Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.03.2024 @ 16:29:27

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 14 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Del'gallah
Post: 19.01.2007 @ 18:29:21 
Offline
Yarpen Zigrin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15.11.2004 @ 23:09:35
Posty: 2437
Lokalizacja: Z Tychów, tak a nie inaczej, przez mieszkańców zwanych
Otóż poniżej przedstawiam swoje dziełko, póki co jest jedynie początek, który według planów stanowi ok. 1/4 całości. Koncepcję mam już dopracowaną, koniec również. Pozostaje tylko spisać, ale to już po sesji. Czasem nachodzi mnie taka ochota, żeby pisać i taki jest efekt :)) zbluzganie mile widziane. Ma to być "prawie typowe" fantasy.

Noc zbliżała się nieubłaganie. Straszliwy mróz wzmagał się z każdą chwilą. Norton nie przerywając marszu, po raz kolejny spojrzał w niebo. Gruba, nieprzenikniona warstwa czarnych chmur sięgała aż po horyzont, jedynie podobne do błyskawic, błękitne iskry magicznej energii stale rozświetlały świat. A wszystko, co oko mogło wypatrzyć w tym miejscu, było suche i pokryte grubą warstwą lodu. Nie było jednego zielonego źdźbła trawy, jednego listka na drzewie, a wszystkie ptaki dawno odleciały na południe, ku ciepłym krainom. Teraz wokół było bardzo cicho. Daleko na horyzoncie rozbłysła kolejna iskra, na wschodzie zamajaczyły kształty miasteczka Gelbell, miejsca do którego Norton właśnie zmierzał.


O ile jeszcze z daleka Gelbell wyglądało na całkiem spokojne i przytulne miasteczko, o tyle gdy spojrzało się na nie już z bliska, wszelkie wyobrażenia prysły. Jedynie nadmierny spokój pozostał, ale to akurat nie ucieszyło Nortona. Na uliczkach nie było żywej duszy, z pustych straganów na rynku zwisały długie i grube sople, a w oknach domów rzadko świeciły się pojedyncze światła. Wędrując samotnie wąskimi uliczkami, Norton nie słyszał nic, żadnych rozmów, szczekania psów. Byłoby całkowicie cicho, gdyby nie lodowaty wiatr wyjący pomiędzy domami. Samotny wędrowiec owinął się dokładniej płaszczem. Gruby wełniany szal szczelnie zakrywał jego twarz tak, że ledwie mógł oddychać. Pomimo tego wciąż było mu okropnie zimno. W nocy temperatura mogła spaść jeszcze bardziej, dlatego też musiał znaleźć szybko jakieś schronienie. Nocowanie na dworze nie wydawało się rozsądnym pomysłem. Po minięciu rynku i krótkiej wędrówce wąskimi, oblodzonymi uliczkami Gelbell, Norton w końcu dotarł do sporego placu w centrum miasteczka. Pośrodku niego wykopane było coś na podobieństwo studni. Otwór ten nie był aż tak głęboki, a ze środka wystawał gruby, osmalony, drewniany pal. Po zajrzeniu w dół, do Nortona dotarło, że musiało to być miejsce egzekucji. W bladoniebieskim świetle dostrzegł czaszkę oraz kilka pojedynczych kości. Wciąż nachylony nad otworem, spojrzał na budynki znajdujące się najbliżej niego. Wpierw dostrzegł ratusz oraz wieżę zegarową. Znajdujący się na szczycie czasomierz wskazywał godzinę pierwszą czterdzieści. Najwyraźniej mechanizm zamarzł. Bliżej niż ratusz z zegarem znajdowała się karczma. Na szyldzie nie widać było nazwy. Zimno i lód zatarły znaki. Nim Norton udał się do oberży by coś zjeść, odchylił gruby szal i głęboko wciągnął nosem zimne powietrze. Uśmiechnął się lekko i zamknął na krótką chwilę oczy.
Będąc już wewnątrz, przyglądał się twarzom obecnych, a przy okazji szukał wolnego miejsca mrużąc oczy w bladym świetle trzaskającego w kominku ognia i kilku płonących pochodni. Wokół unosił się swąd spalenizny i wyjątkowo kiepskiego piwa. W karczmie było bardzo głośno. Norton miejsca przy stołach nie znalazł. Zbliżył się więc do lady, przed któreą stały dwa wolne stołki. Karczmarz był rosłym mężczyzną. Gęsta, czarna broda niemal całkowicie zakrywała jego twarz. Nim Norton usiadł przy ladzie, zdążył zdjąć z siebie ubranie. Położył je na kolanach i skinął na mężczyznę.
- Czego! – ryknął grubiańsko karczmarz. – Czego waćpan sobie życzysz?
- Wielem słyszał o waszym wybornym piwie. Więc postanowiłem się o tym przekonać – Odpowiedział uprzejmie przybysz.
- Ech gdybyś wać przybył miesięcy kilka temu… - Brodacz rozmarzył się, szybko jednak wrócił na ziemię - teraz to my miewamy jeno te gówno sprowadzane z Klenrot. Te durnie nie wiedzą jak piwo warzyć. Ja żem różne rzeczy już o tym słyszał. Panie! Jedni mówią, że oni w tym swoje dupska moczą, a inni… szczerze, to ja wiedzieć nie chce. – Machnął lewą ręką, a drugą podrapał się po głowie. - Tutaj chamstwo wszystko wypije. Widzę jednak, żeś pan smakosz, więc coś się znajdzie. Jak pan chcesz to mam ostatnią beczułkę naszego krajowego piwa. No, ale to będzie kosztowało coś ekstra. Teraz to tego ze świecą szukać, tutaj chłopów nie stać na to piwko.
- Dawaj pan, nie gadaj tyle, bo zdanie zmienię! – Odpowiedział ze szczerym uśmiechem Norton i rzucił na ladę monetę.
Karczmarz prawie się przewrócił z wrażenia.
- Toć to srebrna korona. – Wybełkotał barczysty mężczyzna - Jam tu takich pieniędzy nie widzioł od wielu tygodni!
Karczmarz szybko zabrał z lady monetę i schował ją do kieszeni.
- To może coś jeszcze do jedzenia podać? – Spytał uprzejmie kłaniając się. - Może pokój przygotować jaśnie panu? Greta! Rusz no tu swoją tłustą, leniwą dupę! Piwo! Nasze!
- Nie ma takiej potrzeby, głodny nie jestem. – skłamał Norton rozbawiony zamieszaniem, jakie wywołał. Nagle zdał sobie sprawę, że wewnątrz karczmy ucichło. Wszyscy patrzyli na niego. – Spokojnie, wypiję jedynie piwo i ruszam dalej.
Karczmarz coś powiedział na ucho swojej żonie, która równie szybko jak się pojawiła, znikła.
- Na takie zimnisko? Panie, tam zaraz północ. Tam wychodzić to szaleństwo!
- A cóż to za rzecz? – Spytał zaciekawiony przybysz wskazując na półkę za właścicielem.
- Moment… jaka rzecz? – Spytał zmieszany brodacz, przeklinając pod nosem i ukradkiem spoglądając za siebie.
- O. Tam. Po lewej. – Norton uważnie obserwował karczmarza. – Pokoju nie chcę, ale jeżeli dasz mi waść to, o co proszę, mogę drugą koronę z sakiewki wyłuskać. Obiecuję, że nie będziesz pan stratny.
Brodaty karczmarz chwilę się zastanawiał nad propozycją. W końcu uśmiechnął się szeroko szczerząc krzywe zęby. W tym samym czasie pojawiła się żona karczmarza niosąc na tacy wielki kufel piwa. Ustawiła go z gracją przed gościem, a następnie uśmiechnęła się i mrugnęła okiem zalotnie. Norton odwzajemnił uśmiech.
- Greta! Co tak stoisz? Wynocha do garów. – Ryknął wściekle wskazując palcem na drzwi do kuchni, a kiedy kobieta posłusznie odeszła zwrócił się do przybysza. – Toć to droga rzecz jest! Dorzucisz wać dwie monetki to się zgodzę, bo widzę że waćpanu na tym zależy.
- Niech będzie. – Odpowiedział Norton kładąc monety na ladzie.
Brodacz pożałował, że nie zażądał więcej. Równie szybko jak poprzednią i te karczmarz schował do kieszeni. Koło kufla położył dziwny przedmiot. Norton przyglądał się z zaciekawieniem dwóm płaskim kryształom i błękitnemu metalowi, który utrzymywał je razem. Wiedział, że przed chwilą ubił świetny interes.
- Dzięki więc panie karczmarzu! – Przechylił kufel, wypijając resztki piwa. Zrobiło mu się cieplej. Rzeczywiście miejscowe piwo mu zasmakowało. – Ostatni łyk tego przedniego trunku był za pana zdrowie! No to na mnie…
Nagle drzwi karczmy otworzyły się szeroko. Do środka wpadł lodowaty powiew wiatru. Niska przygarbiona postać stanęła w drzwiach.
- Zamykaj te drzwi, ^cenzura^! – Rzucił ktoś z głębi. – Dupy nam chcesz poodmrażać?
Solidne, drewniane drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem. Nowy przybysz krzyknął do karczmarza.
- Chodź no pan tu! Sprawę mam.
Światło padło na jego twarz, gość okazał się niskim, przygarbionym starcem.
- Przepraszam na chwilę. – Powiedział do Nortona, a następnie zwrócił się do nowego. – Czego znowu chcesz u licha ciężkiego?!
Przybysz cisnął na ladę kawałek zwiniętego papieru.
- To czego zwykle. – Odpowiedział starzec schorowanym głosem. – Załatw mi wszystko, co tam jest wypisane, a zapłacę szczodrze!
- Cholerny stary wariat. – Powiedział cicho karczmarz, tak że Norton usłyszał. – Przeklęty dusigrosz.
- Co tam szepczesz? – Spytał staruszek mrużąc oczy.
Norton słuchał uważnie całej rozmowy. Wcześniej miał zamiar wyjść, jednak teraz zainteresował się postacią nowego klienta w karczmie. Oddychał przez nos. Przyjrzał się starcowi na tyle dokładnie, na ile pozwalało niemrawe światło w pomieszczeniu.
- Dobra… nieważne, wszystko to jest nieważne. – Odpowiedział gość. Palcami prawej ręki masował skroń. - Masz mi to załatwić do końca tygodnia.
Równie szybko jak wszedł, starzec zamknął za sobą drzwi narażając się na kolejne obelgi innych klientów.
- Kim był ten miły staruszek? – Zapytał grzecznie Norton. Starał się ukryć swoje zainteresowanie.
- Ten stary pierdziel? To… to pustelnik Havlik.. – odpowiedział karczmarz - Ma chatę gdzieś w lesie. W mieście bywa tylko jak coś pilnie potrzebuje. Pustelnik! Ha! Skoro tak, to niech żre korzonki. Oj…
- Hmm… pustelnik powiadasz?
- Hej amigo! – Dobiegał głos zza pleców podróżnika.
Karczmarz, nagle gdzieś zniknął, więc Norton przeczuwając kłopoty wolał się nie odzywać do stojącego za nim. Jednak poczuł jak ktoś kładzie mu rękę na ramieniu.
- Ty mnie słyszeć amigo? – Spytał ten sam głos.
Tym razem jednak podróżnik odwrócił się.
- Czy masz waćpan do mnie jakąś sprawę? – Zapytał Norton tak grzecznie jak tylko potrafił tłumiąc w sobie chęć pozostawienia na twarzy zaczepiającego, odcisku pięści.
- Aj! Znaczy… tak. Ty podróżnik, aj? Ja Soye El Grande Loco, ale tu móc mówić na mnie Soy. Soy to brzydka wyraz u mnie w kraj. Powinna być Soye, ale tu ludzie tego nie rozumieć. Moja famillija przyjechać tu niedawno temu. Aj, ale tu… tu zimno jak kello durre el ta soy. Ty widzieć te chmury na niebo? To zły kraj, el diabolo ludzi ukarać!
- Do czego zmierzasz przyjacielu? – Spytał poirytowany mrużąc oczy.
Norton przyglądał się uważnie stojącemu przed nim mężczyźnie. Z wyglądu przypominał mieszkańców Wysp Południowych. Twarz jego miała śniadą barwę, a oczy były niemal tak ciemne jak niebo na zewnątrz. Norton widział w nich obłęd.
- Ty musieć wyjechać. Już! – Kontynuował obcokrajowiec wskazując palcem na drzwi. Jego oczy nie mrugały. – Zła ziemia, niebo i zimno to kara. Ty wyjechać póki móc samemu. Aj! Tako rzekł Soye El Grande Loco!
Jego słowa nie wywarły na Nortonie większego wrażenia, gdy tylko mężczyzna znikł w tłumie gości karczmy, podróżnik puścił rękojeść sztyletu, który trzymał pod płaszczem. Z kuchni wyłonił się właściciel.
- Znasz go karczmarzu? – Spytał Norton żałując, że nie opuścił oberży wcześniej.
- Tak… to miejscowy idiota. Kiedyś był to dobry, normalny chłopak, do czasu, gdy spadł z drzewa. Łbem uderzył o kamień. Teraz ciągle pieprzy o karze za nasze winy i straszy gości. Do tego przestał mówić normalnie. Przez większość dnia siedzi sobie o, tam. W kącie. Moja żona nie chce go wyganiać.
- Interesujące. – Odpowiedział Norton patrząc w kierunku okna. - A te chmury na zewnątrz? Czy to rzeczywiście sprawka diabła?
- O to waćpan musi spytać burmistrza. On wszystko wie dokładnie.
- Tak też zrobię. Dzięki wielkie za piwo i ten… podarunek. – Norton grzecznie ukłonił się i szybkim ruchem narzucił na siebie szal. Zanim owinął się nim dokładnie, na oczy założył kupiony przedmiot. Narzucił na siebie jeszcze podróżny płaszcz.
- Gelbert! – Rozległ się doniosły, kobiecy głos, dobiegający z kuchni.
- Już lezę kobieto! – Odkrzyknął karczmarz patrząc na Nortona, który opuszczał właśnie budynek z krasnoludzkimi goglami na nosie. Trzy srebrne korony poprawiały humor właścicielowi.

_________________
21. 04. 2006


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 20.01.2007 @ 19:07:12 
Offline
Próba Traw
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11.12.2006 @ 18:10:35
Posty: 74
Lokalizacja: Zamość
Wstęp troche przydługi, ale musze przyznać ze początek opowiadania w miarę wciągający. Zacze powodzenia;)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Re: Del'gallah
Post: 20.01.2007 @ 22:11:38 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 22.05.2003 @ 18:43:57
Posty: 571
Prosiłeś o bluzganie, proszę bardzo (oczywiście wszystko IMHO):

Glifion pisze:
Noc zbliżała się nieubłaganie. Straszliwy mróz wzmagał się z każdą chwilą.


Dla mnie nadmiar przymiotników. "Zbliżała się noc" brzmi lepiej, straszliwy przed mrozem też nie jest niezbędny. Wprost przeciwnie, słowa te powodują, że tekst wydaje się sztuczny i pompatyczny.

Glifion pisze:
A wszystko, co oko mogło wypatrzyć w tym miejscu, było suche i pokryte grubą warstwą lodu. Nie było jednego zielonego źdźbła trawy, jednego listka na drzewie, a wszystkie ptaki dawno odleciały na południe, ku ciepłym krainom.


Skoro był mróz, trudno oczekiwać żeby trawy rosły bujnie a drzewa były zielone i żeby było mokro na przykład.

Glifion pisze:
O ile jeszcze z daleka Gelbell wyglądało na całkiem spokojne i przytulne miasteczko, o tyle gdy spojrzało się na nie już z bliska, wszelkie wyobrażenia prysły.


Sugerujesz, iż jedyne możliwe wyobrażenia dotyczyły spokoju i przytulności. A przecież wędrowiec mógł sobie wyobrażać to całkiem inaczej. W każdym razie zgrzyta to zdanie mocno. Noc się zbliżała, i to w dodatku nieubłaganie, był mróz. Byłbym bardzo zdziwiony gdyby w osadzie był ożywiony ruch w tych warunkach. Rzekłbyum raczej, że było tam całkiem normalnie.

Glifion pisze:
W bladoniebieskim świetle dostrzegł czaszkę oraz kilka pojedynczych kości.

Rozumiem, że bladoniebieskie światło pochodziło od magicznych wyładowań, ale chwilę mi zajęło nim doszedłem do tego wniosku. NIe licz na to, że czytelnikom będzie się chciało wykonać aż tak skomplikowany proces myślowy.

Glifion pisze:
W karczmie było bardzo głośno.

I oto mamy wytłumaczenie, dlaczego na zewnątrz nie było psa z kulawą nogą. Siedzieli w karczmie i hałasowali.

Glifion pisze:
Nim Norton usiadł przy ladzie, zdążył zdjąć z siebie ubranie. Położył je na kolanach i skinął na mężczyznę.
- Czego! – ryknął grubiańsko karczmarz. – Czego waćpan sobie życzysz?


Glifion, uważaj co piszesz. W tym momencie wyobraziłem sobie Nortona-ekshibicjonistę i całkowicie zdziwiło mnie pytanie karczmarza. Jeśli Norton musiał coś zdejmować (a przypominam, że było mu bardzo zimno, a nie napisałeś iż w karczmie panował upał. Może powinien chwilę poczekać aż sie ogrzeje i dopiero zdejmować cokolwiek? To tylko moje dywagacje) to mógłby to być płaszcz na przykład, a nie całe ubranie hurtem.

Glifion pisze:
Tutaj chamstwo wszystko wypije.

Nie wiem, jako miejscowy i w dodatku karczmarz, chyba nie powinien obrażać swej podstawowej i najwierniejszej klienteli.
Aha i jeszcze jedno, Norton jest sam, chyba bez broni, i w knajpie pełnej podejrzanych typów, obsługiwany przez podejrzanego karczmarza szasta pieniędzmi. Ani chybi jakiś samobójca.

Glifion pisze:
Przyjrzał się starcowi na tyle dokładnie, na ile pozwalało niemrawe światło w pomieszczeniu.


Niemrawemu światłu mówię stanowcze nie.

Glifion pisze:
- Kim był ten miły staruszek? – Zapytał grzecznie Norton. Starał się ukryć swoje zainteresowanie.


No rzeczywiście, wypytywanie jest najlepszym sposobem na ukrycie zainteresowania. Może zgrabniej by było, gdyby zezłoszczony karczmarz pomruczał coś pod nosem na temat zdziwaczałego pustelnika.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 20.01.2007 @ 22:27:39 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
Keithe wrócił w wielkim stylu!
Byle to się utrzymało...
Uwaga do Glifiona. Z pewnością sprawiałoby to lepsze wrażenie bez dużych liter po myślniku w dialogach.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 20.01.2007 @ 22:55:40 
Offline
Yarpen Zigrin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15.11.2004 @ 23:09:35
Posty: 2437
Lokalizacja: Z Tychów, tak a nie inaczej, przez mieszkańców zwanych
Hmm rzeczywiście... tekst czytałem kilka razy, jednak nikt nie wynajduje wszelkich sprzeczności jak inny czytelnik, dla mnie to wszystko jest jasne i klarowne :)) wielkie dzięki za wytknięcie błędów. Jest ich o wiele mniej niż w wersji pierwotnej. Jutro poprawimy całość, albo poczekam na kolejne oceny.

_________________
21. 04. 2006


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 21.01.2007 @ 10:52:28 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 22.05.2003 @ 18:43:57
Posty: 571
Radagajs pisze:
Keithe wrócił w wielkim stylu!

Zmartwiłeś mnie Radagajs, bo lubię Glifiona i bardzo, bardzo się starałem nie być złośliwy, więc trudno mówić o jakimkolwiek stylu. Poza tym nigdzie się nie wybierałem, żeby musieć wracać.

Glifion, na pewno wielkim plusem jest to, że nie robisz błędów ortograficznych i piszesz poprawne zdania. To wcale nie takie częste. Przy korekcie tekstu spróbuj na chwilę zamknąć oczy i wyobrazić sobie o czym piszesz, jak wygląda taki las w środku zimy, co może czuć wędrowiec. No i skąd u diabła się tam wziął w taki ziąb. Przeczytaj jeszcze raz rozmowę z karczmarzem, jest duża dysproporcja między sposobem w jaki wyraża się karczmarz i Norton. Owo "przepraszam" karczmarza, gdy przerywa im pustelnik brzmi całkowicie nienaturalnie w porównaniu z jego wcześniejszymi zapowiedziami. Norton jest zbyt grzeczny, to on tu rządzi, bo ma pieniądze, to on może opieprzać karczmarza. Pisałem już o nierozważnym pokazywaniu sakiewki, może przydałby się jakiś wtręt na przykład broni np, która się "objawiła" gdy Norton zdjął płaszcz. Mógł rzucić mimochodem jakąś uwagę, z której by wynikało, że lepiej z nim nie zadzierać, nie wiem może jakiś gadżet pochodzący z zabitego smoka czy innej paskudy wiszący u pasa. Nawet jeśli nie był dzielnym wojownikiem, karczmarz nie musi o tym wiedzieć, bo przecież może tylko sądzić po pozorach.
Dlaczego Norton nie chce przenocować (stać go przecież na pokój), zwłaszcza po porozumiewawczym mruganiu żony karczmarza, po co chce wyłazić z powrotem na mróz?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 21.01.2007 @ 17:14:38 
Offline
Villentretenmerth

Rejestracja: 04.08.2003 @ 19:27:23
Posty: 5488
Kilka uwag na pierwszy rzut oka:
1. Ta "lada" w karcznie trochę mi zgrzyta. Karczma w takim stylu jak opisana mogłaby mieć np. "szynkwas", ale "lada" pasuje raczej do współczesnego (prawie współczesnego) sklepu.
2.
Cytuj:
- Ech gdybyś wać przybył miesięcy kilka temu…

Wg tego co znalazłąm na temat znaczenia tego słowa to jest to:
Wać (z sanskrytu - "mowa"), w kosmogonii i filozofii hinduistycznej - istniejąca odwiecznie święta mowa, posiadająca moc kreatywną (stwarza świat, jest też pierwiastkiem kulturotwórczym) i hermeneutyczną (ujawnia prawdziwą naturę rzeczy ukrytą w imieniu). Później także - jako bogini Wać - żeńska forma energii Brahmy. Dzieli się na cztery części, z których jedna stanowi język używany przez ludzi.

Całość waci znają tylko natchnieni wieszczowie i bramini, wykorzystujący jej właściwości rytualne w czasie sprawowania ofiary. Wać uznać można za drugi obok Śabdabrahmana indyjski odpowiednik logosu lub Logosu Bożego.
<-- za Portal Wiedzy Onet.
Może zabrakło tam "Pan" (waćpan) albo ś (waść).

3.
Cytuj:
Brodaty karczmarz chwilę się zastanawiał nad propozycją. W końcu uśmiechnął się szeroko szczerząc krzywe zęby. W tym samym czasie pojawiła się żona karczmarza niosąc na tacy wielki kufel piwa.

Stylistycznie IMO kuleje - powtórzenie. Możnaby tego drugiego "karczmarza" spokojnie pominąć i napisać np. "jego żona".

4.
Cytuj:
- To czego zwykle. –

"Tego, to zwykle" IMO.

5.
Cytuj:
Równie szybko jak wszedł, starzec zamknął za sobą drzwi narażając się na kolejne obelgi innych klientów.

Cokolwiek nielogiczne. Jeśli wyszedł szybko (raz - dwa) to należy przypuszczać, że nie było powodów do obelg, a nawet goście karczmy mogli nie zdążyć jakkolwiek na to otwarcie drzwi i ich szybkie zamknięcie zareagować. Po drugie tak opis, jak i reakcja klienteli karczmy kiedy starzec wchodził do niej w niczym nie wskazuje na to, żeby odbyło się to szybko:
Cytuj:
Nagle drzwi karczmy otworzyły się szeroko. Do środka wpadł lodowaty powiew wiatru. Niska przygarbiona postać stanęła w drzwiach.
- Zamykaj te drzwi, ^cenzura^! – Rzucił ktoś z głębi. – Dupy nam chcesz poodmrażać?
.
Tym bardziej, że w przypadku wchodzenia do karczmy Nortona nie ma wzmianki o jakichś reakcjach osób znajdujących się w karczmie. Można zatem założyć, że wejście Nortona było na tyle dyskretne i naprawdę szybkie, że nie wywołało reakcji. To wszystko razem znaczy, że wejście do karczmy pustelnika nie było szybkie (szeroko otwarte drzwi, "postać stanęła w drzwiach"), a więc pisanie, że wyszedł "równie szybko co wszedł" to nielogiczność.
UPD. chyba że miała to być ironia.

6.
Cytuj:
- Czy masz waćpan do mnie jakąś sprawę? – Zapytał Norton tak grzecznie jak tylko potrafił tłumiąc w sobie chęć pozostawienia na twarzy zaczepiającego, odcisku pięści.

A co ten Norton taki agresywny, że z mety wzbudza w sobie "chęć pozostawienia na twarzy zaczepiającego, odcisku pięści"? (Inna sprawa, że takie barokowo rozbuchane określenie stylistycznie tutaj zgrzyta IMO). Wcześniej nie było ani półsłówkiem wspomniane, że klientela karczmy rekrutowała się z na oko groźnych bandziorów, czy niczego, co mogłoby usprawiedliwiać taką reakcję (tak obiektywnie, jak subiektywnie - np. zły humor Nortona).

7. No to co z tym Soye? Wyglądał na mieszkańca Wysp Południowych
Cytuj:
Twarz jego miała śniadą barwę, a oczy były niemal tak ciemne jak niebo na zewnątrz.
czym - jak można rozumieć - różnił się od tubylców, czy też był de facto tubylcem?
Cytuj:
- Tak… to miejscowy idiota. Kiedyś był to dobry, normalny chłopak, do czasu, gdy spadł z drzewa. Łbem uderzył o kamień. Teraz ciągle pieprzy o karze za nasze winy i straszy gości. Do tego przestał mówić normalnie.

A jeśli tym tubylcem naprawdę był, to skąd ten wygląd? Chyba, że tam wszyscy wyglądają podobnie nieważne skąd są. Ale w takim razie dlaczego Norton skojarzyłby go z mieszkańcami Wysp Południowych? Nielogiczność.

_________________
"Bla bla pod burym bla bla żywopłotu
Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu.
W mokrej glinie łopatą wykopany dół,
Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół."
Shague Ghintoss by Jake Jackson

ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 25.01.2007 @ 19:51:19 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 15.09.2004 @ 22:19:48
Posty: 583
Keithe-re pisze:
Poza tym nigdzie się nie wybierałem, żeby musieć wracać.


Ale dawno nie pisałeś fajnych , wrednych komentarzy.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 25.01.2007 @ 19:57:34 
Offline
Wiecznie pijane medium płci żeńskiej

Rejestracja: 22.09.2002 @ 19:29:02
Posty: 11233
Lokalizacja: Legnica/Kraków
"Wać" to skrót od waszmości:)

_________________
Występny Wartowniku! Cintryjka chwali książkę! Bym miał pieniądze, to bym se chyba, normalnie, kupił, tak mnie to zaszokowało ;) - Ben

siekierka


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 25.01.2007 @ 20:10:04 
Offline
Yarpen Zigrin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15.11.2004 @ 23:09:35
Posty: 2437
Lokalizacja: Z Tychów, tak a nie inaczej, przez mieszkańców zwanych
Dziękuję wszystkim za komentarze :)) jutro zabieram się za poprawki i napisanie środka i końca opowiadanka. Ze wszystkimi komentarzami się zgadzam, jest dużo do poprawienia. No, ale co do "Wać", to powiem tak "Wolnoć Tomku w swojej mowie", bohaterowie poprawnie po polsku mówić nie muszą. No to jeszcze napiszę pracę na Prawo Gospodarcze i zabieram się za pisanie o Nortonie.

_________________
21. 04. 2006


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Norton
Post: 28.01.2007 @ 15:42:59 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 26.01.2007 @ 23:55:00
Posty: 2
moze to jest pchanie nosa zbyt daleko ale dlaczego gosc na imie ma Norton? bo mnie sie od razu nasuwa jako nazwisko - Commander :) to specjalnie?

_________________
Co się zdarzy przy drodze - nie wraca,
i to, co w wieczność odchodzi - ginie.
Nie płacz, nie płacz, zawsze pozostaje
urojona podróż po obłokach.

Krzysztof Kamil Baczyński


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Re: Norton
Post: 28.01.2007 @ 16:04:20 
Offline
Yarpen Zigrin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15.11.2004 @ 23:09:35
Posty: 2437
Lokalizacja: Z Tychów, tak a nie inaczej, przez mieszkańców zwanych
tenar pisze:
moze to jest pchanie nosa zbyt daleko ale dlaczego gosc na imie ma Norton? bo mnie sie od razu nasuwa jako nazwisko - Commander :) to specjalnie?


A skąd wiesz, że to jest jego imię? Może to nazwisko jak u Edwarda Nortona :))

_________________
21. 04. 2006


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Re: Norton
Post: 28.01.2007 @ 16:10:58 
Offline
Wiedźmin

Rejestracja: 22.05.2003 @ 18:43:57
Posty: 571
tenar pisze:
bo mnie sie od razu nasuwa jako nazwisko - Commander :)

No, a mnie się Norton głównie tak kojarzy. I też się dziwiłem, nazwać bohatera tak jak ochraniacze;))) Glifion, to tak specjalnie?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł: Re: Norton
Post: 28.01.2007 @ 16:21:03 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 26.01.2007 @ 23:55:00
Posty: 2
A skąd wiesz, że to jest jego imię?

prawda, nie wiem. Niemniej kojarzy mi się z Commanderem, lub tez Internet Security - dzielnym obronca naszego kompa...
ale czepianie sie cudzych imion jest niesympatyczne wiec nic juz nie mowie :)

_________________
Co się zdarzy przy drodze - nie wraca,
i to, co w wieczność odchodzi - ginie.
Nie płacz, nie płacz, zawsze pozostaje
urojona podróż po obłokach.

Krzysztof Kamil Baczyński


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 14 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group