Cieszyłem się, że mam TVP Kulturę, ale spartolili transmisję. Przynajmniej na razie. Zamiast pokazywać koncert, puszczają jakieś krótkie wstawki filmowe rodem z Greenpeace albo pokazują bandę buców siedzących w studio i rozprawiających o jakichś głupotach. Może wieczorem coś się zmieni, ale póki co - nuuuda.
Edit:
No, poprawili się. To nie byli buce w studio, to byli nawet fajni dziennikarze. Jeden z nich powiedział o występie Rihanny: "To było na żywo. Wyszło tak słabo, że to nie mógł być playback."
Potem poszedłem pomóc ojcu w pracach przydomowych. Wróciłem akurat na Genesis. Zagrali wspaniale. Wyskoczyłem na kilka godzin do kumpla i wróciłem w samą porę na Red Hotów. Wieczorem widziałem jeszcze AFI, Foo Fighters, Beastie Boys. Pussycat Dolls niestety też, ale fajnie podsumowali je dziennikarze w studio: "Te panie są beznadziejne. Tylko rury im brakowało". James Blunt mile mnie zaskoczył, grał nieźle i bardzo dobrze wykonał "Wild World" Cata Stevensa, którego niestety nie zobaczyłem.
Cała ta akcja Live Earth pochłonęła energii od zarąbania i jeszcze trochę. Do uratowania nas przed zagładą od efektu cieplarnianego się nie przyczyniła. Ale za to koncerty bardzo fajne były. Odpuściłem około pierwszej nad ranem, bo już żadnej nadziei na Stevensa nie miałem, a na Fallout Boys czekać mi się nie chciało.