Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.03.2024 @ 11:16:42

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
Post: 06.05.2007 @ 13:11:40 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
1. Ksiądz Roman

Zdecydowanie za gorąco jak na maj, stwierdził w duchu ksiądz Roman, ocierając dyskretnie pot z czoła. Jeszcze raz przebiegł wzrokiem po dokumentach. Świadectwa chrztu, komunii i bierzmowania Patryka wyglądały zwyczajnie. Ale te po angielsku były tak samo obce i niezrozumiałe, jak przed piętnastoma minutami, gdy przyszli narzeczeni. Jak to się w ogóle czyta, do cholery? Tfu, tfu, wybacz Panie mnie grzesznemu, nie chciałem zakląć. Ale…
-Ceallach?
-Po prostu Kelly – wyszczerzył się przyjaźnie Patryk. Kelly, Ceallach, czy jak-jej-tam-było, piegowate rudowłose czupiradło, również rozciągnęła wargi, ukazując rząd ostrych białych ząbków. Było w niej coś obcego, niepokojącego, co nie dawało spokoju księdzu. Zadawał sobie w duchu pytanie, ile ona rozumie z całej tej rozmowy. Chyba uczy się polskiego? A dlaczego miałaby nie? Dobrze chociaż, że to katoliczka. Młody Kudryś przywiózł z Anglii protestantkę, która za nic nie chciała przestąpić progu kościoła w Żępanach. Miej nas w opiece przed poganami, Przenajświętsza Panienko.
-Ja dalej nie jestem pewien, Patryczku – westchnął ksiądz Roman. – Czy Cea…Kelly ukończyła chociaż jakieś kursy przedmałżeńskie? Czy uczęszczała na religię? Oni tam mają religię w szkołach w tym Ulsterze?
-Oczywiście, niech ksiądz się o to nie martwi.
-No nie wiem, synu… - ksiądz unikał patrzenia na uśmiechającą się nadal, a może szczerzącą, Irlandkę – to bardzo duże zobowiązanie. To znaczy… nie o to chodzi, że nie wierzę w waszą miłość, zawsze cię miałem za poważnego młodego człowieka, ale… wiesz, ona jest cudzoziemką. W dodatku niemową. Czy wy…
-Wszystko dokładnie przemyśleliśmy – powiedział Patryk, nadal uprzejmie, ale z pewnym naciskiem.
-W takim razie, cóż… tak, jak umówiłem się z twoją mamą. W sobotę. O dwunastej. Tylko… jak ona będzie odpowiadać? Nie wiem, czy to będzie prawomocne…
-Jak najbardziej – obruszył się młody człowiek. – Będzie potakiwać. Ona wszystko rozumie. Jej mama była Polką.
-Ooo? A czy ktoś z jej strony będzie na ślubie?
Patryk rzucił spojrzenie na Kelly, która pokręciła energicznie głową.
-Szkoda – odetchnął ksiądz – z chęcią powitalibyśmy… eee… O’Rionachów w Żępanach.
-That’s all, my dear. Let’s go – Patryk ujął narzeczoną pod rękę i poprowadził w stronę drzwi. Ksiądz obserwował ich, gdy odchodzili. Szkoda takiego ładnego chłopaka, pomyślał. Wysoki, pięknie zbudowany, ciemne oczy i włosy. To po mamie, pani Wierzbińska, de domo Płomykowska, słynęła z urody w całej okolicy. Mógł mieć każdą dziewczynę w okolicy, a z tego, co ksiądz Roman słyszał, chętnych nie brakowało. Co z tego, skoro chłopak zaraz po maturze uciekł do Wrocławia, tam skończył studia i wyjechał do Irlandii. I przywiózł sobie takie coś: chude toto, biustu nie ma, nogi też krzywe, co prawda długa spódnica, ale można poznać po chodzie. Nos duży, broda spiczasta, twarz w ogóle jakaś szczurza, kanciasta. Słusznie mówią, że na Wyspach są najbrzydsze kobiety świata.

2. Ciotka Liza

-Beznadziejny chłopak ma gust, co tu dużo mówić. Chociaż może i lepiej, że się w końcu żeni, dwadzieścia osiem lat to nie w kij pierdział.
-Król Edward się już buntował, co? – zagadnęła Marta Kudryś, biorąc sobie kolejny kawałek ciasta.
-Nie masz pojęcia – ciotka Liza przewaliła oczami. – Zresztą to jego wina, chował dzieciaka krótko, potem Patryk uciekł na studia i kontrola się skończyła. Nikt nawet nie wie, czy miał jakieś dziewczyny w tym Wrocławiu. Przyjeżdżał dwa razy do roku, na święta, to ledwo coś o uczelni napomknął.
-To musiał szukać narzeczonej aż w Irlandii!
Ciotka Liza rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie, nie wiedząc, jak ma interpretować tę uwagę.
-Chcesz jeszcze kawałeczek? – zmieniła temat.
-Nie, nie, kochanieńka, muszę dbać o linię – westchnęła Marta, strząsając okruszki z obfitego biustu. – Ale ty mi nic nie mówisz, co z tym ślubem! Załatwili w końcu?
-Dzisiaj byli u ojca Romana. Matka zaklepała im już termin pół roku wcześniej, tylko musieli donieść papiery.
-Mieszkają tam w bliźniaku? U Edzia?
-A jakżeby inaczej? – parsknęła Liza. – Mój brat musi mieć syna na oku. W razie, jakby nagle miał się rozmyślić. Albo narzeczona ucieć w nocy po prześcieradle.
-I dokąd by to biedactwo uciekło! Okulary jak denka od butelek, nieme toto, nóżki jak patyczki, w obcym kraju! Co ją tu czeka, Boże jedyny!
-Tutaj to nic, po prawdzie. Zaraz po ślubie się wynoszą. Patryk dostał kontrakt w Warszawie.
-O, tak, kochanieńka, tak to dzisiaj wygląda. Mój Tomeczek, dziecina, też zaraz po ślubie wyjechał z tą swoją… Gladys… zawsze mi się to kojarzy z koniem, nie wiem, czemu… wyjechali do Londynu, do jej rodziny. Wszyscy nas opuszczają, kochanieńka! Dobrze, że chociaż do Warszawy, a nie do tego zapadłego Ulsteru! Przecież to jakaś dziura!
-No nie wiem, czy taka dziura – zmarszczyła brwi Liza i dodała niby mimochodem – przynajmniej tam się normalnie modlą.
-Protestanci to też chrześcijanie! – oburzyła się Marta i zaczęła mieszać herbatę z takim zamachem, jakby nabijała karabin.
-Ale nasza woda święcona paliła tę całą Gladys!
-Mogła chociaż sama powiedzieć „tak” przed ołtarzem! A ta, pożal się Boże, narzeczona Patryka! Nawet nie ma rodziny! Gdzie on ją znalazł, w bidulu?
-Przynajmniej nie jest czarna!
Marta postawiła z hukiem herbatę na stole.
-Przegięłaś pałę, kochanieńka!
-Trzeba było trzymać język za zębami – prychnęła nadąsana Liza.
-Nie myślcie sobie nawet, że się zjawimy na tym… na tym śmiesznym przedstawieniu! – krzyczała przyjaciółka, zakładając buty – A Patrykowi powtórz ode mnie, że jeszcze zapłacze z tą irlandzką pindą!

3. Patryk

-Proszę cię, skarbie, wiem, że to niełatwe. Ja też się tego boję – prosił cierpliwie Patryk, pochylając się nad ciałem leżącym obok w pościeli. – Opowiadałem ci o nim. Jeśli nie będziemy mu iść na rękę, to nic nie dostaniemy. Proszę.
-Nie mogę. Boję się.
-Zrób to dla mnie.
Ceallach wstała z łóżka i ruszyła w stronę szafy. Otworzyła ją i spojrzała na Patryka pytająco.
-Och, czy mam ci to rozrysować? Sukienka, ta błękitna, do kostek, długi rękaw, bez dekoltu. Rajstopy. Tylko ogol nogi. Białe buty na szpilce. Uczesz włosy. Makijaż, podkład, szminka, kreska, tusz, cień, nie za mocno, on nie znosi wyzywających kobiet. Wyobraź sobie, że jesteś w teatrze. To próba generalna przed premierą.
W odpowiedzi otrzymał blady uśmiech.
-O, tak, kochanie. Wydobądź z siebie ten czar. To, co w tobie kocham. No, już.
Wstał z łóżka. Podszedł do narzeczonej i objął ją tak, by widzieć obie postacie w lustrze zawieszonym na drzwiach szafy. Kelly zachichotała, gdy ściągnął jej spodnie od piżamy.
-Naruchaliśmy się w nocy, co, pieseczku?
-Noooo – zamruczała Kelly, prowadząc jego rękę między swoje nogi.
-Masz jeszcze ochotę?
-Pewnie.
Patryk zapał ją mocno za biodra i popchnął na szafę. Jęknęła, gdy poczuła twardy drąg między pośladkami, a potem jego palce błądzące po sutkach. Nagle zaświergotał dzwonek do drzwi. Patryk wykazał się refleksem: najpierw niemal przemocą wepchnął dłoń w usta Ceallach, a potem zdecydowanym ruchem podciągnął jej spodnie.
-Zostań tu i ani mru mru, ja otworzę.
Zarzucił szlafrok, bo spał tylko w podkoszulku i wybiegł z pokoju. Zreflektował się jeszcze przed drzwiami, żeby zawiązać poły, pociągnął kantem dłoni po ustach, żeby zetrzeć ślinę. Wziął głęboki oddech. Otworzył drzwi.
-Cześć, mała.
Natalia uniosła jedną brew.
-Mógłbyś mi nie otwierać ze stojącym fiutem?
Patryk spojrzał w dół.
-Przepraszam. Myślałem, że nie zauważysz.
-Zdziwiłbyś się, jakie rzeczy się zauważa po dwudziestu latach wspólnego życia.
Zbył tę uwagę dyplomatycznym milczeniem.
-Z czym przychodzisz?
-Mama pyta, o której będziecie, bo chce wstawić ziemniaki.
-Jest dopiero jedenasta!
-Patryk! – siostra westchnęła pobłażliwie. - Wiesz, jacy oni są. Proszony obiad zaczyna się w południe, a kończy po wieczornych wiadomościach. Lepiej nie jedzcie śniadania.
-Za pół godziny będziemy. Ceallach musi się wyszykować. Wiesz, jakie są kobiety.
-Rozmawiasz z kobietą, staruszku.
-No tak.
-Lepiej nie dajcie plamy. Król czeka.

4. Król Edward

Dom Wierzbińskich zawsze wstawał o świcie. Ojciec zaczynał dzień od porannej przebieżki i to niezależnie od pogody, następnie odmawiał różaniec, jadł proste śniadanie i aż do obiadu zajmował się „swoimi sprawami”. Te „jego sprawy” miały miejsce w gabinecie, bogato wyposażonym w książki, gazety i rozmaite papierzyska nieznanego przeznaczenia. Nikt do końca nie wiedział, co stary tam robił. Matka, kiedy się dobrze wsłuchała, potrafiła wychwycić czasem stukot maszyny do pisania (ojciec nie uznawał komputerów). Miała teorię na temat książki filozoficznej, którą pisze jej mąż. Kiedy Patryk był mały, myślał, że ojciec pracuje nad jakimś niesamowitym wynalazkiem i robi szkice niczym Leonardo da Vinci. Natalia, najbardziej pyskata osoba w domu, zauważyła kiedyś zgryźliwie, że ojciec pewnie przysypia sobie w głębokim skórzanym fotelu. Ciotka Liza natomiast była stuprocentowo przekonana, że jej brat czyta w gabinecie Biblię, ponieważ regularnie znajdowała w domowym brewiarzu niewytarte do końca ślady podkreśleń ołówkiem. Dlaczego jednak stary Wierzbiński miał się do czytania zamykać przed całym światem, pozostawało jego słodką tajemnicą.
Patryk zawsze podziwiał ojca i jednocześnie się go bał, podobnie jak większość mieszkańców Żępan. Edward Wierzbiński albo Król Edward, jak nazywali go wszyscy po cichu, był nauczycielem i dyrektorem szkoły w Żepanach, a ponadto kilkakrotnie wybierano go na większość prestiżowych stanowisk w powiecie. Dodajmy jeszcze do tego spory kawałek uprawnej ziemi, dwa domy, las, rybny staw, stadninę i sady wiśniowe przy drodze na Konin. To było Królestwo, które należało przekazać pierworodnemu. Pod jednym warunkiem.
-Jeżeli do trzydziestki się nie ożenisz, nie dostaniesz ani grosza, ani piędzi ziemi – oznajmił Król Edward synowi w dwudzieste piąte urodziny. – Bóg mi świadkiem, zapiszę wszystko Lizie, chociaż to stara panna i do tego głupia jak but.
-A Natalia?
-Natalia to kurwa – skwitował ojciec.
Będziesz to miał, stary pierdzielu, myślał Patryk, składając ręce do modlitwy. Będziesz miał synową i udław się nią, bylebyś postawił podpis na testamencie. I tak wnuków się nie doczekasz. Uciekniemy do Warszawy, a potem gdzieś dalej, Ceallach musi jeszcze pogadać z tym swoim włoskim eksem, żeby nam załatwił pracę w Mediolanie, a wtedy żegnaj, tatusiu, żegnajcie, Żępany. Ten majdan się sprzeda przez pośredników i będę mógł rozkręcić jakiś interes, zaczniemy żyć jak ludzie, a nie jak tutaj, te wieczne głupie spojrzenia, te wieczne szepty, gada o tobie cała wieś. Och, już teraz wiem, co mówią, śliczny Patryś i taka mazepa, bardzo dobrze, niech sobie gadają. Ten księżulo przedwczoraj mało sobie oczu nie wypatrzył, tak się gapił. On coś podejrzewa, ale ch... mu w dupę, nie skuma. Jeszcze tylko trzy dni, ślub trzeba będzie przeżyć, zamknę oczy i będę myślał o Anglii, o Włoszech znaczy. Chwała Bogu, że matka się nie upierała przy weselu…
Rzucił okiem na Kelly, ale odmawiała modlitwę samymi wargami, zresztą i tak nikt na nią nie patrzył. Oczy wszystkim utkwione były w ojcu: musiał dać znak, że już wolno jeść. Stary dobrze o tym wiedział, wyczekał, aż wszyscy będą już zniecierpliwieni i dopiero usiadł. Matka stęknęła, zrywając się po wazę z zupą. Natalia siedziała z łokciami na stole. Ojciec trzepnął ją po dłoni.
-Jaka szkoda, że nikt od ciebie nie przyjedzie, słoneczko – zagaiła matka, żeby jakoś przerwać ciszę.
-Mówiłem mamie, że matka Kelly nie żyje, a ojciec jest w domu opieki, to inwalida – podjął Patryk. Kelly pokiwała smutno głową.
-A nie masz dalszej rodziny?
-Mamo, ile razy mam ci powtarzać! Oni są wszyscy rozproszeni po Wyspach, nie byłoby sensu ich zbierać i tu przywozić…
-Ja uważam – odezwał się ojciec – że rodzina jest najważniejsza. Gdy ktoś z Wierzbińskich się żeni, cała rodzina musi tam być. Tak było tutaj od wieków i chwała Bogu – posłał Patrykowi znaczące spojrzenie – zawsze będzie. Po to jesteśmy na tej ziemi, żeby się rozmnażać i powiększać zasługi rodu, z którego się wywodzimy. Ku większej chwale Bożej.
-Tata tak mówi, jakbyśmy byli jakąś zasraną szlachtą – parsknęła Natalia. Matka aż pobladła.
-Nie prowokuj go, błagam cię! – szepnęła na tyle głośno, że dało się słyszeć każde słowo.
-Dziwek nikt nie pyta o zdanie – uciął z wyższością ojciec, po czym wziął zamach ręką i zrzucił jej talerz ze stołu. Rozległ się brzęk.
Natalia zerwała się nerwowo.
-Posprzątaj to – zakomenderował Król Edward – a potem możesz iść. Skończyłaś posiłek.
Córka popatrzyła na niego, na rozlaną zupę pod swoimi nogami, a następnie przeszła przez kałużę. Na pożegnanie łupnęła drzwiami, aż zadygotały szyby w oknach.
Matka uśmiechnęła się szeroko, jakby całego zajścia nie było.
-Podać już pieczyste?

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06.05.2007 @ 13:14:49 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
5. Natalia

Warkot motoru dogonił ją koło kościoła.
-Masz ochotę na przejażdżkę, laleczko?
Odwróciła się, zmierzyła go wzrokiem, uśmiechnęła się.
-Zabierz mnie nad rzeczkę. Tam, gdzie zawsze.
Godzinę później, gdy już stygli, Wiktor rzucił tylko jedno słowo:
-Ojciec.
Kiwnęła głową. To zawsze był ojciec.
-Ja mu nie zamierzam tłumaczyć po raz setny – wycedziła, zagryzając zęby na mentholu. – On wierzy księdzu, a nie mnie. A ksiądz będzie twierdził, że to ja go zbałamuciłam, kutas jeden. Jeżeli założenie letniej sukienki jest zbałamuceniem to owszem, moja wina, moja bardzo wielka wina – przedrzeźniała.
-Ile miałaś wtedy lat?
-Szesnaście. Nie zdążyłam się dobrze zorientować, co się dzieje, a już miałam księżego fiuta między nogami. Stary pedofil podobno kiedyś kochał się w mamie. Patryk był wtedy na studiach, więc powiedziałam mamie, a ta kretynka wyplaplała ojcu. Dostałam wciry i usłyszałam, że jestem kurwą. Klecha był szybszy, pierwszy sprzedał swoją wersję… och, Wiki, czy musimy teraz to wspominać? Powiedz lepiej, co udało ci się wskórać?
-Znalazłem tego gościa z Wrocławia. Właśnie miałem cię zgarnąć z domu. Jest na wakacjach w Łupinowie, to cztery kilometry stąd. Możemy podskoczyć.
-Super – Natalia poderwała się natychmiast. Wiktor obserwował, jak się ubiera. Dopalił papierosa, przeciągnął się wygodnie. Rzuciła mu koszulę. Posłał jej szeroki uśmiech.
-Kocham cię, wiesz? – zapytał, przerzucając nogę przez siedzisko. Poczuł jej ręce wokół swojej piersi.
-Ja też cię kocham. Jedźmy już.

6. Jacek

-Czasami znikał na całe noce – mówił powoli niski, przystojny blondyn – nigdy nie wiedziałem, czy imprezuje, jedzie do domu czy może jest u kogoś. To się okazywało rano. W ogóle był małomówny. Mnie to pasowało, też nie przepadam za nawijaniem non stop. Po prostu żyliśmy koło siebie przez pięć lat w akademiku. Nic więcej wam nie umiem powiedzieć.
Wiktor pokazał barmance, że chcą jeszcze jedno piwo. Natalia syknęła zniecierpliwiona, zaciskając dłoń na jego nadgarstku pod stołem. Jacek odstawił pustą szklankę, z wdzięcznością przyjął drugą.
-Wasze zdrowie. I Patryka, świętej pamięci. Wy nie…?
-Jesteśmy zmotoryzowani.
-Aha.
-A dziewczyny? – zagadnęła Natalia. – Zapraszał do pokoju jakieś dziewczyny?
-Nie. On w ogóle nikogo nie spraszał na noc. Raczej gdzieś wychodził. Miał kilku kumpli w grupie. Ale to nie były jakieś wielkie przyjaźnie. Nie wiem też, czy miewał laski na mieście.
-Patryk był przystojny… - podsunęła Natalia.
-Owszem, jak cholera. Cipki leciały na tę jego mordę latynosa. Był… jak wy to mówicie? Męski. Ale on jakoś nie wybierał żadnej. Była taka jedna, Wiola czy jakoś tak, to nawet chciała skakać z okna. Ale on miał ją centralnie w dupie, ludzie. No cóż, teraz to już żadna go nie poużywa.
-A imprezy? Dużo pił, może jakieś narkotyki?
-Mało. Zresztą ja go nigdy nie widziałem pijanego. W pewnym momencie zawsze odmawiał. Mówił, że gdyby stracił nad sobą kontrolę, toby się znienawidził. Ja nie miałem aż tak głębokich dylematów moralnych – uśmiechnął się głupkowato Jacek.
-Chcesz jeszcze jedno, tak przy okazji?
-A chętnie. Tylko stronga. Zamówicie? Muszę wypuścić wodę na wolność.
Gdy odszedł od stolika, Natalia uczepiła się ramienia Wiktora.
-Ten kutas nic nie wie! – szepnęła mu wprost do ucha.
-Zimna krew, kochanie. Jeszcze parę piw i coś puści. Czuję to. Hej, słoneczko! – wyszczerzył zęby do panienki za ladą. – Podejdź no tu z jakimś zimnym strongiem, co?
Jacek wrócił do stolika lekko chwiejnym krokiem. Uśmiechnął się błogo na widok nowej szklanki.
-A tak w ogóle… - zagaił między jednym łykiem piwa a drugim – na co mu się zmarło, bo chyba nie wspominaliście…?
Wiktor zbladł, ale Natalia miała to przygotowane.
-Utopił się w Liffey, w Dublinie. Był pijany.
-No to jego zdrowie! Wiecie… ale kurewski upał dzisiaj… na czym to ja… aha. To śmieszne, ale on nigdy nie był pijany…i mówicie, że utonął w tych swoich eleganckich butach i koszulach dobranych pod kolor oczu? Zawsze mnie to śmieszyło, wiecie… znaczy, facet powinien rozrózniać tylko szesnaście barw, inaczej nie jest facetem, ehe?
-Ehe – zaśmiał się uprzejmie Wiktor, ściskając pod stołem rękę dziewczyny.
-Ale laski za tym przepadały. Doradzał im, jakie ciuchy mają zakładać. Otwieram rano drzwi, a tam stoi Magda czy Zośka w samych majtkach i staniku i pyta, czy jest Patryk, bo miał jej coś doradzić na obiad u przyszłych teściów. A on ubierał te pindy, zamiast którąś wziąć i przelecieć, rozumiecie? Latają po akademiku gołe baby, a on im kiecki… pffff… A jego paznokcie! Moczył je w misce z mydlinami, kurwa!
-Ej, stary, nie gadaj – Wiktor usłużnie podsunął mu kolejne piwo. – To brzmi jakoś tak… pedalsko.
-I żebyście, kurwa, wiedzieli! – zarechotał Jacek – Tfu, tfu, nic złego o zmarłym, ale… po uczelni krążyła plotka, wierzcie czy nie… że Patryk nie jest całkiem teges… nie obrażaj się, mała – podniósł uspokajająco dłoń – ja nie twierdzę, że Wierzba był ciepły. Po prostu… no, tak gadali. Ludzie różne głupoty gadają…
Natalia wyciągnęła komórkę i ostentacyjnie złapała się za głowę.
-Godzinę temu powinnam być w domu! – zawołała dramatycznie – Wiktor, spadamy! Jacek, dzięki za rozmowę! Odezwiemy się.
-Ej, ziomy, nie powiedzieliście mi nawet, gdzie on leży… - wybełkotał za nimi Jacek, ale odpowiedział mu tylko ginący w dali warkot motoru.

7. Kelly

Do motelu zajechali pod wieczór. Patryk wysiadł z nowiutkiego mercedesa i pobiegł otworzyć drzwi z drugiej strony. Wziął pod rękę Kelly. Pocałowali się. Za Kelly ciągnął się długi biały welon, ale zdjęli go dopiero w pokoiku, gdy już zamknęli się przed światem na cztery spusty.
-Udało się, udało – chichotał Patryk, zrzucając z siebie ślubną muchę. – Wolni, nareszcie wolni! I do tego bogaci!
Kelly roześmiała się głośno. Był to donośny, rubaszny śmiech. A potem zdjęła suknię ślubną, ukazując chude, piegowate ramiona, płaską pierś i kanciaste biodra. Z obrzydzeniem ściągnęła białe rajstopy, zrzuciła wysokie szpilki.
-Idę pod prysznic, muszę zmyć z siebie makijaż i lakier. Jak wrócę, masz być rozebrany.
-Dla ciebie wszystko, pieseczku.
Patryk rozebrał się z ulgą i wślizgnął pod kołdrę. Był rozochocony, półświadomie zaczął się onanizować. Z łazienki słyszał szum prysznica. Nagle ktoś – niech szlag trafi wszystkich przeszkadzających ludzi tego świata! – zapukał do drzwi.
-Obsługa!
-Żona się myje!
-Ja tylko na chwilkę! Przyniosłam ręczniki. Może mi pan otworzyć? Portier znowu zapomniał o kluczu.
Patryk wskoczył w spodnie od garnituru i powlókł się, by otworzyć.
Zanim się zorientował, poczuł mocne pchnięcie w pierś, aż odleciał do tyłu na łóżko. Zdumiony patrzył na wysokiego, barczystego faceta w skórzanej kurtce i ciemnych okularach, który nad nim stał.
-Chcesz nas okraść, pobić czy zgwałcić? Mamy mało kasy przy sobie.
-Chcę wam zapronować układ – odparł dryblas i zdjął okulary. Oczy miał duże, piwne, łagodne, nie pasujące do opadającej na ramiona strzechy czarnych loków i mocno zarysowanej szczęki.
-Czekaj – Patryk uśmiechnął się naiwnie – ty jesteś Matteo, tak? Szybko przyjechałeś z tych Włoch. Kochanie…!
-Co, Wierzba? – usłyszał nagle damski głos. Zza nabitego bara Włocha-nieWłocha wysunęła się nagle głowa Natalii – Już ci stanął? Mówiłam ci już raz, żebyś mnie nie witał ze stojącym fiutem!
Nie bacząc na opadniętą szczękę brata, dziewczyna spokojnie zamknęła pokój i dopiero wtedy podeszła do łóżka. Wiktor odstąpił, stanął przy oknie, bawiąc się kluczykami od motoru. Patryk wpatrywał się w siostrę.
-Nie przeszkadzamy? – zapytała Natalia, pokazując głową na łazienkę – Nie bzykaliście się akurat?
-Co ty tu robisz, do jasnej cholery! – wykrztusił wreszcie Patryk.
-Nie, staruszku, co ty tu robisz? Zaledwie dwie godziny po ceremonii, już w podróży poślubnej? A może w panicznej uciecze, zanim się wyda?
-Czego chcesz? – jęknął brat, chciał się zerwać, ale Wiktor zrobił powolny, niby od niechcenia krok w stronę łóżka. Patryk opadł na poduszki. Czuł się idiotycznie, leżąc bez majtek, tylko w śliskich spodniach od garnituru przed własną siostrą.
-Spokojnie, nie przyjechałam tu, aby was wydać. Chcę się dogadać. Ojciec zapisał ci cały majątek, a jeśli jeszcze tego nie zrobił, to zrobi to natychmiast po imprezie. Trochę mu się spieszy, bo gdyby zmarł bez testamentu, mogłabym mieć jakieś roszczenia.
-Jak to, zmarł?
-Ma raka. To już niedługo. Byłam w jego gabinecie. Wiesz, co tam robił? Pisał pamiętnik. Pieśń o czynach i myślach Króla Edwarda. Fascynująca i przerażająca lektura!
-Ale kiedy…?
-Proszone obiady u nas zawsze trwają do wieczornych wiadomości, prawda?
-Czego chcesz? – zapytał Ceallach, stając nagi w drzwiach pokoju. To zabawne, pomyślała Natalia. Jest chudy i niski, no i te długie rude włosy…
-Witaj, Kelly. Miło wreszcie cię usłyszeć, biedna niemowo.
-Czego chcesz? – powtórzył Kelly drżącym głosem.
-Pięćdziesiąt procent. Nie zamierzamy was okradać, ale my też chcemy wreszcie zacząć żyć jak ludzie. I wyrwać się z tej cholernej dziury. Warszawa na początek. Zabranie nas tam jest jednym z warunków. Następny: musicie nam znaleźć kawalerkę i dofinansować utrzymanie w czasie studiów, zanim stary nie wykituje i nie dostaniemy testamentu.
-Studiów? – uniósł brwi Patryk.
-A coś ty myślał? Nawet nie wiedziałeś, że się dostałam!
-O Boże…
-Bóg nie ma tu nic do roboty! – zaśmiał się Wiktor.
-Jak się zorientowaliście? – zapytał zrezygnowanym tonem Kelly, wyciągając z walizki dżinsy i koszulę.
-Przyznam się – westchnęła Natalia. – Szukałam jakiegoś haka na Patryka, żeby go zmusić do odstąpienia połowy majątku. Ten ślub był ostatnią okazją. Po pierwsze, musiał dojść do skutku. Po drugie, Kelly miał zbyt podejrzane imię jak na kobietę. Po trzecie, na sto procent słyszałam, jak jęczeliście w sypialni, oboje… znaczy obaj. Po czwarte, modląc się przy stole poczułam od niego delikatną woń pianki do golenia. Po piąte, sypnął cię, staruszku, kumpel z akademika. Po szóste wreszcie, walizka Kelly’ego była pełna męskich ubrań.
-Mam siostrę potwora – jęknął Patryk. – Dobrze, no dobrze. Macie nas. Zgadzam się na wszystko. Gdzie mam podpisać krwią?
-Nigdzie – błysnąl zębami Wiktor. - To będzie nasza mała niepisana umowa. Potraktuj to jako dobry uczynek. My też chcemy z Natalką się pobrać i wieść życie normalnej rodziny, z dala od dworku wazeliniarzy Króla Edwarda.
Kelly dokończył ubieranie i usiadł na łóżku. Ujął Patryka za rękę. Popatrzyli sobie w oczy.
-Odpuść, kotku. Czy to mogło się lepiej ułożyć? – zapytał łagodnie. – Zupełnie jak chciałby tego stary, chociaż zrobiliście wszystko, żeby go oszukać: dzieci się pobierają, tworzą podstawowe komórki społeczne i powiększają chwałę rodu…
-Ad maiorem Dei gloriam – zaśmiał się Patryk.

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Ostatnio zmieniony 20.06.2007 @ 16:53:27 przez meadwyn, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06.05.2007 @ 13:39:03 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10.12.2003 @ 13:45:04
Posty: 6932
Lokalizacja: urojone Trondheim za morzem
No, Dużemu Ministrowi o Małym Rozumku raczej by się to nie spodobało.
Pedalstwo, fujfuj. Szarganie wartości rodzinnych. Spaczony pion moralny.
Uważaj, bo wyśledzi cię po IP i zamknie w kiciu. Oczywiście ad maiorem dei gloriam.
;)

_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06.05.2007 @ 17:47:12 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Zaczęło się od pomysłu na ślub, a reszta (Natalia, ksiądz, ojciec-tyran) wyrosła już po drodze. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać :)

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06.05.2007 @ 23:43:02 
Offline
Murderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10.05.2005 @ 20:33:34
Posty: 6541
Lokalizacja: Ratibor am Oder
Pomysł radośnie przekorny :) Trochę tylko bruździ mi narrator, używając w odniesieniu do narzeczonej rodzaju żeńskiego... No niby musi, ale narrator to przecież powiniem wiedzieć wszystko, prawda? Rozumiem, że nie da się tego w całkowicie uniknąć, ale jak się już załapie na czym polega dowcip, to trochę zgrzyta.
A tak z innej beczki, to dokumenty potrzebne do zawarcia małżeństwa muszą być chyba przetłumaczone? ;) A nawet jeśli nie muszą, to trudno mi wyobrazić sobie urzędnika, który by się do tego nie przyczepił.

Maruda ze mnie, wiem .'^)

_________________
Masz prawo nie rozumieć mnie, lecz proszę, nie zrozum mnie źle.

A high dive on a swimming pool
Filled with needles and with fools


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 07.05.2007 @ 0:30:10 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Odnośnie narratora: nie dało się inaczej tego zrobić, przyjęłam, że dopóki Kelly udaje kobietę, muszę się trzymać rodzaju żeńskiego. Tak jest nasz język, stety czy niestety* skonstruowany.

*Jest taka ciekawa książka "Zapisane na ciele", autorka nie ustala płci narratora, pojawił się problem z tłumaczeniem na polski - zobaczcie sami :)

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 07.05.2007 @ 21:49:40 
Offline
Murderatrix
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07.06.2003 @ 19:39:10
Posty: 12936
Lokalizacja: Wrocław
Bardzo dobre. :)

_________________
PCR, when you need to detect mutations
PCR, when you need to recombine
PCR, when you need to find out who the daddy is
PCR, when you need to solve a crime


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 08.05.2007 @ 14:12:18 
Offline
Wiecznie pijane medium płci żeńskiej
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22.10.2002 @ 12:15:23
Posty: 10466
Lokalizacja: BSG75
W opowiadaniach najważniejszy jest pomysł.
Bardzo dobry pomysł, podobało mi się ;)

_________________
Nie był zwyczajnie leniwy. Zwyczajne lenistwo to po prostu niechęć do wysiłku. Minął ten etap już dawno, przemknął po pospolitym nieróbstwie i przeszedł na przeciwną stronę. Więcej kosztowało go unikanie wysiłku, niż innych ciężka praca.
Prawda ;)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 10.06.2007 @ 18:10:10 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 04.03.2007 @ 17:36:01
Posty: 6
No to teraz ja się do czegoś przyczepię :)

Świat pełen ideałów i walki Dobro vs. Zło jest nudny, ale świat, w dodatku świat, w którym żyjemy i w którym toczy się akcja Twojego opowiadania,do szpiku kości zły jest przesadzony . Ani jednej pozytywnej postaci - nawet ks. Roman nazywa Natalię (dziecko Boże :P) "^cenzura^" i nie potrafi wygłosić własnego kazania.

Przyczepię się jeszcze do formuły samego małżeństwa. W Kościele katolickim wygląda ona zupełnie inaczej. Jest to jedna z rzeczy "małych, a cieszących". Jeśli nie chce Ci się zamieszczać całego przebiegu sakramentu to wystarczy jak napiszesz coś w stylu - "ks. Roman po odprawieniu głównej części sakramentu zadał pytanie najważniejsze dla pary:...
BTW"Zamilknie na wieki" pochodzi prawdopodobnie od któregoś z Kościołów protestanckich.


Udało Ci się wytworzyć ciekawy klimat i całkiem wciągającą historię.
Sama opowieść całkiem mi się podobała, chociaż oczekiwałem jakiegoś smaczku fantasy :)

_________________
Wydajemy cię teraz sprawiedliwości świeckiej, błagamy jednak, by zechciała ona złagodzić swój wyrok i oszczędzić rozlewu krwi oraz niebezpieczeństwa śmierci - Święta Inkwizycja


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 11.06.2007 @ 0:08:05 
Offline
Babka Yarpena Zigrina
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27.06.2005 @ 16:28:29
Posty: 2847
Lokalizacja: spod samiućkich Tater/Krk
Fajne opowiadanie, trochę prowokujace, trochę przekorne i przede wszystkim z pomysłem. Jestem na tak :)

_________________
A pogledaj što sam našao
prevrćući raj i pakao
Divlje kose, tamna oka dva
cvijet bez korijena, ples je sve što zna

Tko te k' meni poslao
da mi anđelima kvariš posao?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 11.06.2007 @ 10:44:37 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Jr3 pisze:
No to teraz ja się do czegoś przyczepię :)

Świat pełen ideałów i walki Dobro vs. Zło jest nudny, ale świat, w dodatku świat, w którym żyjemy i w którym toczy się akcja Twojego opowiadania,do szpiku kości zły jest przesadzony . Ani jednej pozytywnej postaci - nawet ks. Roman nazywa Natalię (dziecko Boże :P) "^cenzura^ą" i nie potrafi wygłosić własnego kazania.


Ani jednej pozytywnej postaci? A co jest takiego z gruntu złego w Natalii, w Patryku i wreszcie w Kelly?

Cytuj:
Przyczepię się jeszcze do formuły samego małżeństwa. W Kościele katolickim wygląda ona zupełnie inaczej. Jest to jedna z rzeczy "małych, a cieszących". Jeśli nie chce Ci się zamieszczać całego przebiegu sakramentu to wystarczy jak napiszesz coś w stylu - "ks. Roman po odprawieniu głównej części sakramentu zadał pytanie najważniejsze dla pary:...
BTW"Zamilknie na wieki" pochodzi prawdopodobnie od któregoś z Kościołów protestanckich.


Ceremonia jest skrócona, jak zresztą chyba widać :)
Co do "zamilknie" - być może, ale nadal mi się wydaje, że zdarzyło mi się słyszeć tę formułę i w kościele katolickim (albo to moja memoria fragilis).

Dzięki za uwagi :)

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 11.06.2007 @ 18:37:26 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 04.03.2007 @ 17:36:01
Posty: 6
meadwyn pisze:
Ani jednej pozytywnej postaci? A co jest takiego z gruntu złego w Natalii, w Patryku i wreszcie w Kelly?

Z gruntu złego nic, ale taka np. Natalia jest nieco za bardzo jak na dziewczynę wulgarna, a Patryk i Kelly to homoseksualiści, którzy dla spadku wzięli ze sobą ślub łamiąc przy tym nie tylko prawo cywilne, ale i katolickie.

Cytuj:
Co do "zamilknie" - być może, ale nadal mi się wydaje, że zdarzyło mi się słyszeć tę formułę i w kościele katolickim (albo to moja memoria fragilis).

Raczej Twoja memoria fragilis :)

_________________
Wydajemy cię teraz sprawiedliwości świeckiej, błagamy jednak, by zechciała ona złagodzić swój wyrok i oszczędzić rozlewu krwi oraz niebezpieczeństwa śmierci - Święta Inkwizycja


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 16.06.2007 @ 10:11:24 
Offline
Rębacz z Crinfrid

Rejestracja: 08.01.2003 @ 16:36:24
Posty: 1139
Lokalizacja: o, stamtąd!
Meadwyn, z całym szacunkiem, ale obrzęd slubu wzięłaś IMHO z anglosaskiej kinematografii.

_________________
Kiedyś pisano różne rzeczy na ścianach toalet.
Teraz do tego celu służy internet.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.06.2007 @ 18:52:12 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03.09.2004 @ 11:38:26
Posty: 7402
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Naprawdę fajnie napsiane:-). A co do ślubu, musze poprzeć przedpiśców- przeszkody muszą wyjśc na jaw wcześniej, w czasie ceremonii nie pyta się o nie.

_________________
I will always need your love/Wish I could write it in the daily news
You, on the other hand, are a sweet little eclair on the outside and a pit bull on the inside- Charlaine Harris


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 18.06.2007 @ 19:31:14 
Offline
Dijkstra

Rejestracja: 20.09.2002 @ 16:21:55
Posty: 7950
Lokalizacja: Łódź
Jr3 pisze:
meadwyn pisze:
Ani jednej pozytywnej postaci? A co jest takiego z gruntu złego w Natalii, w Patryku i wreszcie w Kelly?

Z gruntu złego nic, ale taka np. Natalia jest nieco za bardzo jak na dziewczynę wulgarna, a Patryk i Kelly to homoseksualiści, którzy dla spadku wzięli ze sobą ślub łamiąc przy tym nie tylko prawo cywilne, ale i katolickie.


Myślę, że Natalii można to wybaczyć zważywszy życiorys i sposób traktowania jej w domu.

Co do ślubu - OK, zgadzam się, to jest do poprawienia :) Zresztą sama scena ceremonii nie jest aż tak śmiertelnie ważna, można by ją bez bólu wyrzucić i chyba tak zrobię.

_________________
You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel!
Elaine Marley-Threepwood


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group