Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 27.04.2024 @ 16:40:27

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 154 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 11  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
Post: 14.06.2005 @ 13:07:39 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
Sexbeer pisze:
Mam wolne mniej więcej od środy, wtedy się zajmę. Proza życia, kuffa mać :]


To opisuj tę prozę. :P :P :P :P


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.06.2005 @ 18:58:27 
Offline
Feldmarszałek Duda
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.01.2005 @ 16:52:42
Posty: 4469
Lokalizacja: Lublin
dzisiaj czwartek. Sex, powiedz że się już zająłeś i że niedługo będzie można przeczytać..

_________________
"Max jest pijący, lubi rajdy samochodowe i ma polar z teleportem do browaru"
"A morał tej historii mógłby być taki: mimo że cukrowe to jednak buraki"
Nie jestem dobrym człowiekiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.06.2005 @ 20:43:34 
Offline
Kochanek Vesemira
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.10.2002 @ 16:09:47
Posty: 16427
Zająłem się. Zadowolony? :)

_________________
Eckstein, Eckstein, alles muss versteckt sein.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.06.2005 @ 22:14:56 
Offline
Feldmarszałek Duda
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.01.2005 @ 16:52:42
Posty: 4469
Lokalizacja: Lublin
nawet nie wiesz jak bardzo:) Dzięki Ci Sexbeer. NIe pytam kiedy będzie można przeczytać, bo rozumiesz nie chcę Ci przeszkadzać.

_________________
"Max jest pijący, lubi rajdy samochodowe i ma polar z teleportem do browaru"
"A morał tej historii mógłby być taki: mimo że cukrowe to jednak buraki"
Nie jestem dobrym człowiekiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 23.07.2005 @ 18:10:26 
Offline
Kochanek Vesemira
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.10.2002 @ 16:09:47
Posty: 16427
Jednak o tym nie zapomniałem :) Oto początek 2 rozdziału. Ciąg dalszy oczywiście nastąpi ;) Specjalne podziękowania dla Cintryjki :)))

2.

Tej nocy powietrze było rześkie, jakby pochodzące z innego świata, wolnego od duchoty i upału sierpniowych dni. Jednak mimo, że swobodnie wpadało szeroko uchylonymi okiennicami oficjalnie nieistniejącej willi w sercu Lasu Kabackiego, wicepremier Andrzej Lepper nie mógł spać. Przewracał się w jedwabnej pościeli z boku na bok, aż srebrne smugi potu moczyły coraz większą powierzchnię, oddychał ciężko, wreszcie z kołataniem serca zerwał się z poduszek. Płytka drzemka, w którą zapadł może kilkanaście minut wcześniej, przerodziła się w zły sen, pełen pościgów, zakapturzonych postaci czyhających za plecami i narastającego poczucia beznadziei. Najgorsze było to, że specjalnie wyprowadził się z dzielnicy rządowej, by w wybudowanej za własne pieniądze willi pozbyć się problemów. Tu, z dala od hałasu wielkiego miasta, z dala od nieznośnie buczących pól siłowych i patroli kosynierów, strzegących Arcyzagrody, miał odpocząć, nabrać sił i wrócić do dawnej sprawności. Tym większą gorycz sprawiała mu świadomość klęski.
„Może to wiek”, pomyślał smutno, przeczesując rękami coraz rzadsze mimo implantów włosy i dotykając zmarszczek na czole. „Może powinienem dać sobie z tym wszystkim spokój. Ostatecznie siódmy krzyżyk na karku... Nie!”, zacisnął pięści. „Hartigan był w moim wieku i się nie złamał. Nie mogę”, przeleciał wzrokiem po kolekcji komiksów nad łóżkiem – małej, intymnej pasji, o której nie wiedział nawet sołtyssimus – ubrał kapcie i poczłapał do biurka. Kłopoty ze snem nie były jedynym powodem, dla którego kazał zbudować to miejsce. Była jeszcze część nieoficjalna. Miał Zadanie.
-Ave, fratres – powiedział głosem jak najbardziej uniżonym i pełnym rewerencji do wysuniętego spod krawędzi blatu mikrofonu. Rozkładający się pośrodku biurka ekran ciekłokrystaliczny zajarzył się na sino.
-Ave, frater – głos minimalnie cichszy od szeptu wypłynął z płaskich głośników po obu stronach monitora – Melduj.
-Wszystkie środki, o których wspomniałem w poprzednim raporcie, przedsięwziąłem – Lepper szybko, ściszonym głosem mówił do mikrofonu – Rolę obecnych uroczystości jako obrzędów przygotowawczych zapewniłem. Ryzyko dekonspiracji wyeliminowałem. Ręczę własnym honorem, że descendencja może odbyć się bez przeszkód.
Siny ekran powoli wyodrębniał z tła zarys postaci skrytej w cieniu. Siedziała również za biurkiem bądź stolikiem, twarz skrywszy za kapturem. Nietypowe oświetlenie nie pozwalało na wyodrębnienie szczegółów. Odróżniały się tylko trzy litery greckie, płonące na ścianie równomiernym, białym blaskiem, zapewne wykonane z jakiegoś specjalnego materiału. Pi, kappa i gamma.
-Wielce nas to cieszy, frater – postać pozostawała bez ruchu – Możesz się spodziewać uczciwej nagrody. Jeśli, oczywiście, dzieło wypełni się zgodnie z odwiecznymi zamierzeniami.
-Tak będzie, fratres. Tak będzie – Lepper opuścił głowę, nie śmiąc patrzeć w ekran – Własnym życiem gwarantuję...
-Słyszymy i cenimy twoją ofiarność – głos, z pozoru aksamitny, ale o barwie nie zachęcającej do dłuższego wsłuchiwania się, popłynął z głośników – Więcej kontaktów nie będzie, chyba, że w okolicznościach nadzwyczajnych i wyłącznie z naszej inicjatywy. Wszelkie dane umożliwiające tobie kontakt z nami zostaną wymazane. Uważamy zadanie za wykonane i nie spodziewamy się żadnych zmian do momentu descendencji. Każde odstępstwo od stanu rzeczy opisanego w raporcie skutkować będzie karą za złamanie przyrzeczenia. Salute, frater.
-Salute, fratres – wyszeptał Lepper w stronę zanikającego obrazu. Chwilę później mikrofon wjechał pod biurko, a monitor i głośniki znikły ukryte w blacie, jakby nigdy nie istniały. W sumie i tak już do niczego się nie przydadzą – zgodnie ze słowami postaci w kapturze komunikacja w tamtą stronę została przerwana. A po descendencji mało kogo będzie to obchodziło.
„W co się wpakowałem?”, pomyślał wicepremier z lekkim przestrachem i poszedł do barku nalać sobie jarzębiaka, tak na uspokojenie nerwów. Z jednej strony uczestniczył w przedsięwzięciu, po którym nic nie będzie już takie samo jak przedtem i mógł dziękować do końca życia, że on, lichy polityk i trybun ludowy, zyskał w nim swoje miejsce, z drugiej jednak, jeśli informacja o tym dotarłaby do kogokolwiek poza nim samym, publiczna kaźń byłaby jednym z łagodniejszych sposobów rozwiązania sytuacji. „Jeszcze tylko tydzień, Jezus Maria... Nie, nawet nie tydzień, sześć dni, bo przecież świta. Jeden łyczek i do łóżka, może już będzie lepiej. Było mi zostać na gospodarstwie, gdyby nie Balcerowicz, nie doszłoby do tego. To cała Balcerowicza wina, ot co!”, pomyślał, uspokoił się trochę i z sercem pełnym słodkiej nienawiści do starego wroga poszedł spać.

***

Krzysztof niepewnie otworzył sklejone powieki, stęknął, beknął, pokręcił głową i rozejrzał się po otoczeniu. Ku swojej uldze przekonał się, że leży w swoim łóżku. Ku jeszcze większej uldze odkrył, że pokój znajduje się w stanie względnej czystości. A ku swojemu zaciekawieniu wyczuł w pościeli drugie ciało.
„No, no, kogo ja poderwałem?”, zastanawiał się, usiłując sobie przypomnieć, do czego doszło w klubie. Ale ściągnięta kołdra nie ujawniła żadnych bujnych piersi ani posągowych kształtów. Tylko chrapiącego Romana Giertycha. Nagiego.
-Jezus Maria, królu nazareński, ^cenzura^! – krzyknął, zrywając się na równe nogi – Wstawaj! – kopnął eks-polityka – Wypad z mojego łóżka, już!
-Ale o co, ^cenzura^, chodzi? – Giertych zaskakująco przytomnym cyklopim spojrzeniem rozejrzał się wokół – Masz kefir? Bo mnie, ^cenzura^, tak łeb napierdala...
-Co ty, człowieku... – Krzysztof miał kłopoty z doborem myśli. Powoli sobie przypominał zdarzenia ubiegłego wieczoru, ale boląca głowa, suchość w ustach i widok organów byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej nie ułatwiały tego procesu – Złaź stąd! Złaź, do nędzy! Żadnego kefiru! I okryj się czymś!
-Miej, ^cenzura^, litość – Giertych podrapał się po opasce – Idę się odlać – wstał i, zupełnie nie zważając na poranną erekcję, przedefilował w stronę ubikacji. Krzysztof wzniósł oczy ku sufitowi. Tylko tyle mu pozostało.

***

-Musimy sobie wyjaśnić jedno – mówił młodszy redaktor Nasiuda jak najbardziej spokojnym tonem kilkadziesiąt minut później, smarując twarogiem kanapkę – Jedną, podstawową kwestię. Od której zależy cała nasza ewentualna współpraca.
-No? – Giertych, bezczelnie ubrany w szlafrok Krzysztofa, sączył kefir prosto z butelki.
Byli w kuchni, gdzie awantura, zaczęta w sypialni i kontynuowana w przedpokoju, zdążyła się już trochę wygasić. Krzysztof doszedł do wniosku, że, zgodnie ze staropolskim prawem gościnności, nawet tak niesamowitego przybysza należy jakoś przyjąć. Giertych natomiast przestał epatować seksualnością, skupiając się na sprawach pierwszorzędnych, to znaczy na leczeniu kaca. Poza tym, kłótniom wybitnie nie sprzyjał włączony telewizor, w którym artysta ludowy Mikołaj Jaskinia w ramach powtórki wczorajszych uroczystości śpiewał z Moniką Brodką swój największy przebój, „Gdzie rosną złote kłosy”. Promienie słoneczne raźno wpadały przez okno, zapowiadając kolejny pogodny dzień. Ogólnopaństwowa akcja bicia w kościelne dzwony (oczywiście przeniesione z kościołów na wieże remiz strażackich), by powstrzymać burze, przynosiła, zdaje się, efekty.
-Jakiej jesteś orientacji? – nóż, kładący twaróg na chleb gwałtownie się zatrzymał.
-Jedynie słusznej, a co? – Giertych wzruszył ramionami, jakby cała sytuacja nie zrobiła na nim największego wrażenia – Jeśli uważasz, że jestem jakimś zboczeńcem, z tych, co hiva łapią i słuchają czarnego metalu, to się, ^cenzura^, grubo mylisz.
-To czemu spałeś nago w moim łóżku?! – Krzysztof wybuchnął – Wiesz, jak się przestraszyłem, gdy ciebie zobaczyłem? Myślałem, że wiesz... że przysiadłem się do nie tej loży, co trzeba i że...
-Daj z tym spokój, człowieku. Ciepło jest i tyle, łatwo się pocę. Poza tym mam żonę i syna, do których muszę zadzwonić, bo mi Rozalia gotowa przez tydzień obiadu nie robić. Czekaj chwilę – Giertych dźwignął się z taboretu i poczłapał do łazienki, gdzie, jak się okazało, leżało jego ubranie.
„Wtedym pedzioł, 'się masz', 'piękna, życie mi dasz' i kamieniem ją jebłem bez twarz” - Mikołaj Jaskinia wybeczał finałową zwrotkę. Ulubiony bard chłopskiej publiczności nie miał może imponujących warunków wokalnych, był jednak w stanie swoim głosem wygonić z głowy resztki kaca. Krzysztof doszedł do siebie na tyle, by móc krytycznym wzrokiem zlustrować ostatnie wydarzenia. Rozejrzał się po kuchni – szerokiej, przestronnej, będącej częścią całkiem przyzwoitej nieruchomości na Tarchominie, którą jego rodzice postawili za lewe pieniądze z ubezpieczeń rolniczych. A, że na wakacje pojechali do kuzynostwa, odbębniając tym samym partyjny obowiązek bratania się miasta ze wsią, miał wolny dom na czas w zasadzie nieokreślony. Sąsiedzi też nie przeszkadzali – poza starym i lekko już zdziecinniałym panem Wackiem z naprzeciwka, który siedział rozanielony na ganku i przyjaźnie machał Krzysztofowi ręką, reszta miała pecha zostać uznaną przez władze za wielkomiejskie kołtuństwo i zesłaną do obozów agroturystycznych. Okolica, choć nieco martyrologiczna, zapewniała spokój, tak niezbędny do realizacji nocnych zapewnień. Problem był tylko z głównym współspiskowcem. Roman Giertych, choć ciągle zły na cały świat i ze spojrzeniem mogącym kruszyć skały, słownictwem i zachowaniem odbiegał wyraźnie od utrwalonego wizerunku. Nie mając innego wyjścia, Krzysztof zaczął kroić następną bułkę.
-No, ale... No, ^cenzura^, no... Nie rób mi tego, ^cenzura^... Przecież ciebie kocham... – w miarę ubrany Giertych z komórką przy uchu wrócił do kuchni – No u kolegi jestem, co, nie mogę? Jak to, nie mam kolegów? Mam, ^cenzura^... Dobrze już, dobrze, wrócę jak najszybciej. Całuję, pa.
-Wracając do naszej rozmowy – od razu wystrzelił z siebie Krzysztof – jeśli jesteś hetero, to bardzo dobrze, nie, żebym był jakimś homofobem, ale sam wiesz. Więc co robimy? Jakie masz plany?
-Słuchaj, stary – Giertych schował komórkę do kieszeni i ruszył w stronę przedpokoju – dzięki za gościnę, naprawdę, ale muszę lecieć. Żona od zmysłów odchodzi, sam pewnie, ^cenzura^, rozumiesz. Jakbyś chciał kiedy iść na browar, nie ma problemu. To na razie.
-Zaraz, zaraz! – młodszy redaktor Nasiuda pospieszył za nim – A spisek? Miałeś mi wszystko wytłumaczyć!
-Jaki, ^cenzura^, spisek? – Giertych odwrócił się od drzwi – Człowieku, nie mam pojęcia, o co tobie chodzi.
-Przecież po to się spotkaliśmy! – Krzysztof, zdziwiony, machał bułką, jakby to był odbezpieczony granat – Chciałeś mnie wciągnąć do spisku przeciw władzy! Wysłałeś mi wczoraj wiadomość, dlatego przyszedłem!
-Nic ci wczoraj nie wysyłałem, człowieku – Giertych mówił spokojnie, ale coś w jego oku mówiło, że był to spokój zwodniczy – Ale powiem ci, ^cenzura^, jedno. Swoje już przeżyłem, widziałem różne rzeczy i to mnie nauczyło, żeby z tymi zabawami dać sobie raz na zawsze, ^cenzura^, spokój. I nie lubię ludzi, którzy chcą mnie znowu w to wciągnąć. Bardzo, ^cenzura^, nie lubię.
Krzysztof stał z nożem w jednej ręce i bułką w drugiej i, zupełnie osłupiały, patrzył na nakładającego buty wymarzonego współspiskowca. Sytuacja z euforycznej zmieniła się w jednej chwili w zupełnie absurdalną. Przecież nie tak miało być. Kto w takim razie wysyłał wczoraj przez gadu-gadu komunikaty? I kto miał czekać w Epicentrum? Na te pytania umysł młodszego redaktora nie znajdował odpowiedzi, skupiając się przede wszystkim na uczuciu niezrozumienia i zawodu.
-No to cześć – Giertych sięgnął ręką do klamki tylko po to, by odskoczyć jak oparzony, gdy zamek przy ogłuszającym huku rozpadł się na drobne kawałki. Przy następnym huku kopnięte gumofilcem drzwi walnęły o ścianę, wyłamując się z zawiasów. Oszołomiony Giertych wpatrywał się martwym wzrokiem w stalowe, czarne ogrodniczki, hełm z wąskim wizjerem i lufę strzelby wycelowaną w jego stronę.
-Cholera, WieśMAKi! – Krzysztof zachował nieco więcej przytomności umysłu. Ucie... – rzucił się w stronę kuchni, jednak brzęk stłuczonego szkła i stuk ciężkich buciorów zwiastował odcięcie tej drogi ucieczki. Monika Brodka na bis zdążyła zaśpiewać „Nazywali mnie Panną Polną, chociem tylko Jadźka Smolna”, zanim trafiony telewizor nie wybuchł snopami iskier. Pan Wacek znikł, jakby zdmuchnięty.
Giertych po długim namyśle doszedł w końcu do prawidłowego wniosku i rzucił się na ziemię. Kula zagwizdała mu koło ucha, uderzając w wieszak. Pół biegnąc na czworaka, pół pełznąc, dotarł przed drzwi do kuchni, gdzie młodszy redaktor Nasiuda ze zgrozą wpatrywał się w kolejne dwie opancerzone postacie, kierujące lufy w ich stronę.
-Co robimy?! – krzyknął.
-Jak to, co? Uciekamy! – odpowiedział Krzysztof, nie bacząc na to, że pierścień okrążenia zacieśnia się coraz bardziej.

_________________
Eckstein, Eckstein, alles muss versteckt sein.


Ostatnio zmieniony 23.07.2005 @ 21:06:37 przez Sexbeer, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 23.07.2005 @ 18:20:15 
Offline
Dijkstra
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21.09.2002 @ 12:19:06
Posty: 8591
Lokalizacja: Ultima Thule
Przepiękne:)))))

_________________
Święte Gramatyko i Ortografio, módlcie się za nami.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 23.07.2005 @ 20:06:19 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Kurde, śliczne jest :D
Gratuluję :)

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 23.07.2005 @ 20:31:11 
Offline
A teraz wymyśl sobie coś fajnego
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22.09.2002 @ 23:20:56
Posty: 13851
Lokalizacja: Jelenia Góra
Bardzo fajne !! Chcemy ciągu dalszego ;) I piękne nawiązanie do wiadomej piosenki ;) No i Lepper czytający "Sin City" :) Jest moc :)

_________________
O czarach co cierpliwe są i łaskawe, nie szukają poklasku
a nawet - w co uwierzyć trudno - nie unoszą się pychą
plugawe języki mówiły, że już ich nie ma.



Strona domowa Stelli i Kamila


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 23.07.2005 @ 20:37:06 
Offline
Murderatrix
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07.06.2003 @ 19:39:10
Posty: 12936
Lokalizacja: Wrocław
Sexbeer pisze:
„Wtedym pedzioł, „się masz”, „piękna, życie mi dasz” i kamieniem ją jebłem bez twarz”, Mikołaj Jaskinia wybeczał finałową zwrotkę.

Ogólnie genialne, ale ten fragment chcę w sygnaturkę. :)))))))))) Jak mi nie dasz (pozwolenia :P), to będę płakać. :))))))

_________________
PCR, when you need to detect mutations
PCR, when you need to recombine
PCR, when you need to find out who the daddy is
PCR, when you need to solve a crime


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.07.2005 @ 18:30:20 
Offline
Regis
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16.05.2004 @ 15:45:18
Posty: 1766
Przybyłam, zobaczyłam, przeturlałam się po podłodze :) Bardzo dobre, gratulacje, Sex :)

_________________
وأنا؟ أنا كقطة سيامية في جوف راحتيه


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.07.2005 @ 20:06:45 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09.02.2003 @ 12:55:57
Posty: 7375
Lokalizacja: Święte Miejsce
Ech, Seksiu, dzięki Ci wielkie za świeżą porcję witaminek :) Przez moment miałam nadzieję, że może jednak Romek... no, niestety, brutalnie się rozprawiłes z moimi fascynacjami :)))

_________________
Nietolerancyjny sierściuch

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby się dildem posługiwać tak jak radiem. Jedno i drugie służy rozrywce. - Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski



Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 24.07.2005 @ 23:16:27 
Offline
Evangelina Parr
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23.09.2002 @ 19:20:38
Posty: 31741
Lokalizacja: z miejsca zwanego Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata
"Byli w kuchni, gdzie awantura, zaczęta w sypialni i kontynuowana w przedpokoju, <i>zdążyła się już trochę wygasić</i>." - dałbym raczej "zdążyła już trochę wygasnąć", byłoby zgrabniej.
Poza tym - wymiata :))

_________________
Czułe pozdrowienia! Co cię gniecie?
* * *
Pies, który szczeka, jest niedogotowany - przysłowie chińskie.


THIS IS NOT A LOVE SONG


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 25.07.2005 @ 18:13:32 
Offline
Feldmarszałek Duda
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.01.2005 @ 16:52:42
Posty: 4469
Lokalizacja: Lublin
jest OK, ale nagi Giertych to nie jest to co chciałbym zobaczyć rano w swim łóżku obok siebie... BRRRY

_________________
"Max jest pijący, lubi rajdy samochodowe i ma polar z teleportem do browaru"
"A morał tej historii mógłby być taki: mimo że cukrowe to jednak buraki"
Nie jestem dobrym człowiekiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 11.08.2005 @ 15:31:19 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
No cóż , trzeba. Zawsze.

Co z kolejnym fragmentem?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 27.08.2005 @ 17:39:24 
Offline
Feldmarszałek Duda
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.01.2005 @ 16:52:42
Posty: 4469
Lokalizacja: Lublin
Nie chcę być natarczywy, ale wiesz Sex. czekamy....

_________________
"Max jest pijący, lubi rajdy samochodowe i ma polar z teleportem do browaru"
"A morał tej historii mógłby być taki: mimo że cukrowe to jednak buraki"
Nie jestem dobrym człowiekiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 154 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 11  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group