jonatan pisze:
Ysengrinn pisze:
Aztecy zaś traktowali jeńców jak bydło, z którego można czerpać do woli korzyści, czyli łaskę bogów.
No, niekuniecnie. Upraszaczając, wierzyli że w ten sposób podtrzymują istnienie świata, bo słońce czy bogowie musieli karmić się ludzką krwią. Inaczej świat by się skończył. Tak więć na ich religię można spojrzeć jako na zorganizowane przerażenie.
Nawiasem mówiąc, ofiary akceptowały swój los i wcale nie trzeba było ich szczególnie pilnować.
Jonatanie nie zawsze tak było. I zdaje się, że ofiary zazwyczaj akceptowały swój los, ale zapewne nie zawsze :]
Początkowo samo składanie ofiar miało charakter bardziej polityczny niż religijny. Najpierw były ofiary z kwiatów zdaje się, potem z ludzi , a potem z ludzi tylko, że "bardziej" :] Władcy azteccy postanowili nadać większe znacznie polityczne bogu Huitzilopochtli (który w porównaniu do np. Quetzalcoatla był początkowo bogiem małym i plemiennym) i z tego powodu zaczęto na większą skalę niż dotychczas składać ofiary z ludzi. Swoją droga czy w jakiś innych kulturach było coś takiego jak wtrącanie się ludzi w polityczne rozgrywki bogów ? :]
Aztekowie składali ofiary już w okresie przed przybyciem do doliny Anahuac. Ale były to ofiary sporadyczne (od kilku do kilkunastu rocznie). Po przybyciu do doliny Meksyku Aztekowie zetknęli się z innymi ludami również praktykującymi te krwawe praktyki na zdaje się skalę kilku do kilkunastu rocznie. Jednakże skala i charakter tych ofiar absolutnie nie da się porównać z horrorem jaki zapanował w Meksyku po umocnieniu się Azteków i reformie religijnej Tlacaelela. To właśnie reforma religijna Tlacaelela będącągo przez długie lata faktycznym zarządcą państwa Azteków (mimo iż nigdy nie przyjął ofiarowanego mu tytułu tlataoani) wprowadziła ofiary ludzkie na tak gignatyczną skalę. Była kluczowa. I generalnie był to dośc istotny zdaje się czynnik nienawiści do Azteków podbitych przez nich ludów.
Ysengrinn pisze:
A ja napisałem gdzieś, że jest:]? Pytam się tylko, czy faktycznie tyle spłonęło, ile on pisze(5 mln). Bo to, że większość i tak spalili protestanci, to wiem.
A propos liczby spalonych czarownic tutaj:
http://www.mowiawieki.pl/artykul.html?id_artykul=208Mam ten numer "Mówią Wieki" w domu jeśli sobie życzycz to sprawdzę, czy autorka podaje źródła tych szacunków.
jonatan pisze:
No, polimeryzowałbym co do długotrwałości czasu upadku. IMO czas regresu trwał do tzw. "renesansu karolińskiego", czyli dłużej niz tylko wędrówki ludów.
Na Zachodzie moim zdaniem o końcu upadku można mówić wraz z "irlandzką ekspansją kulturową" w VII wieku. A i wcześniej możemy znaleźć chwalebne epizody (choć generalnie "upadek" to jest chyba dobre określenie) dla kultury europejskiej jako np. to czego dokonał Benedeykt z Nursji w 520 roku, jak twórczość poety Wenancjusza Fortunata (zdaje się tuż po Chlodwigu). Na Wschodzie , w Bizancjum upadku kutlurowego we wczesnym średniowieczu w ogóle nie było. W sumie tez na Zachodzie rozkwit islamu hiszpańskiego to wcześniej jak renesans karoliński , ale to zupełnie inny krąg kulturowy ;) Natomiast od renesansu karolińskiego nawet śladu watpliwości być nie może :)