Kiedyś miałam ambicję przeczytać wszystkie pozycje z kanonu ASa i zostać Znawcą Fantasy :-). Na szczęście mi przeszło... Nie jestem też pewna, czy w przypadku całych cykli (np. Koło Czasu) wystarczy zapoznać się tylko z pierwszym tomem, żeby uznać pozycję za "zaliczoną" czy trzeba czytać całość. Jeśli wystarczy pierwszy tom (a większość cykli fantasy kończę na pierwszym) to mam niezły wynik trzydziestu kilku pozycji :-).
Dziwi mnie zresztą występowanie w kanonie tych długaśnych posttolkienowskich cykli. Po co Koło Czasu, po Williams i Belgariada? Nie mówiąc już o cyklu "Zima świata"? Wszystko to jest zdumiewająco do siebie podobne, powielające po raz enty schemat o młodym, nieświadomym swego przeznaczenia bohaterze, który... itd. Owszem, takie cykle w fantasy cieszą się dużą popularnością i jakiś przydałoby się w kanonie umieścić (choćby dość dowcipną momentami Belgariadę). Ale aż tyle?
Oh - reen di Tigana pisze:
No właśnie dla mnie Henryk Garncarz nijak nie jest fantasy. Ta magia w nim wydaje mi się być tak na doczepkę, nie ma jakiegoś głębszego uzasadnienia ani tym bardziej realnego wpływu na świat przedstawiony.
Zgadza się. Magia w HP jest strasznie "odpustowa" w sensie takim, że jej działanie ma na chwilę zachwycić/oszołomić/rozbawić czytelnika, a kiedy jeden magiczny wynalazek (zwierzątko czy coś innego, czego nie ma w naszym świecie) już się opatrzy, autorka natychmiast wyciąga z zanadrza kolejny. Niby magia w świecie HP jest wszechobecna, ale tak naprawdę życie czarodziejów niewiele się różni od życia mugoli. Mają do dyspozcji siłę, która (tak mi wynika z książki) pozwoliłaby im chyba stworzyć cywilizację podobną do "Aristoi" Williamsa, a wykorzystują ją w głupotach, drobiazgach...
Btw, mam pytanie: Czy ktoś czytał może "Umierającą ziemię"? Mam to w wydaniu klubowym (pisane na maszynie malutką czcionką, licho wie w jakim tłumaczeniu) i nie mam odwagi się zabrać