chwilę wahał się pomiędzy obudzeniem mężczyzny, a zejściem z wozu, by sprawdzić co się stało. W końcu wybrał to pierwsze. Chociaż nie miał ochoty na bliższy kontakt z człowiekiem , który wyglądał na jednego z ludzi wierzących, że od częstych kąpieli ciało się rozpuszcza, to wiedział, że jeśli trzeba będzie coś naprawić, kontakt ten będzie nieunikniony. Uważając na ubranie wszedł na siano i potrząsnął śpiącym. Nie dało to żadnego efektu, ponieważ kiedy chłop zaproponował mu miejsce na wozie, młody bard z wdzięczności podarował mu swoją ostatnią butelkę bimbru. Musiał on skorzystać z propozycji, kiedy jego spasiony wesoły ogierek zniknął sprzed oberży tak samo jak wyszywana sakiewka z miękkiej skóry, a wokół nagle zabrakło przyjaciół. Potrząsając mocniej wpadł głęboko w siano, ale mężczyzna wreszcie otworzył przekrwione oczy i zaskoczony brakiem ruchu usiłował się podnieść. Chłopak nie próbował mu pomagać. Był w końcu bardem. Śpiewał i grał dla najbogatszych, a przynajmniej czasami mu się to zdarzało.
- Koło się zaklinowało. Podnieść trzeba.
-Jestem bardem, śpiewam ballady. O pięknych kobietach i balach .. O mężnych bohaterach, smokach, księżniczkach i wojnach. A to jest Twój wóz, więc go wyciągnij.
-Nu. Mój wóz. Ale Mieliście powozić. Zaklinowało się to pomożecie Panie. Ważny taki. A konia wam ukradli.
Chłopak nie wiedział już co myśleć. Bardów powinno się traktować z szacunkiem .. ale .. co to za bard, któremu kradną konia? I zeskoczył na zapylony gościniec. Chłopek, z którym jechał, wyprzągł już konie i mocował się teraz z kołem. Spróbowali razem, ale wkrótce było wiadomo, że nie dadzą mu rady. Spoconemu bardowi bez konia i pieniędzy filcowa czapka zsunęła się na ucho, a kolorowe piórko wcześniej dumnie i zawadiacko sterczące, teraz zwisało smętnie. Mężczyzna i chłopak usiedli razem i oparci o nieszczęsny wóz przeklinali koło, drogę i siebie nawzajem. Szybko okazało się, że pomimo różnicy w ubiorze i wykonywanej na co dzień pracy zasób słów mają podobny i tak samo ograniczony. Chłop więc opowiadał. O żonie, dzieciach, kupcach, którzy zjechali do miasta .. Nie usłyszeli konia. Po prostu nagle jego czarne nogi pojawiły się na poziomie ich oczu.
-Potrzebujecie chyba pomocy.
Jeździec okryty czarnym płaszczem , miał zdecydowanie nieprzyjemny głos. W ciemnym zaułku mógł wydawać się groźny, jednak ciężko było go za taki uważać, kiedy koszula lepiła się od pyłu i potu, a nagrzany słońcem piasek gościńca parzył po pewnym czasie nawet obute stopy. Spod obszernego kaptura nie było widać twarzy mężczyzny, ale jeśli trzymać się legend i opowieści powinna być ona naznaczona bliznami i tajemnicza, tak, żeby pasowała do reszty wizerunku.
-Raczej kogoś, kto jest gotów jej udzielić.
-Sebastian z rodu *****. Rycerz i bohater do wynajęcia. Widzę, że jesteście w potrzebie i chcielibyście skorzystać z moich usług. Zgaduję też, że nie macie czym zapłacić, jestem więc gotów pomóc, za możliwość spędzenia dalszej drogi za wozie. Wygodnie i w kulturalnym towarzystwie.
- Czcigodny rycerzu miło nam będzie niezmiernie. Bardem jestem i poetą, a miano moje Florian. Nie chwaląc się wielu już podobnych Wam wojowników i bohaterów widziałem i rad jestem poznać jeszcze jednego. Liczę też, że w takim towarzystwie niejeden znajdę temat na balladę.
-Józwa jestem. To mój wóz. Do miasta jedziem. Chcecie się Panie zabrać z nami to podnieście z tamtej strony.
Sebastian dawno już musiał prowadzić wędrowny tryb życia i wielu ludzi musiał spotkać na swej drodze, ponieważ od razu posłuchał niższego od siebie stanem mężczyzny. Razem im się udało. Okazało się, że dwie osoby w zupełności wystarczą, jeśli jedną z nich nie jest chłopak przywykły do noszenia lutni i niczego cięższego. I jeśli chłopak ten oczywiście zajmie się przywiązaniem do wozu czarnej klaczy zamiast przeszkadzać i udzielać licznych, zupełnie niepotrzebnych i niepraktycznych rad. Tym razem to poeta trafił na siano. Brudnemu już ubraniu nie mogło to zbyt wiele zaszkodzić, a po jego pechowym wypadku, Józwa nie miał zamiaru pozwolić mu nawet na siedzenie w pobliżu lejców, grał więc najpierw jakąś melodię, ale zaraz pomyślał chyba, że szkoda marnować takie towarzystwo i zaczął zadawać pytania.
-Mówicie, że jesteście bohaterem i rycerzem. Powiedzcie zatem, czym się zajmujecie.
-Potwory ubijam. Wąpierze i wilkołaki, a i upiory czasem się zdarzą, ale na nie trzeba znać sposoby, bo jak się nie wie jak z nimi postępować, to zmyślne i złośliwe potrafią utrudnić życie.
-A mamy my w mieście upiory .. i Wąpierze się znajdą, ale mądre są bardzo. Ukryje się taki pomiędzy nietoperzami i zwisa z powały. I ciężko takiego znaleźć, to wybijają chłopy wszystkie. Tylko mnie kiedyś matka nauczyła, że trzeba czosnek powiesić. Specjalnie spleciony i żaden wąpierz do domu nie wleci ..
Józwa mógłby pewnie jeszcze długo opowiadać o domowych sposobach na upiory, przekazywanych w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie, ale w tej chwili Sebastian zdjął płaszcz i chłop zamilknął. Chłopak nie wyglądał ani jak rycerz, ani tym bardziej bohater. Wcześniej tajemniczy i niebezpieczny teraz zaskoczył swoim wyglądem nie tylko prostego chłopa, ale i Floriana. Był jednym słowem.. śliczny. Miał chyba około osiemnastu lat, słomkowe włosy, oczy koloru miodu i nie posiadał nawet najmniejszej blizny, która nadałaby mu trochę groźniejszy charakter. Bardowi skojarzył się z lwem widzianym kiedyś na okładce książki, jednak nie tym dumnym i niebezpiecznym królem dżungli, a uroczym i bezbronnym, małym jeszcze lwiątkiem, które chciałyby trzymać w domu bogate i rozpuszczone szlachcianki.
-Nie wyglądacie Panie na rycerza. I nie wiem czy pracę w mieście znajdziecie. Ludzie u nas najczęściej prości, niewiele widzieli i nie słyszeliśmy o was nawet jeśli jesteście sławni, wątpię więc, czy was ktoś zatrudni.. Nie mówiłem też Wam jeszcze, że mamy my w mieście bohaterki. Swojskie, miastowe. Do nich się teraz z kłopotami chodzi. Czasem pomaga, czasem nie, ale wiecie Panie jak to jest. Swoje. Od dziecka się zna tą jedną, pamięta się jak mała biegała, to jak tu kogoś obcego zatrudnić i jeszcze młodego takiego?
I okazało się, że Sebastian i do takich słów musi być przyzwyczajony, bo nie powiedział nic tylko wzruszył ramionami, bard za to, który we wszystkim starał się odnaleźć temat na pieśń czy poemat, zaciekawiony zaczął pytać, jak to się stało, że niewiasty i to dwie w dodatku tak wielki zdobyły szacunek wśród ludzi.
-Zdarzyło się to całkiem niedawno. Dopiero most na rzece planują nowy stawiać po tym, jak go husyci spalili. Mgła dopiero się podnosiła, kiedy mój syn najstarszy przybiegł i krzyczy, że taboryci idą na nas od Strzelina. Szlachta uciekała, Książę Ludwik uciekł już dawno i została tylko garść obrońców w mieście. Piekło to było Panie, uwierzcie, że piekło. Krzyku tyle, że człowiek nie wiedział gdzie my, a gdzie oni. Połowa tego co się spaliło to my sami ogień podłożyliśmy, przez przypadek, bo chłopy nie wiedziały co się dzieje.
Każdy wysłał żony i córki za mury, jak się tylko dowiedzieliśmy, że te diabły są tak blisko. Tylko dwie kobiety zostały. Wdowa Małgorzata i jej córka Elżbieta. Zawsze dziwne o nich krążyły historie. Mówili ludzie, że ta starsza otruła męża i była czarownicą, która wie, że mało zostało jej czasu i teraz naucza córkę tych nieczystych praktyk. Elżbieta wydawała się zwyczajna, ale wiecie Panie, że takie to najczęściej czary uprawiają. I mieczem macha jak nikt. Słyszałem, że brat ją nauczył zanim zginął. Podobno jeździł do dzikich krajów i takim był bohaterem jak Wy Sebastianie, tylko bardziej oczywiście na bohatera wyglądał, bo u was to nawet miecza spod kapoty nie widać. Córka została z matką, bo ta chorowała i podobno tak się żarliwie modliły, że cudownie ozdrowiała.-
Ostatnie słowa Józwa powiedział bez jakiegokolwiek przekonania i obojgu jego towarzyszom nasunęło się od razu, że to pewnie czary i diabelskie rytuały przywróciły tej kobiecie zdrowie.
-W chwili kiedy wstała z łóżka do ich domu wpadli husyci. Musiało im się wydawać, że mają wyjątkowe szczęście. Dwie baby same, nikt ich nawet nie bronił. Pierwszego ubiła starsza, mówią, że tylko na niego spojrzała. Młodsza pewnie porwała jego miecz, bo później jak weszło nas kilku do ich domu to tyle tam było juchy, że się ślizgaliśmy, a czarownica pewnie podczas tej walki odprawiała czary. W sam środek tego wszystkiego wpadł narzeczony Elżbiety. Opowiadał później, że widział demona z mieczem, w którego zmieniła się jego ukochana, jednak matka i córka twierdzą, że sam pokonał większość przeciwników, a historiom, które opowiada, winny jest otrzymany wtedy cios w głowę. Kiedy padł zraniony kobiety musiały poradzić sobie same. Takie czary tam wtedy odprawiły, że trzęsła się ziemia. Grzmiało i błyskały pioruny a przeciwnicy umierali w męczarniach..
Sebastian niespokojnie wiercił się na koźle. Jego dokonania, nawet te wymyślone nie mogły równać się z tym, czego dokonały te dwie kobiety. Czuł, że w tym mieście i wszystkich okolicznych wioskach ludzie byli tak dumni ze swych wiedźm, że nie zgodziliby się na jego pomoc, nawet gdyby gotów był zrobić wszystko za darmo.
-Przecież to czarownice! Miejscowe bohaterki, ale jednak wiedźmy, a wy opowiadacie takie historie zamiast próbować ukryć je przed inkwizycją!- Florian przywykły do czarownic płonących na stosach w wielkich miastach nie mógł uwierzyć i zrozumieć tego co właśnie słyszał, a z drugiej strony, już szukał rymów do nowej ballady.
-Czy ja Wam mówię chłopcze, ze tak było naprawdę? Opowiadam co ludzie powiedzieli. Bluźniercy i heretycy i nigdy żadnego nie złapano- Chłop uśmiechnął się porozumiewawczo- Naprawdę to święty Nepomuk ochronił obie niewiasty, a one z wdzięczności kazały ozdobić swój dom figurą, która ma go wyobrażać. I tą wersją właśnie raczy się inkwizycję, która jak mówią złośliwi, każe nam podziwiać czarownicę i jej córkę wojowniczkę.
-Jeśli tak wygląda sytuacja, to nie wiem Sebastianie czy znajdziecie w mieście zajęcie dla siebie .. Może gdybyście nie byli tacy młodzi i wyglądalibyście groźniej szanse byłyby większe.- Florian, który był w podobnym wieku co rycerz i w czasie krótkiej podróży zdążył Go polubić starał się wpaść na coś, co pozwoliłoby mu odwdzięczyć się za pomoc, ponieważ wiedział jak to jest, kiedy sakiewka nie ciąży lub wręcz jej nie ma.
-Nie będzie może tak źle Panie. Nie martwcie się dopóki nie dojedziemy, bo nie wszyscy dobrze mówią o Paniach Małgorzacie i Elżbiecie. A dopóki nie zdejmiecie płaszcza, to przestraszyć się Was łatwo. Tylko twarzy nie możecie Panie pokazywać i jeszcze gdyby mistrz Florian o Was zaśpiewał pieśń czy może dwie..
-Ułożyłem kilka takich, które mogłyby pomóc. Jest jednak jeden warunek. Lubię Was Sebastianie, ale muszę dbać o swoje interesy..
-Zapłacę gdy się nam uda jeśli tego chcecie.
Bard zrobił doskonale już wyćwiczoną, urażoną minę.
-Jak możecie podejrzewać mnie o coś takiego. Chodzi mi jedynie o przysługę. Chciałbym towarzyszyć Wam przy pracy. Przeszkadzać nie będę, a wielu chciałoby, aby ich czyny znalazły się w pieśniach i balladach.
Sebastian, nie chcąc zgadzać się od razu, przez chwilę udawał zamyślonego, chociaż doskonale wiedział, że bez muzyka nie zdoła nic zarobić oraz że jego propozycja może mu jeszcze przynieść korzyści w postaci sławy.
-Myślę, że to uczciwa propozycja. Najpierw jednak musimy znaleźć mi zajęcie, a to już niebawem, gdyż dojeżdżamy do bramy.
Florian podniósł się z siana, żeby móc lepiej zobaczyć drogę przed sobą i chwilę myślał zanim zapytał.
-Może nie jest to odpowiednia pora, żeby pytać o cel podróży, ponieważ już się ona kończy, ale .. Jak właściwie nazywa się miasto, do którego właśnie wjeżdżamy?
Józwa chwilę zastanawiał się nad pytaniem, ponieważ nawet jemu wydawało się ono zbyt proste.
-Brzeg Panie. To miasto przed nami to Brzeg. Wychowałem się tu sam i dzieci wychowuję. A młodzi poeci nawet nie wiedzą, które drogi do niego prowadzą. A tyle historii, tyle legend ..
-Już niedługo Józwa. Obiecuję Ci, że ja jestem ostatnim, który pyta. Osławię to miasto, bo sam zamierzam być sławny, a wtedy będę śpiewać to, co ułożyłem dzisiaj i co jeszcze napiszę dzięki Sebastianowi.
Florian jeszcze nie wjechał przez bramy, ale podobało mu się w tym mieście. Mieście gdzie ludzie bronili swoich bohaterów, a Pan mógł porozmawiać z chłopem. Nie zdążył dowiedzieć się więcej, ponieważ kiedy wjechali do środka ich towarzysz odjechał przywitać się z rodziną i załatwić swoje sprawy. Umówił się z chłopcami dopiero wieczorem w gospodzie, bo tam najłatwiej było dowiedzieć się, co się dzieje w mieście i poszukać roboty dla Sebastiana, dlatego bard siedział teraz za rycerzem na czarnej klaczce i jechał przez zatłoczone ulice.
-Myślisz, że się uda? Dużo zależy od Ciebie i jeśli potrzebujesz wiedzieć coś więcej o mnie, tym co robię albo czymkolwiek innym to pytaj.
-Nie doceniasz mnie. Myślę, że historie, które przedstawię dzisiaj tym ludziom będą lepsze niż te, które mógłbyś mi opowiedzieć, ale cieszę się, że jesteś gotów mi zaufać, nawet jeśli robisz to dla wypchanej sakiewki, którą zarobisz..
Florian ze swoją lutnią oraz nieodłącznym uśmiechem cieszył się dużą popularnością wśród przechodniów, zwłaszcza jeśli były nimi kobiety. Komplementami zarobił dwa pączki i kilka groszy, za które kupili sobie piwo. Sebastian nie zarobił nic oprócz kilku nieprzyjaznych, lub wystraszonych spojrzeń, ponieważ jego twarz została zasłonięta płaszczem, a miecz zapięty w widocznym miejscu. Zaprotestował dopiero, kiedy bard zaczął wyciągać z jego juków kolczugę, bo słońce i tak parzyło go niemiłosiernie, a skóra aż swędziała od grubego, materiału, dlatego po kilku godzinach spędzonych na małym rynku i okalających go ulicach z radością powitał zadymione, ale chłodne jeszcze wnętrze karczmy. W środku z powodu wczesnej pory nie było zbyt wiele ludzi, chociaż chłopcy zauważyli Józwę dopiero po kilku minutach. Siedział bardzo z czegoś zadowolony z jeszcze dwoma mężczyznami, a na widok towarzyszy z traktu uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie uwierzycie Sebastianie..
Florian wydął wargi i oburzony wtrącił się w pół słowa.
-Mistrzu Sebastianie. Rycerz to nad rycerze. Zabijał zionące ogniem smoki na wschodzie, bazyliszki o zmieniającym w kamień spojrzeniu na zachodzie i gołymi rękami pochwycił lwa..
-Józwa nam powiedział. Do rycerza sprawę mamy. Upiora nam trzeba ubić. Dobrze, że tu Panie przyjechaliście, bo coraz więcej z tym kłopotów, a do baby nam iść .. nie wypada. Jestem stolarzem. Ojciec był i dziad to i ja. A ostatnio co zrobię to w wiórkach na drugi dzień znajduję. I jęczy Panie. Jęczy przeraźliwie. I brzęczy. Łańcuchami.
Florian zły, ponieważ nie miał okazji do zaprezentowania swoich umiejętności parsknął.
-Może to nie zjawa jęczy wam po nocach. Żony pilnujcie, a nie opowiadacie o strachach..
Nie powiedział nic więcej, tylko głośno syknął, bo najemny bohater kopnął go pod stołem i po raz pierwszy zabrał głos.
-Poważny kłopot macie. Ale nie martwcie się, bo dobrze trafiliście. Pomogę wam i to za skromne pieniądze, bo nie mógłbym wykorzystywać dobrych ludzi. Może przejdziemy do drugiej izby, powiem wam co będzie potrzebne i jakoś uzgodnimy ceną za moją robotę..

_________________
Elaine blath, Feainnewedd
Dearme aen a'caelme tedd
Eigean evelienn deireadh
Que'n esse, va en esseath
Feainnewedd, elaine blath!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 13.03.2009 @ 19:13:47 
To ja się po nazgulsku przyczepię, że powinno być "już niedługo, Józwa", "jak wy, Sebastianie" i "nie uwierzycie, Sebastianie", a napisałaś bez przecinków. ;P
Bean'shie pisze:
A to jest Twój wóz, więc go wyciągnij.

Tutaj powinna być mała litera, bo to nie zwrot do czytelnika i głupio to wygląda. Podobnie w "jak wy, Sebastianie".
A nad uwagami oceniającymi treść jakoś na razie myśleć mi się nie chce, przepraszam. ;)


Na górę
  
 
Post: 13.03.2009 @ 19:47:18 
Offline
Zmiany

Rejestracja: 27.02.2009 @ 22:06:48
Posty: 106
Lokalizacja: znikąd
Cytuj:
Chłopak nie wyglądał ani jak rycerz, ani tym bardziej bohater. Wcześniej tajemniczy i niebezpieczny teraz zaskoczył swoim wyglądem nie tylko prostego chłopa, ale i Floriana. Był jednym słowem.. śliczny.

To "śliczny' mi nie pasuje. Bo ja wiem..Nie wiem czemu...;p


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 3:04:06 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21.04.2005 @ 2:59:03
Posty: 3537
Lokalizacja: Koszalin
Bean'shie pisze:
Sama wiem, że troche to płaskie i przegadane, a dialogów jest za mało,

Eee? Że tak inteligentnie zapytam.

Cytuj:
Koła wozu podskakiwały na kamieniach.

Dobrze, że wóz miał dobre amortyzatory, bo w przeciwnym razie trząsłby się i podskakiwał cały, a nie tylko jego koła.
Cytuj:
Konie same szły do domu, ciągnąc siano i leżącego w nim woźnicę. Człowiek, któremu chłop powierzył lejce, na pewno lepiej prezentował się na koźle,

No tak, prezencja, zwłaszcza w powożeniu, ważna rzecz.
cd powyższego zdania pisze:
jednak o powodzeniu nie miał pojęcia.

Przyznam, że zdębiałem. Mam swoje lata, wozem powoziłem łącznie pewnie z kilkaset kilometrów, ale nie miałem jak dotąd pojęcia, że do tego trzeba mieć jeszcze powodzenie. Domyślam się, że u koni? ;-)

Zdałoby się jeszcze kilka literówek poprawić. Jednak z oceną samego tekstu się wstrzymam.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 11:47:36 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
whispered pisze:
Cytuj:
Chłopak nie wyglądał ani jak rycerz, ani tym bardziej bohater. Wcześniej tajemniczy i niebezpieczny teraz zaskoczył swoim wyglądem nie tylko prostego chłopa, ale i Floriana. Był jednym słowem.. śliczny.

To "śliczny' mi nie pasuje. Bo ja wiem..Nie wiem czemu...;p


Ja wiem czemu nie pasuje. Mężczyźni nigdy tak nie określiliby innego mężczyzny, chyba że mają upodobanie do tej samej płci.
Koniem się powoZi, nie powodzi:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 12:23:07 
Offline
Wiecznie pijane medium płci żeńskiej

Rejestracja: 22.09.2002 @ 19:29:02
Posty: 11233
Lokalizacja: Legnica/Kraków
Ale można nim też powodować:)

_________________
Występny Wartowniku! Cintryjka chwali książkę! Bym miał pieniądze, to bym se chyba, normalnie, kupił, tak mnie to zaszokowało ;) - Ben

siekierka


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 12:25:39 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
No można, ale o powodzeniu nie ma mowy:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 12:32:51 
Offline
Adept
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22.10.2007 @ 15:19:24
Posty: 343
Lokalizacja: Zewsząd .. Bo skąd może być demonica?
Wiem wiem już. A śliczny .. W sumie miało to ukazać niemęskość bohatera ;p

_________________
Elaine blath, Feainnewedd
Dearme aen a'caelme tedd
Eigean evelienn deireadh
Que'n esse, va en esseath
Feainnewedd, elaine blath!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 14.03.2009 @ 12:36:19 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Mogłaś napisać więc, że w oczach bohatera chłopak wydawał się niemęski. Użyć nawet określenia "śliczny', ale tak, żeby było widać w tym sarkazm.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 9 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group