Ala pisze:
Powiedziałam Vraminowi tylko jedno: dawaj ten międzykontynentalny sezon, muszę ich zobaczyć znowu pracujących razem. Tak nie może się to skończyć. ;)
I dałem. Co to ma być? Po pierwszym odcinku mam wrażenie że nie jest to Torchwood jakie znam i lubię. Gwen zmieniono fryzurę i dodano obowiązkowy dekolt (którego nigdy nie nosiła). Rozumiem że życie tam gdzie żyją wymusza takie zmiany, są one wręcz niezbędne. Jack nie ma już płaszcza z grubego materiału, a jakiś prochowiec. To strzegół, ale rzucił mi się w oczy. Do tego nowe postacie - wieszak w wersji life in plastic z CIA i afrohitlerek z kompleksem pępka świata, również z CIA. WTkuffaF, ja się pytam? Rozumiem że amerykańska idiokracja dała kasę na nowy sezon, ale z kasą poszły pewnie też warunki i mamy to co mamy. Po fenomenalnym trzecim sezonie, pierwszy odcinek czwartego jest jak kawałek disco polo zawleczony przypadkiem na płytę Slayera.
Trzeci sezon obejrzeliśmy za jednym posiedzeniem, całe pięć odcinków. Rewelacja. Widać że nie jest to amerykański film i rządzą nim zupełnie inne prawa. W takim na przykład ostatnim Star Treku gdy bohaterowie biegli gdzieś by zdążyć zapobiec katastrofie, wiedziałem że zdążą, mimo przeciwności losu, grawitacji i wroga. W filmach robionych przez i dla Johnny'ego Sześciopaka i Gary'ego Betona zawsze zdążają. Pewnie dlatego że pomaga im Amerykański Bóg, który zdaniem przeciętnego amerykańskiego idioty ma nia imię Hank i mieszka w zachodnim Los Angeles. I w amerykańskim filmie nie ma emocji, wiadomo co się stanie, wszystko jest przewidywalne jak... właśnie amerykański film. Womit.
Natomiast w Torchwood, dziękować wszystkim bogom którzy akurat mają chwilę by posłuchać, jest zupełnie inaczej. Zupełnie. Nie ma przewidywalności, scenariusz powoduje opady szczęki, ten sezon serialu wciąga jak chodzenie po bagnach. Ciężko pisać o samym scenariuszu by nie spoilerować. Miejscami jest wesoło, ale tylko miejscami, bywa smutno, rozpaczliwie i wręcz beznadziejnie. Zwłaszcza w w końcówce, gdzie na pomysł wpadli imho trochę za szybko, ale jako całość nie rozczarowuje. Wręcz przeciwnie. Dla nas rewelacja.