Czytam właśnie „Nocny patrol”. Pomijając koszmarne tłumaczenie (mam, niestety, pierwsze wydanie) jest ok, zwłaszcza sam pomysł mi się podoba. Tylko te wielopiętrowe, skomplikowane intrygi... Znaczy, ja intrygi ogólnie lubię, ale te z „Nocnego patrolu” wydają mi się jakby z lekka... przekombinowane? A większość akcji udaje się chyba tylko dlatego, że wtrąca się autor i pilnuje, żeby wszystko szło, jak trzeba.
Poniżej parę moich wątpliwości – uwaga, zawierają SPOJLERY więc jeśli ktoś książki nie czytał, a chce przeczytać, to niech nie zagląda.
W opowieści pierwszej Ciemni chcą odciągnąć Antona od Swietłany, więc podsuwają wampirowi dziewczynę, w której tenże się zakochuje i zaczyna ją karmić, grasując nielegalnie po Moskwie, zaś Anton, szukając go, spotyka Igora, do którego czuje sympatię i potem, gdy wampirzyca raz jeszcze porywa chłopaka, biegnie go ratować i tym samym zostawia Swietłanę... No super, ale a) skąd właściwie Ciemni wiedzieli, że „nielegalnego” wampira i wampirzycy będzie szukał akurat Anton, a nie inny członek Nocnego Patrolu? b) wampirzyca zdołała uciec, bo Anton miał wyładowany amulet, a miał wyładowany, bo zużył moc na nieudaną próbę neutralizacji wiszącej nad Swietłaną klątwy, którą (Swietłanę, nie klątwę) przypadkowo spotkał w metrze. Czy to było przewidziane w intrydze? Jeśli tak, to jak Ciemnym udało się zaangażować takie „przypadkowe” spotkanie i skąd wiedzieli, że Anton zareaguje tak a nie inaczej? (mógł odpuścić i zachować amulet na wampira). A jeśli nie było przewidziane, to przecież Anton z naładowanym amuletem zneutralizowałby pewnie oba wampiry i cały dalszy ciąg intrygi trafiłby szlag... c) wampirzycy po raz drugi udaje się porwać Igora, bo chłopak potrafił wchodzić w Zmrok, o czym Anton zapomniał poinformować obstawę. Czy Ciemni już wcześniej wiedzieli o tej jego umiejętności? A co gdyby nie potrafił? Albo gdyby Anton powiedział o tym np. Tygryskowi? Wtedy pewnie Tygrysek zapobiegłaby porwaniu i nie byłoby dramatycznej sceny na dachu, a tym samym i odwołania Igora. d) Igor zostaje odwołany, bo wampirzyca chce negocjować wyłącznie z Antonem, z nikim innym. To był jej pomysł czy ktoś go jej podsunął? Jeśli jej, to zadziwiająco dobrze zgrał się z intrygą, bez niego znowu nie byłoby odwołania...
Dalej – nie bardzo rozumiem, co właściwie Ciemni chcieli w związku ze Swietłaną osiągnąć. Wygląda to mniej więcej tak - jest sobie potencjalna Wielka Czarodziejka, która nie potrafi nikogo nienawidzić, więc Ciemni tworzą sytuację, w której znienawidzi samą siebie i sama na siebie rzuci klątwę. Teraz są dwie możliwe wersje rozwoju wydarzeń. a) klątwa zadziała i Swietłana zginie, a razem z nią wyleci w powietrze pół Moskwy. W takim przypadku Ciemni co prawda będą mieć mnóstwo trupów i nieszczęść (to zdaje się wzmacnia ich siłę czy jakoś tak), ale żadnej Wielkiej Czarodziejki – a chyba nie o to chodzi? b) klątwa nie zadziała, bo ktoś ją wcześniej zdejmie. Ale w jaki sposób fakt, że dziewczyna była przeklęta (i nawet sama o tym nie wiedziała) a potem jej przeszło, miałby popchnąć Swietłanę w stronę Ciemności?
W opowieści drugiej jest podobnie – oto mamy wątek „dzikiego” maga, który zabija Ciemnych. Przez długi czas wydaje się, że to prowokacja samych Ciemnych, którzy chcą obciążyć winą Antona, tym samym wywołując reakcję Swietłany, która zacznie go bronić i straci panowanie nad sobą, a wtedy Ciemni będą ją mogli zlikwidować. Na końcu zaś okazuje się, że to wszystko namotali Jaśni (żeby „przeszkolić” Swietłanę i pozwolić jej wskoczyć na wyższy poziom umiejętności magicznych?). Niech będzie, ale skąd w tym wszystkim wziął się Igor? Sytuacja wygląda tak: Anton mniej lub bardziej przypadkowo spotyka Igora, a potem zaczyna kombinować na zasadzie: Ciemni (Anton jeszcze wierzy, ze to intryga Ciemnych) chcą obciążyć mnie winą, a więc muszą zlikwidować prawdziwego winowajcę. Zrobią to pewnie jak będzie zabijał swoją kolejną ofiarę, a będzie nią Igor, bo nasze spotkanie nie mogło być przypadkowe... W tym rozumowaniu tkwi błąd - gdyby Ciemni chcieli zlikwidować prawdziwego winowajcę (tzw Dzikusa), to lepiej byłoby usunąć go po cichu, a nie jak będzie zabijał kolejną ofiarę. Bo co gdyby Dzikus zabił Igora, a Anton na czas jego śmierci miałby alibi? I nieważne, że tak naprawdę to nie Ciemni byli winny, ja przedstawiam stan wiedzy bohatera w pewnym konkretnym momencie – a wtedy, na podstawie posiadanych danych, bohater do takiego wniosku nie powinien dojść. Jednak doszedł, czego nie potrafię wytłumaczyć inaczej jak tylko Nagłą Interwencją Autora.
Wątek Igora w ogóle jest dziwny – najpierw mówi się chłopcu, że ma spory potencjał, że może być wielkim Jasnym albo Ciemnym. A potem, kiedy dzieciak się obraża na oba Patrole, nikt, ani z jednej strony ani z drugiej, nawet nie próbuje go przekonać, namówić i zwerbować...
A może to ja coś źle zrozumiałam/ nie zrozumiałam w ogóle? Jeśli tak, to gotowa jestem zwrócić autorowi honor, niech tylko ktoś rozwieje moje wątpliwości.
|