Eques pisze:
Przeca wim, mam na półce.
Musze powiedziec, że choc z zasady z dwugłosu w GP wolę RAZa, to momentami widac różnicę, wręcz olbrzymią. Na korzyść W.Ł.
Ziemkiewicz potrafli zamęczyc swymi pochwałami Balcerowicza, Łysiak zdumieć niektórymi refleksjami. Np ostatnio nt stosunku Benedykta XVI to Bractwa Piusa IX.
Mnie raczej nie o to chodzi :) Na przykład łysiakowa uwaga o razowym tytule recenzji "Salonu" i szukanie w niej wrogości i "kryptosalonowości" i tym podobne - co to jest syndrom niedopieszczenia czy jak ? :) Jak słyszałem kiedyś plotki jak Łysiak robił awantury w redakcji "Tysola", że literówki mu "robią specjalnie, żeby go ośmieszyć" to wyznam, że nie wierzyłem w to. Ot plotki, folklor, dorabianie gęby etc. A teraz już nie jestem taki pewny :)
Update: A pisanina Łysiaka o ruchu integrystycznym mnie nie zdumiewa, tylko raczej lekko zniesmacza :) IMVHO to jakby to ująć agitka, raczej bezrefleksyjna, z zestawem obowiązkowych integrystycznych klisz propagandowych. Pomijając, że Łysiak to co w "Tridentum redivivum?" pisze w kwestii ekskomuniki Lefebrve'a jest oczywiastym kłamstwem /bzdurą / półprawdą/ nieznajomością rzeczy/ nadużyciem etc. A konkretnie co do powodów tejże. Porównać ten tekst z wiadomym esejem - z "Wysp bezludnych" pokazuje jaką drogę przebył był Łysiak. Ciekawe czy Łysiak zna publicystykę sympatyzującą z tymże ruchem, która określa Benedykta XVI jako "progresywnego, modernistycznego zdrajcę" etc. :) Kontrrewolucja pożera swe dzieci, które są za mało kontrrewolucyjne ? Szukanie wroga wewnętrznego;) ? Ten Łysiak, z tych tekstów delikatnie pisząc nieco się różni z od tego z "Francuskiej ścieżki", "Empirowego pasjansa", "MW" czy "Wysp zaczarowanych". Od tamtego Łysiaka wiele można się nauczyć...A tu tyle żółci, że spokojnie Wilk mógłby się kwalifikować na Marata białego terroru, gdyby ktoś takowy chciał wprowadzić ;) To nie do końca ten sam Łysiak , którego pisarstwo lubię. Nie do końca ten sam, który był tak ciekawym człowiekiem w programach Malajkata nie tak przecież aż tak bardzo dawno temu. Takie mam wrażenie. Smutne to troszkeczkę. Ale cóż zawsze są książki. A te publicystyczne "wojenki" można olać :)