Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 29.03.2024 @ 4:17:15

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 34 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Nie ma szans
Post: 08.08.2006 @ 18:54:42 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
WPROWADZENIE: tekst jest dosyć świeży (chociaż po korekcie) i jestem otwarta na wszelkie uwagi, sugestie i komentarze.

NIE MA SZANS

Pokój nr 304, III piętro, Wydział Anglistyki - 1

"Nie ma szans" - pomyślał Daniel Zaworski, obserwując muchę spacerującą po blacie biurka. Tłusty owad leniwie wędrował po gładkiej okleinie imitującej sosnowe drewno, potem przeszedł na tanią ramkę, w którą oprawione było zdjęcie. Daniel patrzył, jak czarne odnóża pełzają po niebie nad głowami dwóch niemal identycznych mężczyzn. Nie był w stanie odgadnąć, który z nich był mężem doktor hab. Jesiennej. Być może ten, który trzymał na kolanach cztero-, może pięcioletniego chłopca. A może drugi, chudszy i nieco wyższy, jedzący lody? Zaworski słyszał w akademiku, że któryś z bliźniaków jest mężem drugiej doktor Jesiennej, dla odmiany wykładającej na chemii. Jakie to jednak w gruncie rzeczy miało znaczenie. Mucha, widocznie lekce sobie ważąca ten uniwersytecki klan, przewędrowała tymczasem z obrazka na opasłe tomiszcze "Historii literatury angielskiej" Chodorowskiej.
Naprawdę nie było szans.
Doktor Jesienna powoli podniosła indeks, umieściła go nad owadem niczym miecz nad głową skazańca i błyskawicznie trzepnęła. Zgrzytliwe bzzzt na chwilę zemdliło Zaworskiego. A może sprawił to wzrok Jesiennej, który przeniosła prosto na niego.
-No więc? - zapytała głosem pełnym zadowolenia.
Daniel zebrał się na odwagę.
-Właściwie to już skończyłem, pani doktor.
Znowu cisza. Jesienna patrzyła na niego zimnym wzrokiem zza okularów, akurat takim, jak sztywne profesorki w kreskówkach i filmach dla młodzieży.
-Chce mi pan powiedzieć, że to wszystko, co ma mi pan do powiedzenia o Yeatsie?
Zaworski wiedział, że nie wróży to nic dobrego, ale jednak zaryzykował:
-Tak, pani doktor.
-Nie mogę powiedzieć, żebym była zaskoczona - dr hab. Jesienna pokiwała znacząco głową.
-Pani doktor.
-Słucham.
-Może jakieś pytanie ratunkowe?
-Proszę bardzo - uśmiechnęła się lodowato - proszę mi powiedzieć, kto przeczuwał swoją śmierć w chmurach, a konkretnie, gdzieś wśród znaczonych w chmurach dróg?
Student westchnął ciężko. Zagapił się na okładkę "Historii", teraz ozdobioną truchłem muchy, ale wiedza nie chciała jakimś magicznym sposobem przeniknąć do jego umysłu z zamkniętej książki. Odczekał chwilę, po której wszystko musiało się stać jasne.
-Ależ to irlandzki lotnik, naturalnie - odpowiedziała sama sobie Jesienna - Dokładnie, ku pańskiej przestrodze i wiadomości, idzie to tak:

I know that I shall meet my fate
Somewhere among the clouds above

-Och, tak, oczywiście - Zaworski teatralnie pacnął się w czoło, udając, że właśnie sobie przypomniał.
Jesienna parsknęła.
-To co, komis?
-Może jeszcze jedną szansę, pani doktor?
-Słucham? - zapytała tak ostro, że aż podskoczył.
-Nieważne, pani doktor. To znaczy... - zawahał się, widząc, jak sięga po jego indeks - chciałem powiedzieć, że naprawdę jestem w stanie się tego nauczyć. Czytałem dużo i... to znaczy, chodzi o to, że mi się wszystko plącze z nerwów na egzaminie. Ale przecież byłem na wszystkich ćwiczeniach i...
-Prawie wszystkich.
-Przepraszam?
-Nie było pana w grudniu dwa razy. Akurat, kiedy omawiałam Yeatsa.
-Ależ byłem! Siedziałem?
-Posłuchaj, synu - zrezygnowała nagle z formy "pan" - nie próbuj mi wmawiać niczego, dobra? Jeżeli koledzy ze starszych lat cię nie ostrzegli, to robię to teraz: mam fenomenalną pamięć do twarzy. I do nazwisk. Więc lepiej nie kłam. I trochę pokory.
Podpisała się zamaszyście pod dwójką w indeksie.
-Do zobaczenia na komisyjnym.


Pokój nr 304, III piętro, Wydział Anglistyki - 2


Gdy wszedł do gabinetu, podniosła wzrok znad laptopa.
Nie była aż tak stara, jak mówił Daniel, miała może pod czterdziestkę. Pewnie bez okularów wyglądałaby młodziej, no i mogłaby rozpuścić te długie, falujące włosy. W sumie niebrzydka kobita, gdyby nie wzrost: kiedy wstała, Michał cofnął się odruchowo. Była od niego spokojnie o głowę wyższa, w ramionach też jej nic nie brakowało. Nie gruba, co to, to nie, ale - jak to się mówi? - postawna. I jeszcze na wysokich obcasach.
-Dzień dobry, panie Zaworski.
-Skąd pani doktor wie, że to ja? - zająknął się, siadając na wskazanym krześle.
-Jest pan uderzająco podobny do syna.
-Hm, no tak - uśmiechnął się z zakłopotaniem - ja właściwie w jego sprawie. Chodzi mi konkretnie o ten egzamin z historii literatury.
Na twarzy dr hab. Jesiennej pojawiła się satysfakcja. Przymknęła laptopa i zaplotła ręce na piersiach.
-Tak - zachęciła go - słucham.
-Daniel bardzo dużo się uczył do tego egzaminu. Wiem, że pewnie to pani słyszy od każdego poprawkowicza, ale on naprawdę lubi pani przedmiot. Kupił sobie wszystkie zalecane podręczniki. Czyta w oryginale. To nie jest głupi chłopak. Bardzo chce skończyć anglistykę, to było zawsze jego marzenie. Po pierwszym i drugim roku miał stypendium. On umie się nauczyć. No i szkoda byłoby go chyba teraz, pod koniec trzeciego roku...
-Proszę mi powiedzieć - przerwała mu nagle - czy Daniel pracuje?
-Nie rozumiem. To znaczy... nie. Mieszka ze mną i z żoną. Nie musi dorabiać.
-Ach - uśmiechnęła się drwiąco - proszę mi zatem powiedzieć, dlaczego w takim razie nie ma czasu przeczytać Yeatsa?
-Ależ on?
-Panie Zaworski, ja też studiowałam. I powiem panu, że przez cały ten okres musiałam zarabiać na akademik. Nigdy nie zdarzyło mi się przyjść nieprzygotowaną na egzamin. Jest coś takiego, jak szacunek w stosunku do wykładowcy.
-Pani doktor, ja przepraszam, Daniel nigdy nie pozwoliłby sobie na żadną nieuprzejmość! Wiem, że on nie lubi poezji XIX wieku, ale my go dobrze wychowaliśmy i...
-Niechże się pan uspokoi, panie Zaworski. To jest uniwersytet, a nie, dajmy na to, autobus - nie wiedzieć, czemu, bardzo ją rozbawiło własne porównanie. - Zastanawiał się pan może, dlaczego powiedziałam żonie, żeby to pan przyszedł?
-Pani doktor, chciałbym coś wytłumaczyć. Daniel to dobry dzieciak. Chciałaby pani, żeby musiał iść do wojska? Niech mnie pani zrozumie, ja jestem rodzicem.
Dr hab. Jesienna podążyła za jego wzrokiem w kierunku ramki z bliźniakami.
-Ja też, i co z tego?
-Chciałbym chronić swoje dziecko.
-Czasami mylnie się rozumie taką ochronę.
-Nie rozumiem, co się dzieje? - Zaworski wyraźnie się zdenerwował. - Nie lubi pani chłopaka, to rozumiem, ale dlaczego? Czuje pani niechęć, bo jest z bogatej rodziny czy jak?
-Pan się całkowicie myli. Nie żywię do niego niechęci. Chociaż z reguły nie lubię arogantów, którym z racji rzekomego "dobrego pochodzenia" wydaje się, że mają prawo gardzić innymi. Zwłaszcza ludźmi z małych miasteczek.
-Pani doktor, ja naprawdę - żachnął się - co mogę zrobić dla Daniela, niech mi pani powie!
Dr hab. Jesienna zdjęła okulary.
-Niech mi pan powie - powiedziała nagle łagodnie - pan mnie nie poznaje, prawda? Pan nie rozumie?
Na twarzy starszego Zaworskiego pojawił się lizusowski uśmieszek.
-A, rozumiem - powiedział słodko - już wiem, o co chodzi.
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, pomacał i wyciągnął estetycznie zaklejoną białą kopertę. Z namaszczeniem położył ją na "Historii literatury angielskiej" i uśmiechnął się zachęcająco.
-Proszę!
Łagodność w oczach Jesiennej zgasła. Podniosła kopertę dwoma palcami i odrzuciła w jego stronę.
-Proszę mnie nie obrażać!
-Pomyliłem się! - zawołał błagalnie Zaworski. - Pani dok...
-Tak, bardzo się pan pomylił! U mnie nie ma na to szans! A teraz, wybaczy pan, pożegnam pana!
Doktorka zerwała się z fotela, wyprostowała na całą wysokość i pokazała mu drzwi. Zaworski pokornie powlókł się w ich kierunku. Kiedy miał już wychodzić, poprosiła go, aby chwilę zaczekał. Ku jego zdumieniu wręczyła mu pojedynczą kartkę, na której widniało tylko pięć linijek tekstu wydrukowanego z komputera.

a kind
That is not natural in an age like this,
Being high and solitary and most stern?
Why, what could she have done, being what she is?
Was there another Troy for her to burn?


-To dla Daniela? - ucieszył się Michał Zaworski. - Na egzamin komisyjny?
-Nie - odpowiedziała, patrząc na niego dziwnie. - To dla pana. Polecam, Yeats jest naprawdę wart poczytania.

Pokój nr 304, III piętro, Wydział Anglistyki - 3

-Uff, jak tu duszno - westchnęła prof. Chodorowska, otwierając okno. Zimna struga powietrza zwiała z jej ust kłąb papierosowego dymu - mamy wyjątkowo syfiasty październik, nie uważasz? Ani otworzyć okien, ani pozamykać. Najgorzej w dwunastce, tam to już w ogóle się duszę.
-Nie przesadzaj, masz wykłady z grupami - pocieszyła ją dr hab. Jesienna, podkreślając na czerwono błędy w wypracowaniu. - Ja siedzę z całym rokiem, idzie skisnąć.
-Co u Marysi? Dalej ją nazywają Krwawą Mary Chemii Organicznej?
-Stanowczo przesadzają. Marysia to cudowny człowiek, byle jej na odcisk nie nadepnąć.
-No, ty też okazem miłosierdzia nie jesteś - zaśmiała się Chodorowska.
-Bez przesady. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś przeze mnie nie zdał.
-Słyszałam, że będę miała komis na czwartym roku.
-To zupełnie co innego.
Prof. Chodorowska, dyrektor Instytutu, powoli wypuściła dym i usiadła na biurku Jesiennej, machając nogami w wysokich szpilkach.
-Ma zdać?
-Zaraz ci to wyjaśnię - Jesienna odłożyła plik wypracowań. - To jest cała historia. Pamiętasz, jak byłyśmy na studiach i mieszkałyśmy w deesie? Pracowałam wtedy jako strażnik ochrony w Indesicie.
-Jasne, że pamiętam. Wstawałaś o piątej rano i budziłaś cały korytarz brzdąkaniem w kuchni.
-Wracałam kiedyś z pracy, była wczesna wiosna. Miałam taką starą czarną kurtkę po bracie, pamiętasz? No, tę z naszywkami. Spodnie musiałam mieć czarne, bo tego wymagał mundur. Jeszcze glany miałam. Byłam akurat po jakimś wyjątkowo paskudnym dniu, chyba jedenastka albo dwunastka, jechałam autobusem, prawie śpiąc na fotelu. Obok mnie usiadł facet. Nagle zaczęłam kaszleć. Gość zrywa się z krzykiem "Ja ^cenzura^! Jeszcze się jakimś HIV-em zarażę!"
Chodorowska wybuchnęła śmiechem, aż zatrzęsły się kubki z kawą.
-Dobre! - zawołała.
-Na początku nie myślałam, że to do mnie. Dopiero po jakiejś chwili zakontaktowałam i pytam: "Przepraszam, o co chodzi?", a on do mnie: "Spadaj, dziwko, naćpałaś się i tyle". Nie wiem, może i wyglądałam jak narkomanka. Facet wysiadł...
-Dobra, ale co to ma wspólnego z młodym Zaworskim?
-No cóż, koleś miał pecha. Pech polegał na tym, że rok później, jak sobie przypominasz, pilnowałam w ZUS-ie. Mają tam system przepustek. Patrzę, wchodzi ten sam facet, podaje mi dowód. Wiesz, że ja nigdy nie zapominam twarzy, nie ma szans. Od tej pory znałam też nazwisko. A jego dzieciak jest naprawdę uderzająco podobny. Wszystko się zgadzało, nie mogłam przepuścić takiej okazji - Jesienna uśmiechnęła się błogo.
-Chyba żartujesz - parsknęła prof. - Widziałaś jeszcze kiedyś tego gościa?
-Owszem, był tu wczoraj, wyskomleć o zaliczenie dla swojego syna. Próbował mi nawet dać łapówkę.
-Kobieto, ale co ci to da? On przecież nawet nie kojarzy, kim jesteś!
-Obiecałam sobie, że jeśli cokolwiek będzie ode mnie w jego życiu zależeć, odpłacę się pięknym za nadobne. Los dał mi szansę. Żeby było sprawiedliwie, ja też dałam facetowi szansę. Gdyby mnie rozpoznał i przeprosił, nie byłoby sprawy. Nawet próbowałam go naprowadzić na właściwy trop, ale nic się nie zmienił przez te lata. Dalej myśli błędnymi schematami.
-Powiedzmy zatem, że będzie to doświadczenie pozytywne, bo pobudzi go to myślenia?
-Dałam mu nawet Yeatsa, ale do takiej czarnej masy nic nie dociera. Dowozi synka na zajęcia srebrnym audi i nigdy się nie dowie, jak chodzenie do pracy na szóstą rano uszlachetnia charakter. A Daniel, cóż, z takim pochodzeniem, brakuje mu elementarnej wrażliwości, żeby został filologiem. On po prostu od początku nie miał szans.

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Ostatnio zmieniony 09.08.2006 @ 12:36:08 przez meadwyn, łącznie zmieniany 3 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 08.08.2006 @ 18:55:56 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Przepraszam, że w miejscu myślników pojawiły się pytajniki. Tak się robi przy kopiowaniu z Worda do Opery. Postaram się poprawić, ale jeśli coś mi umknie, to z góry proszę o wybaczenie.

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 08.08.2006 @ 19:30:20 
Offline
BiałyPłomień Tańczący Na Modemach Wrogów
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.09.2002 @ 18:06:43
Posty: 6856
Lokalizacja: Wzgórek św. Nowotki
Krótko i nie do końca na serio: tak się kończy nadepnięcie kobiecie na odcisk :) Ale podobało mi się, także tytuł przewijający się przez całe opko.

_________________
The infection has been removed
The soul of this machine has improved


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 11:32:17 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 17.02.2003 @ 22:08:51
Posty: 26
Bomba!:) mam tylko nadzieje że aż tak nie nadepnąłem na odcisk pani dr.K. - głupio by było uwalić egzamin magisterski przez jeden za głośny
komentarz... mimo że zgodny z prawdą...ech:(
ale opowiadanko super:)

_________________
Make sure You want your dreams come true


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 11:56:33 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
meadwyn pisze:
Daniel patrzył, jak czarne odnóża pełzają po niebie nad głowami dwóch, niemal identycznych mężczyzn


Ciebie też dopadła nadprzecinkoza? Świat się kończy:)

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 12:35:49 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Ups, już poprawiam :)

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 16:03:43 
Offline
Próba Traw

Rejestracja: 08.01.2004 @ 16:17:20
Posty: 69
Ładne... prócz zakończenia.

To ma być powód takiej zemsty? :) I dodatkowo skierowanej tylko pośrednio w jej obiekt?

Liczyłem na znacznie więcej po dwóch pierwszych odsłonach :)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 16:34:42 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Powiem szczerze, że też byłam zawiedziona.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 17:50:31 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Powodem zemsty jest raczej (co jest zasygnalizowane, może jednak za słabo) kompleks pani dr hab., a incydent w autobusie, mielony przez lata jako symbol "gardzenia osobą z małego miasteczka" stał się po prostu pretekstem do odreagowania na Bogu ducha winnym studencie. Tym sposobem Jesienna, która mści się za patrzenie na nią stereotypowo, sama myśli stereotypowo (chłopak jest wożony audi, znaczy bogaty kretyn).
Może tylko ja - autor - to widzę?

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09.08.2006 @ 20:21:13 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
Chyba za słabo. Ale opowiadanie , subiektywnie rzecz biorąc , dobre. No i wredne.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.08.2006 @ 12:06:23 
Offline
Próba Traw

Rejestracja: 08.01.2004 @ 16:17:20
Posty: 69
To nie kompleks tylko psychoza :) Szczerze wątpie, żeby w swoim życiu pani J. miała tylko jeden taki godny zapamiętania przypadek, więc brakło by jej studentów do odreagowania ;)

Szkoda że J. okazała się starą wariatką.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.08.2006 @ 21:46:27 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
No ale ile można mieć przypadków typu : najpierw spotyka się daną osobę , potem przypadkowo spotyka się drugi raz i poznaje się nazwisko , a potem spotyka się ją trzeci raz służbowo?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.08.2006 @ 22:09:02 
Offline
Król Dezmod
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29.12.2004 @ 17:36:18
Posty: 3143
Lokalizacja: Khatovar
No ale chyba o to chodzi, że to był wyjątkowy przypadek. Facet uderzył w jej czuły punkt, a kiedy los sprawił, że nadarzyła się okazja, to mu pięknie odpłaciła. Może była zakompleksioną wariatką (wtedy pewnie gnębiłaby wszystkich, którzy zaleźli jej za skórę), ale niekoniecznie. Może w ten sposób odreagowała wszystkie sytuacje, kiedy czuła się pogardzana. Ale to tylko moja interpretacja.:)
Dla mnie dziwne jest tylko to, co spowodowało, że uwzięła się akurat na tego faceta. Jak rozumiem Jesienna miała kompleks "osoby z małego miasteczka", ale co z tym ma wspólnego tekst o HIV?

_________________
- What do you do for fun, Esther?
- I run naked through the pages of the United States Criminal Code. [Boardwalk Empire]
Estheriada
Bierki


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.08.2006 @ 22:27:11 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
To, że facet z powodu wyglądu (była ubrana na czarno i zaspana) wziął ją za naćpaną narkomankę. Chodzi o myślenie stereotypowe: skoro ćpa, to pewnie ma HIV. Swoistym curiosum jest wiara, że HIV-em można się zarazić poprzez kaszel ;)

Moniqua, bardzo dobrze to odczytałaś, właśnie o to mi chodziło: baba znalazła pretekst, żeby się odegrać za swoje trudne lata młodości i ciężką (niewątpliwie) drogę kariery. Dlaczego zemsta jest bezsensowna? Ano dlatego, że jej ten epizod (poza urażoną dumą) w niczym nie zagroził, ustawiła sobie życie (ramka z mężem i szwagrem), jest doktorem habilitowanym. Żeby nie ten osobliwy dar: fenomenalna pamięć do twarzy, pewnie sytuacja w ogóle by nie zaszła.

Sedno tekstu tkwi (albo powinno tkwić) w tym, że Jesienna mści się na niewłaściwej osobie, bo przecież chłopak nic jej nie zrobił. Przekłada na niego swoje frustracje, dodaje trochę stereotypu (audi, czyli bogaty = kretyn i arogant) i przejawia dokładnie taki sam krzywdzący, powierzchowny styl myślenia, jaki przejawił stary Zaworski w stosunku do niej przed laty.

PS. Na Fabrice zadano mi pytanie: skoro Zaworski taki bogaty, czemu jeździł autobusem? :) Czemu jeździł? Nie wiem, może miał wtedy samochód w serwisie ;)

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.08.2006 @ 23:06:53 
Offline
Yarpen Zigrin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15.11.2004 @ 23:09:35
Posty: 2437
Lokalizacja: Z Tychów, tak a nie inaczej, przez mieszkańców zwanych
A może wtedy dopiero dorabiał się swego majątku i ciułał każdy grosik :)) swoją drogą opowiadanie ładne, dało się wyczuć strach chłopaka, jakoś po lekturze nie naszła mnie chęć studiowania. Motywy zemsty bywają różne, nieraz błahe, przypomina się "Trylogia zemsty" :)) gratuluję tekstu. Ja już porzuciłem pisarstwo, jeszcze żadne z moich dzieł nie przypadło mi do gustu...

_________________
21. 04. 2006


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 34 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group