Napisałem to dziś, późnym wieczorem, taki efekt pomysłu który na mnie napadł jakiś czas temu.
Zaznaczam, jest to właściwie szkic. Zanim się rozwinie lub zdegeneruje, chciałbym poddać go krytyce.
Dlatego bardzo proszę o możliwie krytyczne, złośliwe, wredne podejście, z jednym zastrzeżeniem: byłbym wdzięczny za dokładne określenie, CO jest be.
Dziękuję, dobranoc, miłej lektury.
Siedziałem naprzeciw dyrektora. Pomiędzy nami, na szerokim dębowym blacie piętrzył się stos papierów. Dyrektor patrzył na swoją kopię kontraktu, ja na swoją.
Omawialiśmy całą sprawę juz piątą godzinę bez przerwy i obie kopie pokryły się mnóstwem skreśleń, uwag i odnośników.
Ważny kontrakt. Dla mnie kolejny tego rodzaju, dla dyrektora zapewne pierwszy.
W każdym razie tak wynikało z moich informacji. Byłem więc przygotowany jeszcze na wiele godzin pertraktacji. Znajdowałem się w... ale może lepiej opisać to z innych punktów widzenia.
Z tarasu na szczycie Taira Tower można by zobaczyć rozległe biuro, zajmujące całe szczytowe piętro siedziby giganta. Taira Tower to ten wielki gmach naprzeciwko, widać ich przez olbrzymie okna.
Panorama, nawiasem mówiąc, jest piękna, a uroku dodaje jej miła świadomość że okno działa zarazem jak weneckie lustro. Można stąd podziwiać całą zabudowę samemu nie będąc widocznym... ale do rzeczy.
Dyrektor ma niemal siedemdziesiąt lat, niedługo przejdzie za kurtynę. Formalnie doradca, będzie wpływać na politykę firmy jeszcze przez co najmniej dekadę-dwie. Z moich danych wynikało, że może nawet trzy, co czyniło kwestię zawarcia umowy nawet ważniejszą.
Ja wyglądam na lat trzydzieści i nie jestem nikim szczególnym. Dostaję informacje i zawieram kontrakty, według ścisłych reguł.
-Szanowny panie Ueda, co sądzi pan o mojej ofercie dotyczącej punktu 12a ?
Pan Ueda udaje, że się zastanawia, szybka decyzja była by decyzją nieuprzejmą.
Daję mu czas, aby samemu rozejrzeć się po biurze.
Po lewej stoją czarne szafy z dokumentami. Po prawej niewielki stolik i dwa krzesła, również czarne, prostego kształtu. W kącie po lewej stoi wyrośnięta, trzymetrowa araukaria. Nadto biurko przy którym siedzimy ( biurko ! To solidny kawał dębu... )... właściwie, nie ma tu wiele więcej.
Podoba mi się ta powściągliwość, ale...
-Drogi panie Tanaka, sądzę iż bez zbędnych, dalszych konsultacji mogę podpisać kotrakt, który pan zaproponował. Dostrzegam w nim wielkie korzyści dla naszej firmy.
Pan Ueda nie wstał jednak ani nie podał ręki. Znaczy, coś jeszcze.
Spojrzał mi w oczy – Wciąż nie mam absolutnej pewności. - nachylił się ponownie nad papierami, udając że ciągle je studiuje.
-Szanowny panie Ueda, czy mógłbym w jakiś sposób rozwikłać Pańskie wątpliwości ?
Uśmiechnąłem się, podejmując po raz kolejny małą gierkę.
-Widzi pan, szanowny panie Tanaka – zaczął dyrektor – przedstawione tutaj informacje wskazują w istocie na wielkie doświadczenie firmy którą pan reprezentuje. -pokazał palcem jedną z kartek – lista imponująca, chętnie to przyznaję, ale sam pan rozumie... -odłożył kartkę – te referencje wyglądały by o wiele lepiej przed dziewięćdziesiątym siódmym. Sam pan rozumie, Sumitomo, Tsuribasa, Daewoo...
Na to, na szczęście, mam dobrą odpowiedź.
-Szanowny panie Ueda, to prawda. Proszę jednak zauważyć – podaję mu jedną ze swych kartek, podobną do tej trzymaj przez niego – same daty zawarcia kontraktów.
Widzi pan ? - anielski uśmiech na twarzy, ostatnie pociągnięcie – każda z tych firm zaczęła się błyskawicznie rozwijać po zawarciu umowy ! To, że kontrakty wygasły a firmy po pewnym czasie...
Pan Ueda odwzajemnił uśmiech. Doobrze.
-Oczywiście. - wstał i wyciągnął rękę przez stół – przekonał mnie pan.
Podałem mu rękę, dokument został wydrukowany w czystej wersji i podpisany. Przez ten czas jeszcze rozmawiałem nieco z panem Ueda na temat samego kontraktu, pewnych aspektów płatności i oczywiście rozwijałem wizje sukcesów, jakie niechybnie nadejdą wskutek podpisania umowy.
Po dalszych kilkunastu minutach wyszedłem z budynku i wezwałem taksówkę. Zadzwoniłem jeszcze tylko aby przekazać informację o sukcesie, po czym udałem się w drogę do domu. Biuro pana Ueda było bardzo ładne, teraz zaś jechałem przez miasto które oferowało nieskończoną gamę rozrywek, ale nie miałem już ochoty na zabawę z ludźmi dzisiaj.
Przez ostatni tydzień bez przerwy jeździłem, przedstawiałem kontrakty, dogadywałem się, zawierałem umowy, dyskutowałem, obradowałem, uzgadniałem, doradzałem... bez przerwy.
No ale przynajmniej w Firmie dostanę podwyżkę. Może nawet za kilka lat awansują mnie, bo znów przekroczyłem normę. Ja, mały, skromny pracownik piekieł, nabywca dusz Przedsiębiorstw.
Bo to ja jako jeden z pierwszych wymyśliłem, by nie wykupywać indywidualnie tych frajerów, tylko podprowadzać przedsiębiorstwa. Kilka dekad rozkwitu, a potem...
Diabli biorą WSZYSTKO.
_________________ lɔlɔ̃... Mou lon, ogni agbe gne. Edji le djom! Liga Niezwykłych Dżentelchamów + Brygada Malkawiańskich Cyklistów.
Gdy nastały jesienne dni jeden drobny gest zmienił widzenie świata
|