Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.03.2024 @ 14:37:26

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
Post: 20.12.2005 @ 19:10:28 
Offline
Babka Yarpena Zigrina
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18.04.2005 @ 18:27:02
Posty: 2816
Lokalizacja: duchem wciąż znad morza
Opowiadanie to powstało rok temu. Jest w zasadzie wypracowaniem, które musiałam napisać przy okazji omawiania w szkole "Mistrza i Małgorzaty". Temat był podany i brzmiał tak jak tytuł opka :) To chyba tyle tytułem wstępu, życzę bezbolesnej lektury i czekam na krytykę :)

Zebranie Massolitu pod przewodnictwem nieboszczyka Berlioza

Plakaty informujące o wieczorku prozy i poezji pojawiły się dopiero we wtorek, co było niezwykłe, jako że wydarzenie to miało mieć miejsce już w piątek, a zwykle podobne imprezy literackie były w Moskwie szeroko rozgłaszane i reklamowane wiele tygodni wcześniej. Równie niesamowite było to, że owe plakaty pojawiły się właściwie znikąd. Nikt nie przyznał się do ich wywieszania. Po nocy z poniedziałku na wtorek po prostu już wisiały przylepione na wszystkich murach, płotach, domach, pomnikach. Taka sugestywna reklama spowodowała, że już w środę temat „elitarnego wieczorku literackiego u Gribojedowa” przewijał się w rozmowach pomiędzy wieloma ludźmi, a zwłaszcza członkami Massolitu: „Wybiera się pan na to spotkanie dla wielkich poetów?. – „Wielkich poetów? Ach, o tym pan mówi. Oczywiście. Jakżeby mogło mnie tam zabraknąć?”. – „Podobno spotkanie poprowadzi ktoś znany. Chyba jakiś wybitny, zagraniczny pisarz.” – „Naprawdę? To wspaniała okazja do wygłoszenia mojego nowego poematu”. I tak dalej. W czwartek o zebraniu wiedzieli już wszyscy.
Dlatego na piątkowe spotkanie przyszli nawet ci literaci, którzy u Gribojedowa pojawiali się wyłącznie wtedy, gdy mieli jakąś konkretną sprawę do załatwienia, na przykład potrzebowali urlopu twórczego. Jednak na tak prestiżowym wieczorku literackim w pokoju na górze zebrali się niemalże wszyscy członkowie Massolitu. Tłoczyli się na krzesłach, stołach, taboretach, siedzieli nawet na parapetach i na ziemi. Niewygody te bynajmniej nie ujmowały im elegancji i wytworności. Pisarze i poeci, choć zgrzani i spoceni, nie zdejmowali marynarek, jedynie nieco nerwowo spoglądali na zegarki. W pokoju było duszno, woń wytwornych perfum mieszała się z zapachem cebuli i czosnku, dobiegającym z kuchni restauracji.
Poeta Aleksander Dwubratski, słynący z podniosłych, patriotycznych wierszy – niski człowiek ubrany w przyciasny garnitur kręcił się niecierpliwie na krześle.
- Mógłby już przyjść ten cudzoziemiec – mruczał gniewnie, ale w miarę cicho, gdyż pokój był naprawdę bardzo zatłoczony, a w takich nigdy nie wiadomo, czy człowiek, o którym się właśnie mówi, nie stoi za osobą mówiącą.
- Poświęca się człowiek, przychodzi specjalnie na spotkanie, a organizator nawet nie raczy się pojawić punktualnie – poparł poetę autor słynnych nowel i opowiadań Hieronim Poprichin. – Cudzoziemcy zawsze są tacy, myślą, że wszyscy będą spełniali ich zachcianki i cały świat im padnie do stóp...
Narzekania Poprichina zostały przerwane nagłym zamieszaniem, najwyraźniej świadczącym o tym, iż spotkanie się rozpoczyna. Nerwowe rozmowy się urywały, wzrok wszystkich skierował się ku specjalnie przygotowanej katedrze. Gdy wzrok moskiewskich literatów napotkał stojącego na katedrze mówcę, zapadła cisza tyleż nagła, co głęboka. Wszyscy obecni wyraźnie doznali szoku. Jedna z młodych poetek zemdlała z teatralnym westchnieniem.
Oto bowiem owym niezwykłym gościem okazał się być nikt inny, jak słynny Berlioz – nieboszczyk Michał Aleksandrowicz. Wyglądał na wyjątkowo zmęczonego, w jego oczach błyszczało szaleństwo, jednak nie było wątpliwości co do jego tożsamości.
Ech, być może, gdyby w tym momencie literaci obecni na zebraniu zachowali zimną krew, nie doszłoby do wielu wydarzeń, mających tak znaczący wpływ na przyszłość Massolitu. Niestety, gdy tylko zebrani u Gribojedowa ludzie poczuli, że są w stanie cokolwiek wyksztusić, jedyną rzeczą, jaka im przyszła do głowy, był głośny wrzask.
Berlioz natychmiast się spłoszył, gwałtownie nakrył głowę rękami, po czym przyłączył się do zbiorowego pisku.
- To na pewno któryś z tej szajki hipnotyzerów – krzyknął znany krytyk Misza Ababkow, przypominając sobie aferę, która kilka miesięcy temu miała miejsce w Moskwie.
- Właśnie! – podchwycił beletrysta Bieskudnikow. – Trzeba wezwać policję!
- Słyszałam, że po tym przedstawieniu w teatrze ludzie dostali kompletnego świra i biegali nago po mieście – zawołała głębokim basem Anastazja Łukiniszna Niepriemienowa, pisująca pod pseudonimem „Bosman Żorż” powieści marynistyczne.
Jeden z usłużnych obywateli już chciał biec do telefonu, kiedy odkrył, że drzwi są zamknięte na klucz.
- Kto je zamknął? Kto ma klucz? – rozległy się nerwowe szepty literatów.
- Nie wyjdziecie stąd – ucieszył się Berlioz. – Specjalnie was tu zebrałem, bo chcę wam coś powiedzieć!
- I stracili wszystkie pieniądze, ci, co byli wtedy w Varietes – zakończyła swoją opowieść Bosman Żorż i uśmiechnęła się z triumfem, widząc oburzenie tłumu.
- Spokój! Spokój! – wrzasnął Berlioz piskliwie. – Posłuchajcie mnie uważnie!
- Hmm – mruknął Dwubratski szczególnym dla siebie ostrożnym tonem. – Może z tą całą śmiercią Berlioza, to był jeden wielki przekręt? Chwyt reklamowy, albo coś w tym stylu. A może to tylko ktoś bardzo do niego podobny? W końcu nie przypomina go z zachowania...
- Berlioz był zawsze takim spokojnym, miłym człowiekiem – zgodził się Ababkow gorliwie. – Jego racjonalny sposób myślenia zawsze mi się podobał.
- Racjonalizm! – zdenerwował się Berlioz. – Właśnie racjonalizm mnie zgubił! Wszystkie dowody, wywody i wykłady straciły na znaczeniu w obliczu niepodważalnych faktów! Najgorsze, że na własnej skórze przekonałem się, jak bardzo myliłem się w swym poglądach.
- Spotkałeś jakiegoś boga? – zaciekawił się Bieskudnikow.
- Gorzej – wyznał szlochający Berlioz, w którego postawie, zachowaniu i sposobie mówienia niewiele pozostało z dawnego Michała Aleksandrowicza. – dlatego mówię wam, moi drodzy! Nie piszcie! Weźcie przykład z szacownego towarzysza Bezdomnego, który zaprzestał swej nędznej kariery literackiej!
- Ależ wiersze Iwana były doskonałe – sprzeciwił się Ababkow.
Na to Berlioz wybuchnął śmiechem tak głębokim i szczerym, że budynek zadrżał w posadach. Mężczyzna odrzucił głowę do tyłu, rechocząc radośnie. Nagle stało się coś bardzo dziwnego. Berlioz odchylił głowę jeszcze bardziej i wtedy nawet siedzący w ostatnich rzędach zauważyli dziwną ranę na jego szyi. Gdy wygiął on trochę tą szyję, niektórym się zdawało, jakby głowa odrywała się od reszty ciała.
- Oho – ucieszyła się Bosman Żorż – Pan jest ranny.
- Wiersze Bezdomnego doskonałe! – śmiał się Berlioz. – A to dobre!
- Jest chory na umyśle – szepnął Dwubratski. – To pewnie przez szok spowodowany tym wypadkiem.
- Przestańcie pisać, bracia! – wołał Berlioz. – Ja was bardzo proszę! Wiem, że to niezręczna sytuacja, ale ja wam dobrze radzę! Przestaniecie pisać?
- Jeszcze czego! – oburzył się Bieskudnikow.
Zbytnia szczerość beletrysty spowodowała, że Berlioz zaczął wyć i płakać.
- Oszalał – powiedziała Bosman Żorż z zachwytem.
- Niech pan nie traci głowy – zawołał Poprichin.
- Za późno! Za późno – krzyknął Berlioz i zaczął tarzać się po ziemi. – A wszystko przez Annuszkę, złodziejkę nieszczęsną!
- Trzeba powstrzymać tego wariata – odezwał się milczący do tej pory scenarzysta Głuchariow. – Niech ktoś wyważy drzwi.
- Beznadziejne są wasze wiersze, kiepskie opowiadania, nędzne powieści, dobijające scenariusze, żałosne artykuły! Ach, wy grafomani nieszczęśni! – rozlegały się krzyki Berlioza na tle uderzeń stołem o drzwi. Stół był trzymany przez Deniskina i Kwanta – dwóch umięśnionych dziennikarzy.
W końcu zawiasy puściły. Tłum rzucił się do wyjścia, tratując się po drodze. Krzyki, komentarze i westchnienia ulgi łączyły się w jeden gwar. W tym całym zamieszaniu nikt nie zwrócił uwagi na Berlioza, który wymknął się niepostrzeżenie.
Niestety, zbyt zwaśnieni byli literaci, by dojść do jakiegoś porozumienia, gdy doszło do zeznawania przed milicją. Dlatego plątali się i sami sobie zaprzeczali. Jedni twierdzili, jakoby widzieli nieboszczyka Berlioza, wyglądającego niczym zombie i zachowującego się agresywnie. Inni utrzymywali, iż zostali zahipnotyzowani przez słynnych oszustów, którzy niedawno grasowali w Moskwie. Jeszcze inni twierdzili, że wariat udający Berlioza groził im, że jeśli nie przerwą swej kariery literackiej, wymorduje ich rodziny.
Tragiczne były skutki owego spotkania u Gribojedowa. Szesnastu literatów wylądowało w klinice doktora Strawińskiego, dwóch trafiło do aresztu pod zarzutem atakowania funkcjonariuszy milicji i wyzywania ich od „niekompetentnych idiotów”. O Massolicie odtąd cała Moskwa plotkowała. Organizacja owa niesłychanie zszargała swą opinię.
Śledztwo doprowadziło milicję do martwego punktu. Niewątpliwie ktoś rozwiesił dla żartu plakaty informujące o spotkaniu u Gribojedowa. Nie odkryto, dlaczego pisarze i poeci, którzy faktycznie spotkali się w ten wieczór w bardzo licznym gronie, zaczęli się nagle dziwnie zachowywać, część z nich popadła w szaleństwo. Nie znaleziono żadnych dowodów na to, że ktoś oprócz nich był wówczas w pokoju na piętrze. Podejrzewano sabotaż, rozpylenie dziwnego gazu, wreszcie powrót bandy hipnotyzerów, tak często sugerowany przez roztrzęsionych literatów. Winnych jednak nie znaleziono.
Odtąd powiedzenie „szalony jak literat z Massolitu” zaczęło funkcjonować w rozmowach na każdy temat i wszyscy pisarze i poeci przestali być poważani w Moskwie. Co gorsza, ludzie piszący cokolwiek byli od tamtego pamiętnego wieczoru uważani za lekko chorych na umyśle. Być może w tych przekonaniach było ziarnko prawdy.

Czerwiec 2005

_________________
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 20.12.2005 @ 22:37:21 
Offline
Adept
Awatar użytkownika

Rejestracja: 26.10.2004 @ 9:31:58
Posty: 443
Lokalizacja: Cornwall
Ponieważ "Mistrz i Małgorzata" jest jedną z moich ukochanych książek - obiecuje ci, że ocenię twą twórczość jutro, jak wytrzeżwieję...
Pozdrawiam
Caribre
Z Behemotem na koszulce (serio)
;)

_________________
audaces fortuna iuvat


Ostatnio zmieniony 15.06.2006 @ 13:01:12 przez Caribre, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 20.12.2005 @ 22:38:28 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Nie przeczytalam jeszcze całego, więc nie ma pełnej opinii. na pewno zrobiłabym coś z pierwszym zdaniem. Nie zachęca do dalszej lektury, a powinno:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 22.12.2005 @ 13:33:45 
Offline
Babka Yarpena Zigrina
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18.04.2005 @ 18:27:02
Posty: 2816
Lokalizacja: duchem wciąż znad morza
Nie będę polemizować z tym zarzutem, gdyż wydaje mi się on całkiem słuszny :) Pomyślę nad przerobieniem tego zdania. Tymczasem czekam na więcej krytycznych opinii.

_________________
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group