Ben-Adar, Lhunbleidd: to nie tylko starociofilia, ale też obiektywna konsekwencja tego, że w tworzeniu TNG i DS9 uczestniczył żyjący jeszcze wówczas autor Star Treka Gene Rodenberry :)
Ja nie jestem jakimś szalonym fanem tej serii. Pamiętam że TNG, ani DS9 oglądane w dzieciństwie mnie NIE zachwyciło, podobnie jak Nowa Nadzieja. Nawet to było irytujące, te ciągłe Kira do Sisco, ten Kapitan Picard wiecznie uniesiony swoim futo-utopijno-amerykańskim poczuciem misji ratowania słabszych. Ale z perspektywy lat, stwierdzam ze to był dobry serial, a nawet bardzo dobry... żywe postacie, przekonująco i spójnie przedstawiona wizja 24 wieku… . Serial jak to serial, ma swoje ograniczenia. Ale ciekawy był. I miał swój klimat nie do pobicia, nie do powtórzenia. Niektóre odcinki to klasyka, ponadczasowe dziedzictwo kultury i obowiązkowa lektura każdego kto interesuje się SF.
W Voyagerze bystry obserwator dostrzeże już powtórzenia pomysłów, oraz sprzeczności. Jednak było jeszcze dość materiału na stworzenie ogólnie ciekawego serialu. Natomiast Entek to już zaawansowane stadium ewolucji postrodenberry’owskiego Star Treka ku przeciętnemu serialowi SF. Dla fanów to smutne, dla wrogów – pewnie wesołe, sam fakt jest niezaprzeczalny.
Nie powiedziałem że pluję na ENT i palę go bez sądu ;) Klasyczny Star dopuszczał przymrużenie oka. Ale w klasycznych kategoriach ST, tego już się rozważać nie da, zresztą twórcy, Braga i ten drugi, nie kryli, że żeby robić prequel do czegoś, czego przecież sami nie stworzyli, musieli swobodnie potraktować cały dotychczasowy dorobek serii. Tworzą coś nowego ona kanwie tej serii… . A moim zdaniem w ST klimat jest wszystkim :>
_________________ Nietzhe miał błyskotliwe teksty, lecz cytowanie go na Boże Narodzenie to jak mieszanie Wódki z Mlekiem. Znam lepsze drinki :)
|