Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 29.03.2024 @ 16:54:24

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 6 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Lalcarz
Post: 01.08.2005 @ 7:44:01 
Offline
Próba Traw
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06.11.2004 @ 16:51:23
Posty: 85
Lokalizacja: Plenery pełne róż
Po moich poprzednich, i straszliwie młodociano-grafomańskich wyczynach, postanowiłem napisać coś porządnego. Jestem z niego nawet dumny. Jestem ciekaw waszego zdania :]

___

“Lalcarz”


Lalka najwidoczniej nie należała do rozmownych.
Zacząć trzeba od tego, że młodziutki Akać, na swój własny dziecięcy sposób, kochał lalki. Często przypatrywał się, choć tylko z ukrycia, jak wędrowni kuglarze wystawiają swoje pociechy na leśnej scence i pozwalają im tańczyć. To właśnie ten magiczny taniec zachwycał Akacia najbardziej, zachwycał cała swoją magiczną okazałością. Ale chłopiec nie potrafił powiedzieć, ani sobie, ani innym, skąd bierze się magia, wprawiająca w ruch jego drewnianych ulubieńców. I dotychczas raczej się nad tym nie zastanawiał - niezwykłość wydawała się tak oczywista, że aż nie wymagająca wyjaśnienia.
Wszystko miało miejsce, kiedy do wioski chłopca, Dyrdymałek przydreptał na poczciwym osiołku kolejny kuglarz. Jak to zresztą zawsze bywało, na powitanie wybiegły mu wszystkie miejscowe berbecie. Wszystkie oprócz Akacia. Ten jak zwykle stał i przyglądał się przybyszowi z daleka, pochłaniając wzrokiem lalki przytroczone do boków jego wierzchowca. Nawet nie zwrócił uwagi na dwóch nietypowych kompanów kuglarza.
Potem było już tylko oczekiwanie na zmierzch, po którym, zawsze i niezmiennie, rozpoczynało się przedstawienie. Ale i wtedy chłopiec nie siedział jak inni przed leśną scenką. Wolał, przyczajony nieopodal w krzakach, oglądać wszystko z daleka. Może się wstydził, może uważał, że tak jest słuszniej - nieistotne. Są w świecie rzeczy, nad których celem nie warto się zastanawiać. Ważnym jest, że w czasie przedstawienia ów kuglarza raptem jedna z lalek upadła, zupełnie jakby coś, co ją podtrzymywało, znikło. Towarzyszyło temu ogólne westchnienie zdziwienia i niezadowolenia. Tylko Akać, wciąż skulony w chaszczach, był bliski płaczu.
Przedstawienie przerwano i przełożono na dzień kolejny. Młoda widownia rozbiegła się; lalki zabrano. Akać zaś zastanawiał się, dlaczego jednego z jego ulubieńców opuściła magia. Musiał to wiedzieć.
Kiedy kilka chwil później skradał się do namiotu kuglarza, nogi niemiłosiernie drżały mu ze strachu, lecz troska o lalkę nakazywała brnąć dalej. Jak zapewne wiadomo, dyskrecja nie jest dziecięcą domeną, więc mało z tego skradania wyszło - Akać, gniotąc butem każdy możliwy element ściółki leśnej, narobił hałasu co niemiara. Aż trudno, żeby siedzący przed namiotem kuglarz nie usłyszał tych niezdarnych starań. Nie przejął się tym jednak. Powitał chłopca otwarcie i zaprosił go do siebie - widać przyzwyczaił się do tego typu gości.
- Co cię do mnie sprowadza, maluchu? - spytał go, gdy już siedzieli obok siebie. Jego starcza twarz marszczyła się w ciepłym, wypracowanym uśmiechu.
- Ja chciałbym wiedzieć, co się stało z tamtą lalką, co ona upadła na scenie - wyparował wręcz jednym tchem Akać. Zawsze miał tak, kiedy onieśmielały go własne słowa.
- Z Wiśką? - Akać nigdy nie przypuszczał, że lalki mają imiona. - Ma się dobrze, tylko się mu sznurki zerwały. Ale do jutra moi kompani z pewnością je naprawią.
Młody miłośnik lalek milczał; nic a nic nie rozumiał. Chwile jeszcze trwała tak cisza, zanim zniecierpliwiony kuglarz zapytał:
- To wszystko?
Akać poczuł wielką jak nigdy chęć dowiedzenia się tego, czego nie umiał zrozumieć.
- Nie.
- Co zatem chcesz jeszcze wiedzieć?
- Jak działa ta magia, która pozwala pana lakom tak pięknie tańczyć.
Starzec spojrzał na chłopca dziwnie, po czym zaśmiał się po starczemu. Lecz niezbyt długo - nie chciał widać urazić chłopca.
- Gdzie mi tam i moim marionetkom do magii. Ktoś ci widać naopowiadał wierutnych bzdur i w nie uwierzyłeś. Pozwól, że ci pokażę - sięgnął ręką za poły namiotu i wyciągnął jedną z lalek - Widzisz te sznurki? To właśnie one pozwalają marionetkom tańczyć. Z moją skromną pomocą, rzecz jasna.
Akać patrzył, jak lalka porusza się zgodnie z widzimisię kuglarza, jak każdy ruch podyktowany przezeń sznurki przekazują marionetce. I magia jakoś tak oklapła, straciła swój uprzedni blask.
Jak by nie patrzeć, po tym brutalnym odkryciu prawdy Akać winien był co najmniej zasmucić się stratą swoich wizji. Nie na co dzień bowiem rzeczy, które się kocha, tracą sens. Lecz ten bystry, choć wioskowy, chłopiec nie dał się przewrotnym myślom.
Tak więc siedział teraz w bezpiecznej odległości od namiotu i rozmawiał z wykradzionym Wiśką. Ale lalka najwidoczniej nie należała do rozmownych. A szkoda, bo Akać naprawdę wiele chciał się dowiedzieć. Przekonawszy się już, że drewniany człowieczek wcale, ale to wcale, nie zamierza z nim rozmawiać, z braku laku milczał i rozmyślał.
Rozmyślał nad tym całym lalkowym dylematem. No bo jeśli nie dzięki magii lalki tańczyły, to dzięki czemu? Sznurkom, czy może kuglarzowi, który za te sznurki pociągał? A dlaczego one miałyby potrzebować pomocy - wierzył przecież zawsze, że same z siebie robią to, co robią? Akaciowa głowa zmagała się z nie lada myślami.
Podobno myślał tak długo, niektórzy mówią nawet, że tak myślał i myślał, aż zasnął i już się nie obudził. Noce były bowiem zimne, a ciało chłopca kruche. Niektórzy tak mówią, ale nie tą wersję opowieści tu się opowiada.
Z rozmyślań wyrwało Akacia chrząknięcie. Niewysoka, krępa postać z ryżą brodą gestem nakazała mu pójść za nim.

*

Nazywał się Ryży i był krasnoludem. Nie dziwiłoby to Akacia, gdyby nie fakt, że krasnoludów nie ma. Toteż siedział cicho przy ognisku i zastanawiał się, jak to jest być kimś, kto nie istnieje. Wtedy przyszedł drugi kompan kuglarza. Ten nazywał się Akao i był skaldem. Akać, który uczył się już czytać i pisać, z radością stwierdził, że jego i skalda imiona brzmią bardzo podobnie. Tylko nie widział, czy coś z tego wynika.
Na początku dwoje dorosłych patrzyło tylko na chłopca z zaciekawieniem, ale nie wytrzymało milczenia długo.
- Kim jesteś? - zapytał skald. Akać rozpoznał w nim muzykanta, który przygrywał lalkom kuglarza. A może sznurkom, sam już nie wiedział.
- A wy?
- Podróżnikami, którzy aktualnie, jak zresztą wiesz, towarzyszą sztukmistrzowi. Tyle powinno wystarczyć. Teraz ja pytam: kim jesteś?
- Chłopcem. - Ciepło ogniska dodawało Akaciowi odwagi; nagle naszła go ochota na dziecięce przekomarzanie.
Akao spojrzał się w stronę krasnoluda, ale ten tylko wzruszył ramionami i wrócił do swojego zajęcia - naprawiał lalkę, a dokładniej jej sznurki.
- To już wiemy. Jednak chcielibyśmy jeszcze wiedzieć, co robiłeś razem z marionetką sztukmistrza niedaleko jego namiotu. Ale ty nawet nam imienia swojego nie chcesz powiedzieć.
- Akać jestem. A z lalką rozmawiałem. Chociaż ona jakoś nie była rozmowna.
- Rozmawiałeś z lalką - skald wyraźnie zaciekawił się - Można wiedzieć, po co?
- Nie.
- A jak ci zaraz przetrzebię skórę, to powiesz? - zagroził Ryży, machając kawałkiem sznurka w powietrzu.
Akać rozważył ofertę. Nie miał, kto go tutaj obronić, wyjaśnił zatem wszystko tak, jak umiał. Pewnie użył kilku słów, które nie pasowały do tego, co opowiadał, ale w końcu był jeszcze dzieckiem. Akao słuchał szczerze zaciekawiony, krasnolud zresztą też. Ani razu nie roześmiali się, choć, kto wie, czy nie mieli momentami takiej chęci. Kiedy chłopiec skończył mówić, nastała pełna zastanowienia cisza.
- A wy wiecie - odezwał się wreszcie Akać - jak to jest z tymi lalkami?
Skalda przytaknął. Krasnolud również.
- To powiedzcie.
- Słuchaj uważnie. - Akao przysiadł na pieńku i przez chwilę zastanawiał się nad słowami, które mogą się okazać dla chłopca ważne. - Co najważniejsze, to nie lalki, tylko marionetki. W ruch wprawiają je sznurki, a te z kolei wprawia w ruch sztukmistrz. Tyle chyba wiesz już do tej pory. Marionetki jednak, niezależnie od tego, co myślisz, nie potrafią same się poruszać. Chyba, że widziałeś kiedyś skaczący kawałek drewna...
- Więc w lalkach nie ma magii? - przerwał mu Akać.
- Tego nie powiedziałem. Marionetki jak wszystko pełne są magii. Nie umiem ci powiedzieć skąd się ona bierze dokładnie. A każdy może mieć na ten temat inne zdanie. Chyba tylko same marionetki wiedzą dobrze.
I znów nastała cisza. Ale nikt nie widział w niej nic złego.
- Ale ja chciałbym poznać prawdę. Czy to możliwe?
- Wszystko jest możliwe, chłopcze. Opowiem ci zresztą pewną historię, która powinna cię zaciekawić.
Krasnolud po raz pierwszy wykazał jawne zainteresowanie.
Historia mówiła o chłopcu, mieszkającym w krainie Perpelupt. Chłopiec ten, niewiele starszy od Akacia, narzekał często i gęsto na swój los. Narzekał na to, że wolno rośnie. Narzekał na to, że nie biega tak szybko jak inni. Narzekał nawet na to, że nie ma apetytu swoich rówieśników. I od tego narzekania zapragnął pewnego wieczora stać się taki, jak bohaterowie bajek, które opowiadała mu mama. Pragnął tak mocno, że zaczął marzyć. A gdy już wymarzył lepszego siebie, zasnął. Rankiem czuł się wspaniale, wydawało mu się nawet, że trochę urósł. Lecz marzenia nie spełniły się tak, jak by tego chciał. W lustrze bowiem zobaczył nie siebie, a krępego krasnoluda z ryżą brodą i sporym brzuszkiem, kogoś, kto nie miał prawa istnieć. Wielkim był jego smutek, kiedy przeraził własną matkę i kolegów z wioski. Mimo to był, kim chciał być, spełniło się jego marzenie.
Akać przeważnie zasypiał gdzieś w połowie tego typu opowieści. Ale nie tej nocy; ta była wyjątkowa. Zbierał się na zadanie pytania, lecz Ryży ubiegł go i odpowiedział od razu:
- Tak, szkrabie, to ja byłem tym dzieciakiem. To było również moje marzenie.
- I wiemy, że ty również masz marzenie, Akaciu. I po to właśnie tu jesteśmy - dodał skald.
- Mam marzenie? - Chłopiec czuł się zdezorientowany. Może przez późną porę.
- A nie? Chciałeś w końcu poznać prawdę marionetkowej magii.
- I wy możecie mi to marzenie dać?
- Jeżeli je wygrasz.
Akać patrzył na skalda z niezrozumieniem, ten jednak nie wydawał się żartować. Wszystko zaczęło nabierać sensu, kiedy krasnolud postawił przed nim nieduży stół, a na nim następnie pudełko, z którego wyjął znajomą chłopcu grę. W jego wiosce nazywano ją pchełkami. Mówiąc prosto, polegała ona na wrzuceniu do określonego miejsca małego krążka, naciskając na niego drugim, nieco większym.
Akao wyjaśniwszy pokrótce zasady, usiadł obok. Przeciwnikiem Akacia miał być Ryży. Chłopiec bez problemu trafił za pierwszym razem - grał w tą grę od małego. Krasnolud jednak nie ustępował od niego umiejętnościami i również trafił za pierwszym razem.
Podobno grali tak długo i oboje trafiali bezbłędnie. Niektórzy mówią, że chłopiec przegrał, bowiem marzeń nie można sobie wygrać. Niektórzy tak mówią, ale nie tą wersję opowieści tu się opowiada.
Akać wygrał uczciwie. Bo choć Ryży, będąc graczem naprawdę dobrym, dawał z siebie wszystko, nie był w stanie pokonać tak mocnego pragnienia. Więc dwaj kompani obiecali, że spełnią marzenie chłopca, że pozna on marionetkową magię. A ten, zmęczony ponad dziecięcą miarę, zasnął zadowolony i oczekujący swego marzenia.

*

Teraz znał już całą prawdę. I musiał przyznać, że była piękna. Popychany sznurkami znał cały ogrom lalkowej magii. Cieszyły go uśmiechy rozradowanych dzieci i ich oklaski, cieszyła go muzyka skalda, która nadawała rytm do jego tańca. Ciemniało, a on tańczył i tańczył i tańczył. Ale kiedy już skończył, został, wraz z innymi drewnianymi braćmi, zniesiony ze scenki. I tam nastała cisza, nie było już wesołej, tanecznej muzyki skalda ani oklasków dzieci. Lalki leżały tylko oparte o drzewo, nie było ruchu. W sumie nie było nic poza byciem. Wtedy przyszedł Akao i przykucnął przed nim. Uśmiechał się przyjaźnie, zupełnie tak, jak tamtego pamiętnego dnia przy ognisku. Ale to wydawało się być tak dawno temu.
- I co, zadowolony ze swojego marzenia? - zagadał. - W końcu je wygrałeś, szczerze ci się należy.
Lalka milczała. Trudno więc powiedzieć, czy była zadowolona. Może tak, może nie.
- Nie zdążyłem ci pogratulować wspaniałej gry. Pokonanie Ryżego to nie lada wyczyn. Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumny.
Chyba był. Ale narysowane węglem usta raczej nie zamierzały się przyznać.
- No nic. Mam tylko nadzieję, że marionetkowa magia nie ma już przed tobą żadnych tajemnic. A teraz idę, jutro ruszamy przecież w dalszą drogę.
I poszedł. A na jego miejsce przyszła cisza.
Podobno owa cisza trwała długo, niektórzy mówią nawet, że po koniec czasu. Niektórzy tak mówią i opowieść ta przyzna im rację.
Bo lalka najwyraźniej nie należała do rozmownych.

_________________
"Daje wam gówno, ale jeśli się wam spodoba to zjedzcie kawałek. Obiecuję, że zapewni wam w przyszłości więcej wrażeń (perturbacje żołądkowe?!)."


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 01.08.2005 @ 9:33:50 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07.12.2004 @ 21:09:53
Posty: 3423
Lokalizacja: Poznań - Trzcianka, Trzcianka - Poznań.
Cytuj:
Chłopiec ten, niewiele starszy od Akacia, narzekał często i gęsto na swój los. Narzekał na to, że wolno rośnie. Narzekał na to, że nie biega tak szybko jak inni. Narzekał nawet na to, że nie ma apetytu swoich rówieśników.

Tylko to jakoś mi tak nie przypasowałlo trochę. Wynika z tego, że los wolno rośnie, że nie biega tak szybko jak inni i że nie ma apetytu :)
A opowiadanie całkiem przyjemnie się czyta.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 01.08.2005 @ 9:46:31 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Co toi jest lalcarz?
Fakt, że ponosi cię jakby mniej niż dotychczas, to już plus. Wciąż są niezręczności językowe. I wahania stylu, raz pojawia się stylizacja, za chwilę nie ma po niej śladu..Ale poprawa raczej jest:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 01.08.2005 @ 13:27:08 
Offline
Próba Traw
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06.11.2004 @ 16:51:23
Posty: 85
Lokalizacja: Plenery pełne róż
Zoltan pisze:
Tylko to jakoś mi tak nie przypasowałlo trochę. Wynika z tego, że los wolno rośnie, że nie biega tak szybko jak inni i że nie ma apetytu :)
A opowiadanie całkiem przyjemnie się czyta.


Aj, nie zauważyłem. Los, co nie ma apetytu - niezbyt pasuje :P

arien pisze:
Co toi jest lalcarz?


Tak, wiem, że lalkarz, nie lalcarz, ale mi spodobała mi się ta nazwa wymyślona, a pomysłu na tytuł nie miałem. I jakoś tak dałem :]

arien pisze:
Fakt, że ponosi cię jakby mniej niż dotychczas, to już plus. Wciąż są niezręczności językowe. I wahania stylu, raz pojawia się stylizacja, za chwilę nie ma po niej śladu..Ale poprawa raczej jest:)


Za plus bym uznał, że wiem już - choć nie w pełni - z czym się je interpunkcje :P A wahania stylu sam zauważyłem, ale już nie wiedziałem, jak to wyrównać.
Ale cieszę się, że się podoba, a nie rozbawia grafomaństwem czystej wody :]

_________________
"Daje wam gówno, ale jeśli się wam spodoba to zjedzcie kawałek. Obiecuję, że zapewni wam w przyszłości więcej wrażeń (perturbacje żołądkowe?!)."


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Re: Lalcarz
Post: 04.08.2005 @ 14:43:09 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 22.05.2003 @ 18:43:57
Posty: 571
Cóż, mnie tam lalcarz co najwyżej z jajcarzem się kojarzy, ot co. Miałem ci radzić abyś starał się używać języka „prostszego” i unikać kwiatuszków w rodzaju:
Mazzak pisze:
To właśnie ten magiczny taniec zachwycał Akacia najbardziej, zachwycał cała swoją magiczną okazałością… niezwykłość wydawała się tak oczywista, że aż nie wymagająca wyjaśnienia… Są w świecie rzeczy, nad których celem nie warto się zastanawiać… Akać, gniotąc butem każdy możliwy element ściółki leśnej, narobił hałasu co niemiara. Kiedy chłopiec skończył mówić, nastała pełna zastanowienia cisza..


ale potem pomyślałem, że cóż, może to mój problem. Jest przynajmniej jeden znany mi pisarz, u którego niemal każde zdanie to „mądrość życiowa”, wszystko jest niezwykle górnolotne i pławi się w banałach i milionie niepotrzebnych słów, a mimo to, czy dzięki temu robi kasę. Dlatego ode mnie raczej uwagi techniczne:

Mazzak pisze:
Akao spojrzał się w stronę krasnoluda, .


Spojrzał, bez „się”

Mazzak pisze:
Krasnolud jednak nie ustępował od niego umiejętnościami .


Nie ustępował mu.

Spodziewałem się takiego zakończenia, ale ja już za stary jestem, cyniczny, to dlatego. Trudno za to winić autora


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.08.2006 @ 18:01:37 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 27.01.2006 @ 16:33:26
Posty: 41
Lokalizacja: Boat Town
Opowiadanko bardzo zgrabne, mimo paru byków językowych.
Podobają mi sie nazwy własne i imiona które nadałeś postaciom, "lalcarz" brzmi jakoś tak bardziej swojsko i ciekawie niż "lalkarz", a nazwa wsi "Dyrdymałki" to już prawdziwa perła. Nic mnie tak nie wkurza w opowiadankach fantazy jak wydumane nazwy typu "Thandraell'vaeed" ,
albo imiona wyprute z germańskich sag typu: Tornvald, Hagen, Harald, Korin, Turin, Dorin ,Norin itp...

P.S. "Akać" skojarzyło mi się z AK47:) sam nie wiem czemu, ale to wpłynęło na odbiór tego op-ka:))

_________________
...Było smaszno i jaszmije smukwijne,
Świdrokrętnie na zegwniku węźały,
Peliczaple stały smutcholijne,
A zbłąkinie rykoświstąkały...
"Jabberwocky"


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 6 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group