Navajero pisze:
Ba, słucham czasem nawet zespołu "Czarny Tulipan" :)
Wzruszasz mnie swoja szczeroscia;)
Ale do rzeczy.
Zupelnym przypadkiem obie ksiazki - 'Armaged-dom' i 'Mesjasz formatuje dysk' maja jedna ceche wspolna. Autorzy siegneli po to samo rozwiazanie, motyw odkupienia. Tyle, ze uzyli go w zupelnie inny sposob.
Lektura 'Armaged-dom' prowadzi do malo budujacego wniosku, ze jezeli z jakiegos powodu apokalipsa zostanie ludzkosci oszczedzona, to rzeczona ludzkosc armagedon zafunduje sobie sama. Poza tym - ksiazka w cudowny sposob przedstawia ewolucje sumienia glownej bohaterki, Lidki Sotowej. Od mlodzienczych idealow i rownie mlodzienczego braku zgody na uklady i ukladziki - do walki o te uklady w wieku dojrzalym. Przejscie odbywa sie niepostrzezenie. I trudno nie dostrzec w nim ogolnoswiatowego trendu, nakazujacego nam windowac sie w gore, wykorzystywac posiadane znajomosci i chronic czlonkow rodziny za wszelka cene. Nawet, jesli owa cena kilka lat temu wydalaby sie nam nie do pomyslenia. Czy to dobrze, czy to zle? Wykpie sie buddyjskim 'nie wiem'.
5/10, bo z tematu daloby sie wycisnac duzo wiecej.
Kiedy byłam dzieckiem, ktoś kupił mi na urodziny książkę 'Tenggeri, syn Czarnego Wilka'. Rzecz działa się w Mongolii, w czasie ekspansji Czyngiz-Chana. Dla mnie maleńkiej było to coś zupełnie innego od pochłanianych już wtedy przeze mnie nałogowo książek. Inny świat, inni bohaterowie, inna kultura. Kiedy czytałam 'Mesjasz formatuje dysk', miałam podobne wrażenie. Takiej fantastyki jeszcze nie czytałam. Do jednego worka wpakowane Chiny-nie Chiny sprzed 600 lat, buddyjskie (?) pieklo istniejące na podobnej płaszczyźnie, co świat realny, wirus komputerowy, przygoda i wędrówka i parę innych rzeczy. O dziwo - autorowi udało się skręcić z tego jak najbardziej spójną przygodówkę, nawet momentami lekko filozofującą. Nawet momentami skłaniającą do pomyślenia.
5,5/10 plus 0,5 za lekko złośliwe prowadzenie narracji i momentami dość zaskakujący język i takież wyrażenia.