Prolog
Do wielkiego pokoju wchodzi mężczyzna
Stanisław
Witaj Wilhelmie, przyjacielu mój, bracie.
Słyszałem, że przybywasz do miasta w interesach.
Czy to prawda? Usiądź, nalej sobie wina...
Wyciągnij swobodnie nogi.
W moim domu, czuj się jak w swoim.
Wilhelm
Witaj przyjacielu, nie przybyłem tu by pić wino,
Czy nawet objadać się na twój koszt...
Stanisław
Więc, cóż cię oto do mnie sprowadza wspólniku?
Wilhelm
Właśnie... jesteśmy wspólnikami w interesach!
Niepokoją mnie twoje poczynania w firmie, drogi Stanisławie.
Robotnicy skarżą się na straszne warunki...
Stanisław
Odkąd to przejmujesz się zdaniem motłochu.
To zwykła hołota! Ich zdanie się nie liczy.
Ważne są zyski, oni nie tracą, a my zyskujemy.
Wilhelm
Twoje myślenie jest płytkie.
Będąc w Wiedniu zobaczyłem biedę,
A także jej doświadczyłem. Wiem jak to jest.
Jednak jak widzę twój umysł zbyt jest wąski,
Niezdolny pojąć to wszystko.
Stanisław
Umysł? Niech jakiś lekarz wyciągnie nasze mózgi,
Położy je obok siebie... nie uświadczysz różnic.
Wilhelm
Wprawiasz mnie w zakłopotanie. Język twój ostry,
Kąsa boleśnie i szybko. Pogrążyłeś się w rozpuście,
Nie dostrzegasz już rzeczy najważniejszych.
Stanisław
Jakich rzeczy? Ho, widzę bracie, żeś pod wpływy
Morfinistów, w tym Wiedniu się dostał.
Wilhelm
Otrzyj tą krwawą łzę z policzka!
Stanisław
To nie krew to wino, wypiję twoje zdrowie.
Niech umysł szybko powróci do Ciebie.
Aż żal wielki patrzeć jak wychudłeś.
Wilhelm
Wiem, co spływa po twej twarzy.
To krew tych robotników, którzy harują na twe bogactwa!
Życie marnują, byś ty mógł opływać w dostatki,
Żyć w rozpuście, utrzymywać kochanki!
Stanisław
Paradne!
C.D.N. O ile warto ;)
_________________ 21. 04. 2006
|