Gieferg pisze:
Fakt faktem, pewnie lepiej bym się czuł przy pisaniu scenariuszy, bo chyba w dialogach czuję się najlepiej
A z tym różnie bywa. Pisanie scenariusza to głównie praca nad kompozycją, więc zamiłowanie do rozbudowanych dialogów może być udręką.
Cytuj:
A skoro już o tym, na twórczość których spośród twórców polskiego fantasy proponowałbyś zwrócić uwagę?
Zdecydowanie na Roberta Wegnera, choćby z tego powodu, że ma podobne do twoich koncepcje fabularne. Najpierw wydał bardzo obszerny, dwutomowy zbiór powiązanych opowiadań, potem powieść w tym samym uniwersum, teraz planuje kilkutomowy cykl. Ale pozycję zdobywał najpierw publikowanymi osobno opowiadaniami, więc jakby jeszcze przed pierwszym tekstem odkrył wszystkie swe plany, też spotkałyby go podśmiechujki. W ogóle pomysł rozpoczynania od kilkutomowej powieści jest nieortodoksyjny co najmniej. (Przypomnij sobie, jak to rozwiązał AS.)
Z Wegnera niektórzy (IMO niesłusznie) próbują robić drugiego Sapkowskiego. Na pewno jest to literatura bardzo porządna warsztatowo i początkujący może tam zaobserwować parę rzeczy. Cieniorytu nie czytałem, ale wszystkie opinie jakie znam, są pozytywne. Piskorski ma opinię pisarza o bogatej wyobraźni i umiejętności wykorzystywania swoich pomysłów.
Cytuj:
Nie o to chodzi, to nie praca nad tekstem zabija chęci. Chodzi o potrzebę, by widzieć postępy i widzieć, że "przybywa".
OK, wypowiem się, jeżeli ewentualnie znajdę czas na lekturę.
Cytuj:
Po 1 - nie widzę problemu.
Po 2 - zdaje się, że po Władcy Tolkien wziął się za poprawianie... Hobbita
Przeczytaj swój poprzedni punkt z tego postu i dostosuj do przykładu. Nie widzisz sprzeczności? Pierwsza księga Władcy odstaje wyraźnie kompozycją i stylem od reszty, bo w rzeczywistości była początkiem "Nowego Hobbita". Aby być konsekwentny (także wobec twojej praktyki) Tolkien musiałby właściwie napisać ją na nowo. Ale zdecydował się na częściową kapitulację, dzięki czemu do dzisiaj można się sprzeczać o sensowność Bombadila.
Co do Hobbita, mieszasz różne rzeczy. Pierwsze zmiany do *wydanego* tekstu wprowadził właśnie wtedy, kiedy zaczynał dopiero pracę nad Władcą, ostatnie w połowie lat 60., dawno po ukończeniu obu powieści. I chodziło wtedy o kwestię ciągłości między dziełami (modyfikacja paru szczegółów fabularnych), nie artyzmu. Osobną parą kaloszy jest gruntowna przeróbka opublikowanej wcześniej całości, co się czasem zdarza (Flet z mandragory Łysiaka).