Zacznę od tego, że zaliczam się do wąskiego grona fanów serii, którzy nie pałają żądzą chęci spalenia wszystkich czarodziejek i nie uważają je za tylko perfidne, wredne, okrutne babiszony ;-) Dla mnie dobra i ciekawa postać to nie taka, z którą chciałbym umówić się na randkę/piwo, lecz taka która wzbudza emocję, prowokuje i zmusza do rozważania, a właściwie do przeanalizowania do bólu.
IMO, koncept czarodziejek jest godny uwagi. W mocno patriarchalnym, sfeudalizowanym i wręcz mizogonistycznym społeczeństwie kobieta, która posiada niebagatelną wiedzę i umiejętności, pozwalającej jej obronić się bez pomocy mężczyzny, jest wręcz nastawiona na powiększanie swoich wpływów i poprawienie pozycji społecznej i zawodowej. Nam to trudno zrozumieć, bo żyjemy w społeczeństwie, w którym nikt nie umie machnięciem dłoni zabić 100 osób czy stworzyć doskonałą iluzję, ani też posiadać wiedzy z zakresu biologii, fizyki i matematyki wyprzedzającą tą powszechną o jakieś 1000 lat. Zważcie też na wiek czarodziejów. Życie 100 lat jeszcze jestem jakoś pojąć, ale 300 i więcej? Dość powiedzieć, że taki osobnik egzystujący na Ziemi przeżyłby nie tylko niezliczoną ilość wojen z dwoma wielkimi na czele, ale Rewolucję Francuską, trzy rewolucje przemysłową (z cyfrową i wynalezieniem Internetu na czele), tworzenie się i upadanie państw, ideologii i ruchów społecznych, co samo w sobie znacząco wpływa na psyche i zmienia perspektywy życiowe. Jednym słowem: Masakra :) Co ciekawe, Sapkowski stroni od opisywania czarodziejów jako półbogów i otaczania ich nimbem mistycyzmu - ot, zachowują się i mówią jak ludzie, przejawiając tylko zaskakująco jak na te czasy liberalne poglądy i wyglądają dużo lepiej od przeciętnego prostaczka (w moim wyobrażeniu zahaczając o uncanny valley). Trochę mało jak na osoby, które bez problemu widziałbym spacerujące ulicami zachodnich miast i np. zbijającymi kasę na Wall Street czy wykładającymi na Oxfordzie ;-)
A teraz odnośnie panien wymienionych w ankiecie. Trudny wybór, bardzo trudny, bo każda z nich zapada w pamięć i wyróżnia się, nawet będąc trzecioplanową postacią. Ogólnie Sapkowski ma bardzo dobrą rękę do pisania kobiet, a z czarodziejkami to udało mu się doskonale. Niestety, rozpisanie się o wszystkich sprawiłoby, że mój post rozrósłby się do gargantuicznych rozmiarów, więc ograniczę się do trzech:
Tissaia de Vries - tragiczna postać i najbardziej pozytywnie moralna z całego grona. Godna szacunku, ale z drugiej strony trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie ona, to plan głównego złego nie odniósłby skutku a trójka protagonistów nie byłaby zmuszona odbywać iście odysejowską podróż ku ponownemu zjednoczeniu. Bohaterka trzech przepięknych scen: uratowanie Geralta i Triss, samobójstwo i szczera do bólu rozmowa z Yennefer. Plus za pedantyzm (uwielbiam takie małe szczegóły, które więcej mówią o postaciach niż 100 stron opisów) i rolę mentora wobec dwóch prominentnych czarodziejek. IMO, gdybym był Sapkowskim, to pociągnąłbym ten wątek, bo konfrontacja Tissai i Filippy zyskałbym o wiele więcej pod względem dramaturgii i emocjonalnego rażenia, gdybyśmy wcześniej wiedzieli o tym, jakie relacje je łączyły.
Yennefer - na forach co rusz padają oskarżenia o złośliwość, sukowatość i podłość, ale ja powiem wprost - znajdźcie mi drugą postać, która tyle zrobiła dla swojego ukochanego i dziecka. Yennefer poświęciła wszystko - swoją karierę, pozycję, reputację, zdrowie i życie - aby ratować Geralta i Ciri. I to są fakty niepodważalne. A że jest bezpośrednia, ironiczna i impertynencka? Sądźcie ją wedle czynów, a nie ludzkich słabości, tyle ode mnie :) Generalnie, są sobie warci - ona i Geralt. Para idealna :)
Filippa - w temacie o grze nazwałem ją najbardziej moralnie niejednoznacznie postacią w serii i zdanie to podtrzymuję. Z jednej strony mamy niezwykle ambitną i inteligentną kobietę, która wzorcowo wciela makiawelizm w życie i do tego jest w pełni świadoma swoich atrybutów (a to zabójcza broń w rękach kobiety ;-). Z drugiej strony przejawia empatię, dotrzymuje obietnic i oddaje Ciri w ręcę wiedźmina po tym jak ją uprzednio uratowała. Nie mówiąc już o finałowym twiście ;-) czyli głosowaniu na Zirael. Dodać do tego należy głęboki fatalizm połączony z postawą jakoby to się było wykonawcą wyższej woli (co dalej wiąże się z dominacją magi i stabilnością polityczną, a finalnie z osiągnięciem pokoju). No i jej orientacja erotyczna ciekawie ją wzbogaca - mało jest postaci homoseksualnych, których rola nie byłaby zdefiniowana od A do Z ich popędem płciowym i całym tym bagażem emocji i postaw, który się z tym wiąże. Plus za niezrozumiałą dla mnie nawet po ntym przeczytaniu wizję Ciri przedstawiającą bodajże jej dzieciństwo. Prosta, losowa scenka czy morze metafor i wyjaśnień, w dalszym ciągu nie wiem i nie rozumiem ;-)
Bonus: Triss za bycie ludzką w każdym tego słowa znaczeniu, począwszy od błądzenie, bawienie się w politykę i zdominowanie przez innych, skończywszy na momentach brawury i ciepła z dodatkiem zwątpienia i opanowania. Francesca również ciekawa, za to najmniej ludzka ze swoim poker face 24/7 ;-)
|