Przyznam się od razu, że wiążę z tym opowiadaniem pewne nadzieje... Cóż, zamieszczam tylko fragment, bo jest długie, a nie chcę nikogo męczyć :) Gdyby jednak się spodobało... Kogoś zaciekawiło... Hipotetycznie - to mogę zaprezentować ciąg dalszy, jako że historia jest gotowa i napisana. Proszę o uwagi i o ogólne, czyli "jak wam się podoba", ale i o "wytykanie błędów" :)
Syndrom księcia z bajki
Na to królewicz: - Więc ofiarujcie mi ją, gdyż nie mógłbym teraz żyć bez widoku Śnieżki. Będę ją czcił i uwielbiał jako najdroższą dla mnie istotę na świecie.
... A Śnieżka wraz z królewiczem żyli sobie długo i szczęśliwie i jeśli dotąd nie pomarli, to pewnie żyją jeszcze.
Fragmenty Śnieżki braci Grimm
Błękitny wazonik z trzaskiem rozbił się o ścianę, kilka calów od jego głowy. Maleńkie odłamki drogocennego kryształu rozprysły się w feerii barw i świateł. Spadłszy na podłogę zamigotały po raz ostatni, jakby z żalem, czy wyrzutem.
- Ty idioto! – wrzeszczała kobieta, omiatając komnatę dzikim spojrzeniem w poszukiwaniu kolejnego pocisku. Jej alabastrowo białe dłonie natrafiły w końcu na zdobiącego mahoniową komodę amorka. W porównaniu z doskonałością tych rąk, nawet marmur wydawał się niecodziennie szary i pospolity.
- Idiota! Kretyn! Tchórz!!! – krzyczała, biorąc kolejny zamach i ciskając niewinną figurkę w stronę celu. Znowu chybiła, a posążek poszedł w ślady niebieskiego bibelotu.
- Serce ty moje, pozwól sobie wyjaśnić… - wyjąkał mężczyzna, unosząc ręce w obronnym geście.
- Wyjaśnić?! A co tu jest do wyjaśniania?! – ryknęła Śnieżka głosem, od którego zatrząsł się wiszący u sufitu kandelabr. Kryształ jęknął cicho. – Ośmieszyłeś mnie! Zrobiłeś ze mnie jakąś prowincjuszkę, głupią gęś! Ty… ty…
- Najdroższa… co też ty mówisz… - wymamrotał tamten. – C-co też ci się roi w tej małej, ślicznej główce…
Przerwał mu kolejny wściekły wrzask. Znowu powiedział coś nie tak. Ty razem jednak musiał naprawdę ją dotknąć, bo dziewczyna, nie znalazłszy już w komnacie niczego, zdołałaby w niego rzucić, skoczyła do zdobiących ścianę bojowych toporów. Przerażony nie na żarty mężczyzna jednym susem znalazł się przy trzęsącej się ze złości Śnieżce, szarpiącej z całych sił trzonek siekiery i zdecydowanym ruchem odciągnął ją od broni. Królewna w odpowiedzi bluznęła wiązanką, której nie powstydziłby się żaden szewc, tupnęła drobną nóżką i huknąwszy drzwiami, wybiegła na korytarz. Jeszcze przez chwilę słychać było stukot pozłacanych obcasików. W końcu wszystko ucichło.
Młodzieniec ze świstem wypuścił powietrze. Nie zdziwiło go, że przez całą awanturę wstrzymywał oddech. Zadrzeć ze Śnieżką? Bezpieczniej było wyruszyć na spotkanie z siedmiogłowym smokiem.
Oparł się ciężko o blat stołu. Gdy uniósł głowę, spojrzał wprost na uwięzionego w lustrzanej tafli przystojnego mężczyznę o szlachetnych rysach, prostym nosie i zniewalająco ciepłych, niebieskich oczach. Złote pukle miękko opadały na gładkie, wysokie czoło.
A przecież tamten był zaledwie odbiciem tego, którego zwano księciem z bajki.
Książę z bajki…
Więc dlaczego nic nie idzie tak, jak w bajce?!
Z przykrością wspomniał wczorajszy bal, wydany z okazji końca lata. Książę i Śnieżka wrócili właśnie z podróży po Królestwach Wschodu. Przypomniał sobie błogi chwile pierwszych dni ich miodowego miesiąca. Młoda para o nic się nie spierała, zgadzając się dosłownie w każdej kwestii. Młodzieniec czuł, że dosięgnął nieba.
Pierwszy raz poróżnili się o kolor obić krzeseł w jadalni. On chciał, aby były jak od wieków czerwone, ona musiała koniecznie coś zmienić – czyż nie lepszy byłby kolor świeżej zieleni lub jasnego różu? Takich obić nie było dotąd w żadnym innym królestwie… Ach, jakżeby rozjaśniły tę ponurą komnatę, w której prawie, że czuć stęchlizną…
Nie odzywali się do siebie przez cały wieczór.
Pogodzili się nad ranem, jednak nie odzyskali już dawnego spokoju. Było coraz gorzej. Książę z rezygnacją zauważył, że to on wszystko robił źle – począwszy od doboru materiału na swoje własne spodnie, a skończywszy na tym, że chrapał. Cokolwiek by się nie stało, zawsze była jego wina.
Niebo zwaliło się Księciu na głowę.
Kłócili się coraz częściej, coraz ostrzej. Jednali się, gdy wstawał świt.
Ale obicia krzeseł będą różowe.
Pomimo tych starć, jakoś to było. Prawdziwe piekło rozpętał się dopiero dzisiaj, po owym nieszczęsnym balu. Młodzieniec jęknął na samo jego wspomnienie.
*
Tańczące pary wirują wdzięcznie po marmurowym parkiecie sali balowej, podobne leśnym duszkom we wszystkich kolorach tęczy.
Raz, dwa trzy, raz, dwa, trzy… Niech ten walc trwa wiecznie, niech się nigdy nie kończy…
Raz, dwa trzy, raz, dwa, trzy… Cudny taniec, cudna noc…
Raz, dwa trzy, raz, dwa, trzy…
Walc się kończy, milkną muzycy. Tańczące pary się śmieją, biją brawo, damy chłodzą się wachlarzami z pawich i strusich piór. Kawalerowie im dziękują, muskając białe dłonie delikatnymi pocałunkami.
- Książę?
Młodzieniec, wciąż trzymając Śnieżkę pod ramię, odwraca się, na jego przystojnej twarzy maluje się zdziwienie. Po chwili jednak usta rozciągają się w uśmiechu, puszcza żonę i rzuca się w objęcia nieznajomego.
- Haroldzie, to naprawdę ty? – pyta, wciąż nie dowierzając własnym oczom.
- Nie – śmieje się tamten. – Twoja ciotka! Oczywiście, że to ja, któżby inny?
- Tak się cieszę, że cię widzę – mówi szczerze Książę. Odwraca się do czarnowłosej piękności, która z zainteresowaniem śledzi całe zajście, zgodnie z etykieta trzymając się na uboczu.
- Najdroższa, pozwól, oto hrabia Harold, mój stary przyjaciel i towarzysz wielu przygód. Haroldzie, przedstawiam ci królewnę, teraz księżnę Śnieżkę… Moją małżonkę.
Harold otwiera szeroko oczy, teraz na niego przychodzi kolej, aby się dziwić. Pochyla się w ukłonie, całując podana mu alabastrową dłoń.
- Nie jestem w stanie wypowiedzieć, jakim szczęściem jest dla mnie poznanie tej uroczej damy, która tak uszczęśliwiła mego przyjaciela. Książę, obawiam się, że będę zazdrosny o to cudowne zjawisko, które ci towarzyszy.
Książę śmieje się, mile połechtany komplementem, przeznaczonym wszak dla jego żony. Śnieżka rumieni się i otwiera usta, aby coś powiedzieć…
- Słyszałem, że wracasz z Północy? – pyta Książę, nie zwracając nawet uwagi na dziewczynę. Ta zaciska ze złością usta, co nie uchodzi uwagi hrabiego.
- To prawda – odpowiada wolno zapytany, nie spuszczając z niej wzroku.
- Jak miewają się tam nasze interesy? – Książę pochyla się w stronę Harolda, zniża głos.
- Cóż, więc… Ale nie chciałbym nudzić opowieściami o polityce jakichś tam północnych państewek pięknej pani… - przerywa z uniżonością gość.
- Panie, zapewniam cię… - zaczyna, spuściwszy oczy, Śnieżka, głos wyraźnie drży jej z ciekawości.
- Ależ racja, Haroldzie, racja! – wykrzykuje Książę. – Cóż za egoizm z mej strony… Kochanie, wybacz nam na chwilę… Ach, widzę, jak zmierza w naszą stronę dama Eufrozyna, będę miał czystsze sumienie wiedząc, że nie zostawiam cię samej.
- Najdroższy, to absolutnie zbyteczne… - broni się przed towarzystwem leciwej Eufrozyny Śnieżka.
- To urocze z twojej strony, że chcesz się tak dla mnie poświęcać – odpowiada Książę protekcjonalnym tonem. – Ale po co masz zaprzątać sobie tę małą, śliczną główkę problemami, które cię przerastają…
Książę całuje Śnieżkę w czoło i odchodzi w towarzystwie hrabiego. Królewna rzuca mu spojrzenie, w którym jest tyle złości, że tamten przeląkłby się, gdyby je teraz napotkał. Ale Książę nie widzi już ani jej, ani nikogo, kogo polityka jakichś tam północnych państewek mogłaby przerosnąć.
Śnieżka znowu zaciska karminowe usta, w czarnych oczach zbierają się łzy. Opanowuje się jednak szybko i rozpromieniona odwraca do damy Eufrozyny. Zauważa, że starej wypadł kolejny ząb.
_________________ For six months I couldn't sleep. With insomnia, nothing's real. Everything is far away. Everything is a copy of a copy of a copy. ~ Fight Club
Nowe miejsce w sieci.
Ostatnio zmieniony 06.12.2005 @ 18:08:53 przez bardzo_czarny_kot, łącznie zmieniany 1 raz
|