Narsil pisze:
Konfliktów nie da się uniknąć, ale "zakazać wszystkiego" to IMO nie jest wyjście.
Dlatego gdy będą zakazywać wszystkiego to razem założymy jakiś ruch społecznego protestu a nawet oporu:)
Cytuj:
Rozwiązanie problemów różnic religijnych poprzez całkowite jej usunięcie z życia publicznego to jak rozwiązywanie problemu alkoholizmu poprzez absolutną prohibicję albo bólu głowy przez jej ucięcie. ;)
Zgoda. Natomiast pytania i zasadność "sojuszu tronu i ołtarza" w XXI wiecznej Polsce (również w kontekście biblijnym) to są bardzo dobre pytania, na które nie bardzo znajduję zawsze odpowiedzi. Jeśli ktoś zechciałby prześladować mnie ze względu na moją religię – będę przeciwdziałał wszelkimi dostępnymi mi środkami. Podobnie jak ktoś mnie wyklucza funkcjonalnie jako nie dość trukatolika to zlewam to ciepłym parabolicznym. Nie uważam, że Europa zaczęła się 14 lipca 1789 roku, ale jestem też przywiązany do pewnych liberalnych wolności. W ogóle świecką kulturę humanistyczną uważam za dziecko chrześcijaństwa. Nieobecność symboli religijnych w sferze "urzędniczej" nie oznacza dla mnie rezygnacji z chrześcijańskich korzeni Europy. To po prostu próba pogodzenia różnych wrażliwości wyznaniowych w sferze publicznej. Nie przyłączę się natomiast do walki o "katolicką republikę narodu polskiego" bo mi ona do niczego nie jest potrzebna, w dodatku dyskryminowała by moich przyjaciół (co zresztą było by czarnym pijarem chrystianizmu).
Villa pisze:
Ja uważam, że o powieszeniu krzyża czy innego symbolu religijnego powinna decydować większość, bo mamy demokrację.
Demokracja to nie jest prosta władza większości, której wolno robić wszystko co jej się żywnie podoba. A już na 100% nie jest tym demokratyczne państwo prawa.