Cytuj:
Po pierwsze: jeśli pewnych rzeczy AS nikomu do tej pory nie powiedział, to pewnie ma swoje powody. Ale rozumiem, że miałeś na mysli jakies ciekawostki :)
Hmmm...ciekawostki? Nie interesuje mnie co AS jada na śniadanie, ani jaką pozycję lubi najbardziej. ;) Chciałem dowiedzieć się czegoś naprawdę ciekawego i niewiadomego mi do tej pory o literaturze, którą lubię, autora, którego lubię. No, ale skoro AS stawia sprawę w ten sposób, tj. że to tylko owoc jego wyobraźni i nie ma za dużo wspólnego z rzeczywistością i z nim samym, a już żadnych jej czy jego wpływów na tekst i bohaterów nie można zakładać i są to rzeczy z sufitu wzięte, no to co mam powiedzieć? Podobnie jak Bereś w przytaczanym wywiadzie nie dowierzam temu. Tyle, że szanuję decyzję AS-a, bo to jego prawo, ale czy nie mogę czuć z tego powodu pewnego rozczarowania? Stąd moje stwierdzenie o irytującej momentami postawie AS-a. Primo: kupiłem książkę-wywiad, z której w sumie niewiele się dowiedziałem. Secundo: osoba publiczna to osoba publiczna. Mniejszą mam wyrozumiałość dla jej prawa do prywatności.
Cytuj:
Po drugie (i tu juz mniej się rozumiemy): po kiego grzyba przymuszać ASa do czegokolwiek? Jakim prawem? Jego poglądy, to jego prywatna sprawa i chociaż skręcam się z ciekawości, żeby dowiedzieć się, co tak naprawdę mysli na niektóre tematy, to wiem, że to zwykłe wścibstwo. AS pragnie zachować bezstronność, rękami i nogami zapiera sie przezd podciąganiem jego książek pod jakieś ideologie - powiedziałby, co myśli i zaraz tłumy krytyków i amatorów rzuciłyby się na sagę, rozrywając ją na strzepy i doszukując się w niej nowych, cudownych prawd i osobistych przeżyć Mistrza. Nie pododba mi się to.
I jeszcze raz powtórze: Ridnal, to był wywiad, a nie przesłuchanie. AS niczego nie musiał.
Granica między dobrym wywiadem a przesłuchaniem bywa płynna. :) To może ja odwrócę pytanie. Po co w takim razie ten wywiad był robiony i po co się ukazywał, drenując kieszenie fanów prozy AS-a? Jak wspomniałem, po wywiadzie-rzece w cenie 35 zł można spodziewać się ciekawych rzeczy, a przynajmnie czegoś więcej, niż po wywiadzie w gazecie. Tymczasem w sumie wyszła kompilacja wcześniejszych wypowiedzi AS-a. Tym razem za rzecz wziął się Bereś, człek doświadczony, który znał AS-a z tej, czyli powyższej, strony, i próbował podejść go jak mógł i potrafił. Innymi słowy próbował sforsować barierę, którą Sapkowski jako osoba prywatna odgrodził się od świata ludzi czytających jego prozę. Próbował i próbował, różnymi sposobami. Efekt każdy oceni sam. Podobnie jak i to czy mu się udało, czy też nie. No i czy coś czytelnik z tej lektury sensownego wyniósł.
W każdym bądź razie chyba lepiej, że Bereś próbował, niżby miał poprzestać na 20 pytaniach ułożonych przez wydawcę i odczytanych z kartki. Dla mnie podtytuł książki: Historia i fantastyka: Zapasy z Sapkowskim jest jak najbardziej uprawniony. Nie zamierzam występować w charakterze adwokata Beresia i oskarżyciela Sapkowskiego, ale wydaje mi się, że skoro AS nie zamierzał powiedzieć nic więcej, aniżeli mówił w innych wywiadach, które ukazywały się w prasie, nie musiał się godzić na wywiad i tyle.
No i nie przesadzajmy z tymi krytykami rozszarpującymi sagę, bo AS rzekł był, że w jakiś tam sposób identyfikuje się z Geraltem :) Tak samo gadają i tak samo przypisują teraz, kiedy nic nie wiadomo (vide: zdania AS-a o odwiedzinach smutnych panów z prawicy i lewicy). Poza tym Bereś często dopytywał o sprawy czysto literackie, warsztatowe, a nie wyłącznie ideologiczne.
Podsumowując, jest jak jest, jaka jest książka-wywiad-rzeka każdy widzi. Ja czuję niedosyt :)